Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2018, 21:18   #12
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Obudził się przed świtem. Po wypiciu kilku czarek Hana przebrał się i wspólnie udali się do… pokoju Gejszy. Kyomasa przybąknął coś o tym, że jego sąsiadem jest Ashikaga.
Hana jak przez mgłę pamiętał co się działo. Na pewno pili… sporo. Samuraj pochwycił go i zrobili to po raz kolejny. Więcej niż raz.

Gdy o poranku otworzył oczy, Hana czuł nieprzyjemny ból głowy i pośladków. Usta miał spierzchnięte, a włosy w nieładzie. Jednak najbardziej niepokoił widok leżącego obok samuraja. Włosy Kyomasy rozsypała się po materacu i tatami. Hana musiał spać na jego ręce, bo ta leżała wyciągnięta tuż obok. Samuraj oddychał spokojnie uśmiechając się delikatnie przez sen.

Orochi odgarnął delikatnym ruchem włosy z jego czoła, nieświadomie się przy tym uśmiechając. Dopiero po chwili dotarło do niego, że najpewniej po samuraja ktoś niedługo przyjdzie i lepiej żeby zastał go w towarzystwie kobiety. Szybko więc, na ile pozwalało obolałe ciało owinął się yukatą i założył perukę. Nie miał jednak siły jej układać ani się malować. W tym porannym-kobiecym wydaniu postanowił natomiast zdobyć dla siebie i Kyomasy dzbanek mocnej machy - przypuszczał bowiem, że samuraj może czuć się podobnie... wyzuty z sił.
Na szczęście po korytarzach kręciło.się nieco służby sprzątającej po wczorajszym przyjęciu. Z tego co udało mu się zaobserwować, goście musieli się rozprzestrzenić po całym budynku. Jedna ze służących zapewniła, że niebawem przyniesie herbatę i jakiś poczęstunek.
Gdy Orochi wrócił do pokoju okazało się, że samuraj nadal śpi, teraz tuląc się do wczorajszego stroju Hany.
Młody mężczyzna przysiadł niedaleko tak, by móc patrzeć na twarz Kyomasy, a jednocześnie nie obudzić wojownika swoją bliskością. Choć nie mógł sobie pozwalać na coś takiego jak “preferencje”, musiał przyznać, że samuraj bardzo mu się podoba. Wizualnie i... jego zdecydowanie, temperament, który jednak trzymał zazwyczaj w cugach... to sprawiało, że Orochi oddał mu się poprzedniej nocy bardziej niż chętnie. Gdyby Kyomasa zdecydował się wziąć go pod protekcję, widmo okaleczenia męskości i... wielu innych rzeczy oddaliłoby się. Hana powinien go uwieść - nie tylko z sympatii, ale także dla własnych korzyści i przede wszystkim - bezpieczeństwa.
Gdy tylko pierwsze promienie słońca padły na twarz samuraja ten otworzył oczy. Jego spojrzenie od razu nabrało ostrości i skupiło się na Orochim. Widać było jak mężczyzna odtwarza w pamięci wydarzenia poprzedniego wieczoru.
- Ochayou Kyomasa-san - przywitał go chłopak, czując nagłą niepewność względem ich relacji - Poprosiłam już... Poprosiłem, znaczy się, herbatę dla nas. Służba zaraz powinna przynieść. Jak się czujesz?
- Ohayou… Hana. - Mężczyzna podniósł się i odgarnął długie włosy. Miał na sobie jedynie bandaż i teraz spod koca wychyliła się reszta jego ciała, włącznie z lekko uniesioną męskością. - Czuję się dobrze. - Słowa wymawiał powoli uważnie przyglądając się przy tym Orochiemu. - A ty?
Policzki chłopaka pokryły się lekkim rumieńcem.
- Zmęczony... ale czuję się dobrze. Dziękuję, że pytasz, panie. Czy mogę... coś dla ciebie zrobić? - zapytał i dyskretnie oblizał wargi.
- Najchętniej zobaczyłbym cię bez tej peruki i yukaty. - Kyomasa oparł się za plecami, eksponując przy tym swoje ciało. - Pewnie jednak chcesz zachować pozory.
Orochi uśmiechnął się wstydliwie.
- Myślę, że nie tylko dla mnie, ale i dla pana byłoby to wskazane, a o tej porze... mógłby ktoś wejść. Ale wieczorem... - zrobił wymowna przerwę, po czym spuścił usłużnie oczy - jeśli pan oczywiście zechce.
- Masz rację. - Samuraj wstał i narzucił na siebie własną yukatę, tuż przed tym jak u drzwi pokoju rozległo się pukanie i służąca wsunęła tacę z przekąskami i machą. Kyomasa przyglądał się temu nie zważając na to, że pod luźnym materiałem jego stroju rysuje się jego erekcja. - Tak… wieczorem będzie jeszcze chwila.
Hana przejął tacę i zaczął rozkładać naczynia na niskim stoliku. Pamiętając o przyświecającym mu celu, przy całym tym zabiegu odwrócony był do samuraja tyłem i raz po raz pochylał się i wypinał pośladki, kładąc czarki na stole, a następnie nalewając do nich aromatycznej herbaty.
- Gotowe - powiedział wreszcie i gestem zaprosił Kyomasę do stolika.
Gdy się obrócił zorientowała się, że samuraj podszedł do niego i teraz stał tuż za plecami Hany. Dużo większe niż wcześniej, wybrzuszenie pod yukatą, było teraz tuż przed oczami Orochiego. Kyomasa przyglądał mu się uważnie.
- Mój panie? - zapytał niepewnie Orochi, zerkając na niego z dołu.
Samuraj przez chwilę bił się z myślami. W końcu jednak pogładził perukę Hany i usiadł przy stoliku.
- Skoro jesteś zmęczony, powinieneś nieco odpocząć. - Kyomasa wziął pałeczki i chwycił niewielki kawałek pieczonej ryby.
Hana powoli usiadł obok, starając się nie krzywić, gdy jego pośladki dotknęły siedzenia.
- Bardzo się o mnie troszczysz, panie. - odezwał się po chwili, gdy zaczęli obaj jeść - Jestem... zaszczycony, że spotkałem tak dobrego człowieka.
- Nauczono mnie, że o swoje kobiety należy dbać… - Zawahał się zerkając na Orochiego. - Wiem, że jedną nie jesteś, a raczej… - Nie do końca pewny jak ma opisać nietypową sytuację, wziął czarkę z herbatą i upił z niej.
- Chyba rozumiem. I nie obrażam się. Szczególnie, że... to tak, jakbyś nazwał mnie “swoim”. - zapewnił Orochi, po czym dodał - Nie chcę być niegrzeczny panie, ale jeśli... jeśli mamy jeszcze dziś czy w ogóle spędzić czas, powinieneś poinformować naszą geiko, inaczej... może mnie przydzielić do kogoś innego. Oczywiście, jeśli to jeszcze będzie dyspozycja twego pana... wtedy na pewno nie odmówi.
- To było niegrzeczne. - Kyomasa uśmiechnął się nieco i powrócił do jedzenia.
Orochi spojrzał na niego zdębiały po czym też się uśmiechnął i prychnął cicho.
- W nocy mój brak grzeczności jakoś nie przeszkadzał... - mruknął pod nosem.
- Teraz również nie przeszkadza. - Samuraj spojrzał na Orochiego. Nadal miał dobry nastrój. - Jesteś dosyć śmiały jak na gejszę i całkiem zachłanny.
Chłopak zmieszał się.
- Tak, w sumie często za to obrywam. Przepraszam, myślałem, że... to lubisz.
- Nie wiedziałem, że to lubię. - Kyomasa skończył jeść i podał Orochiemu czarkę by ten ją napełnił. - Przy mnie możesz być sobą. Jestem ciekaw tego co pokażesz.
Hana napełnił naczynie, lecz nie podał normalnie go samurajowi. Wstał i przysiadł obok, chcąc osobiście napoić mężczyznę.
- A jeśli... panu się to nie spodoba? - zapytał cicho.
- To poszukam innej gejszy, która jest rzeczywiście mężczyzną. - Kyomasa upił z podanej czarki, cały czas obserwując Hanę. - Jak myślisz, jakie mam szanse?
- Małe - przyznał chłopak, przyglądając się jego wargom - ale myślę, że i tak większe niż ty sam myślisz. Jest paru... znamienitych ludzi szoguna, którzy szukaja towarzystwa tylko mężczyzn, a skoro szukają... wiadomo, że znajdują. Dlatego... - delikatnie ujął podbródek samuraja, by ten spojrzał na niego - Muszę się starać.
To rzekłszy wpił się wargami w usta Kyomasy namiętnym pocałunkiem. Poczuł jak mężczyzna objął go w pasie przyciskając ciało chłopaka. Orochi poczuł jak opadają do tyłu i nagle wylądował na Kyomasie całując go.
- Widzę, że od razu bierzesz się do pracy. - Mężczyzna zaśmiał się, cały czas obejmując Hanę w pasie.
Młody chłopak przeciągnął się, prowokacyjnie ocierając ciałem o kochanka, a przede wszystkim o jego męskość.
- Nie tylko ty panie, dajesz z siebie wszystko, podczas wykonywania obowiązków - zażartował i dotknął delikatnie bandaża na jego piersi, po czym przejechał po palcami po twardych mięśniach ramienia. Sam siebie nie rozumiał - jak to możliwe, że jednocześnie pociągało go to żylaste, umięśnione męskie ciało, jak i delikatne, krągłe wdzięki Hinaty? Na myśl o Hinacie poczuł lekkie ukłucie wyrzutów sumienia, więc szybko zapewnił sam siebie w głowie, że przecież nic sobie nie obiecali i córka właścicielki była poza jego zasięgiem, więc nie ma o czym mówić... Znów pocałował wygłodniale Kyomasę.
Orochi wyczuł pod sobą twardy i gotowy do działania organ mężczyzny. Samuraj sięgnął do pośladków chłopaka i ścisnął je mocno nie przerywając pocałunku.
Choć Kyomasa zdawał się o to nie dbać, Hana pamiętał, że musi chronić jego honor... oraz swoją tajemnicę. Nie rozebrał się więc, lecz tylko poluzował yukatę na tyle, by usiąść okrakiem na samuraju. Zmysłowymi ruchami bioder ocierał się o kochanka, prowokując go, by ten posiadł jego ciało.
Kyomasa pewnie chwycił jego biodra i uniósł je nieco. Orochi poczuł jak męskość kochanka na chwilę natrafia na jego własny wzwód. Samuraj zamarł jego twarz spoważniała jakby coś analizował.
Ta chwila zdawała się trwać wieczność. Orochi słyszał na korytarzu odgłosy budzącego się życia: krzątanie służby, rozmowy w ogrodzie. Wszystko to zagłuszały nieco ich przyspieszone oddechy. Kyomasa pochwycił dłonią obie ich męskości ściskając je z sobą i poruszył ręką jakby chciał sam siebie zaspokoić.
Orochi jęknął rozkosznie, pochylając sie nad kochankiem tak, by poły yukaty zakryły ich tajemnicę.
- Mój panie... - szepnął cicho, coraz bardziej podniecony.
Kyomasa przyspieszył ruchy własnej dłoni. Jego spojrzenie pełne zainteresowania utkwione było w twarzy chłopaka.
Ten oddychał coraz ciężej, poruszając biodrami w rytm ruchów samuraja. Jedną dłonią przytrzymywał się stolika, by nie upaść, drugą zaś błądził po umięśnionym ciele kochanka aż chwycił jego dłoń i teraz obaj pieścili się wspólnie, choć to wojownik narzucał tempo.
Nagle dłoń Kyomasy zatrzymała się. Orochi czuł jak oba ich ciała pulsują w dłoniach, niemal gotowe do szczytowania. Czemu się zatrzymał?
Dopiero teraz jak przez mgłę dobiegło do niego ciche pukanie do drzwi.
Tak ciężko było uspokoić oddech. Orochi miał ochotę zignorować pukanie, lecz poczucie obowiązku mu na to nie pozwalało.
- Tt...tak? - zapytał, patrząc w oczy samuraja.
- Hana… - To była Sakiko. - Czy jest tu może Pan Kyomasa?
Leżący pod nim mężczyzna pokręcił przecząco głową, a jego dłoń znów zaczęła się poruszać.
Orochi przygryzł wargę.
- Nn...nie. On wyszedł... - odparł, starają się panować nad głosem.
- Mogę wejść? - Sakiko wydawała się być wyraźnie zbita z tropu.
- Nnie teraz... - Orochi jęknął i spojrzał z naganą na swojego klienta. Jeśli ten chciał, by ukrywał jego obecność, powinien choć trochę mu pomóc - Ja... mam otarcia po wczoraj... właśnie się smaruję... Niedługo skończę, ale potrzebuję... chwilę jeszcze - wyjaśnił gejszy.
- Dobrze. - Sakiko odeszła, a Kyomasa odezwał się cicho.
- Zezłoszczony też wyglądasz kusząco. - Samuraj przyspieszył ruchy swojej dłoni.
Orochi prychnął, lecz po prawdzie cała ta sytuacja jeszcze bardziej go podnieciła.
- Nie wiem czemu... nie mogłem powiedzieć... że tu jesteś... - powiedział z trudem formułując słowa i dociskając się przyrodzeniem coraz bardziej desperacko do dłoni kochanka.
- Bo pewnie wtedy musiałbym sobie pójść. - Kyomasa także mówił z trudem. Jego ruchy były coraz bardziej chaotyczne.
- Zatem mogę tak kłamać częściej... - wysapał Orochi, po czym jęknął przeciągle i... doszedł wprost na dłoń i brzuch swojego kochanka.
Uścisk Kyomasy stał się silniejszy i po chwili samuraj również wylał na siebie swoje nasienie. Mężczyzna oddychał ciężko nadal poruszając dłonią.
- Tak.. To się przyda. - Samuraj niechętnie puścił ich męskości i opadł na ziemię.
Orochi zsunął się z niego bez wdzięku, wyczerpany doznaniami sprzed chwili i przytulił do boku wojownika. Obaj mieli swoje obowiązki, do których powinni się udać, lecz nie miał jakoś serca przypominać o tym Kyomasie. Spojrzał na wyraz jego twarzy.
Samuraj przymknął oczy i powoli uspokajał oddech. W porównaniu z poprzednim dniem wydawał się być mniej spięty i wypoczęty. Hana nie przeszkadzał mu w tym, również delektując się tą chwilą ociężałości.
- Chyba powinniśmy się umyć... - powiedział, gdy głaskając ciało kochanka natrafił na kropelki spermy na jego brzuchu.
- Obawiam się, że nie mam czasu na kąpiel. - Samuraj uniósł się na przedramionach. Spojrzał krytycznie na stan swojego brzucha. - Dasz radę to czymś wytrzeć?
Orochi zachichotał, ale skinął głową. W jego pokoju zawsze znajdowała się misa z wodą i choć ta stała tu od wczorajszego popołudnia, woda była przecież wodą. Chłopak zamoczył szmatkę, po czym zaczął wycierać nią ciało kochanka.
- Twoje ciało... jest takie silne... Kyomasa-kun - szepnął z podziwem, nie podnosząc wzroku. Zastanawiał się jak samuraj zareaguje na tę spoufałość i ominięcie formy grzecznościowej.
Kyomasa uniósł jedną brew, ale nie skrytykował jego zachowania.
- Jestem wojownikiem, moje ciało musi takie być. - Mężczyzna sięgnął do yukaty Orochiego i odsłonił ją nieco. - Za to ty jesteś tak drobny, że aż strach zostawić cię przy mocniejszym wietrze.
Chłopak prychnął udając urazę.
- Przeżyłem ciebie, przeżyję też wiatr... panie. - pomiarkował się, kończąc wycieranie ciała kochanka.
- Czy zrobiłem ci krzywdę? - Kyomasa nie odrywał od niego wzroku.
Orochi uśmiechnął się ciepło, wycierając teraz siebie.
- Dobrze wiesz, że nie mój panie. Moje ciało jest zmęczone, a nie skrzywdzone. I... gdybyśmy mogli, chętnie bym je z tobą jeszcze zmęczył.
Samuraj przytaknął i podniósł się. Powoli zawiązał pas wokół swojej yukaty.
- Jeśli mamy mieć ku temu okazję, powinienem iść. - Spojrzał z góry na Orochiego. - Bądź grzeczny.
Ten przekrzywił głowę, zaintrygowany tym poleceniem, ale nie chcąc dłużej trzymać samuraja tylko skinął na potwierdzenie.
- Miłego dnia, panie.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline