Wątek: Mafia - Avalon
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2018, 18:46   #5
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację


Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad zanim.

Tak zaczęła się przygoda. Tak zaczęła się legenda. Bo każda opowieść musi się jakoś zacząć.

Przeszłość, przyszłość i teraźniejszość miały jednak to do siebie w życiu Rolanda, że przeplatały ze sobą niczym pory roku w kwietniowe popołudnie.

Powiedzieć, że Roland odwiedził Camelot zanim poznał chłopca, Jake'a to skłamać czy powiedzieć prawdę? Ważniejsze od odpowiedzi na to pytanie jest wiedzieć, że przygoda ta przybliżyła go o jeden krok bliżej do wieży stojącej w centrum wszechrzeczy.

Nic nie działo się bez przyczyny, niezbadane są wyroki Ka jak rzekł Roland na widok dworu Camelot, który do złudzenia przypominał mu Gilead w którym dorastał. Zupełnie jakby los w przewrotny sposób nie pozwalał mu zapomnieć o domu. Dwa królestwa których chwała dawno minęła, a na dowód że w ogóle istniały ostała się jeno garstka ludzi, która nie mogła zaakceptować, że świat dawno poszedł naprzód i ruiny dawnych miast. Roland był jednym z tych głupców; szlachetnych i honorowych, pełnych ideałów i sprawiedliwych synów swoich ojców.

Zatem jak wieść niosła, w bliżej nieokreślonym czasie…

Sir Roland pod wieżą stanął
Nie mroczną, nie czarną, acz iście okazałą.
Horyzont przesłoniły mu Camelotu iglice
Widok ten zafrasował drogą zmęczone oblicze.
Zeskoczył z konia grzbietu śmiało
Sprawnie i żwawo, jak na człowieka w siodle chowanego przystało.
Wprowadził rumaka za uzdę na zamku dziedziniec.
Nie widać nic, mgły Avalonu spowiły całą okolicę
Brama wspaniała dawniej, bogato zdobiona
Wtenczas rdzą pokryta, gęsto poszczerbiona
Tak jak i mury, które niegdyś grube i wysokie
Dziś zębem czasu naruszone,
Teraz straszą wszystkie dusze, także te na co dzień niewzruszone.

Nic słychać nic, nikt nie zadął w róg na powitanie i próżno też było nasłuchiwać gwaru radosnej gawiedzi.


Jeno kruk zakrakał złowrogo, przeciągle, niczym zły omen ostrzeżenie wydając,
Widział on w czerni człowieka, którego cień nad całym królestwem się rozciągając

Nie wystraszył Sir Rolanda

Który próg wieży dumnie przekroczył,
I szedł dalej, niczego się nie lękając.


Co było dalej zapytasz drogi czytelniku? Mimo, że historia ta o dniach już minionych, to żyje swoim życiem i wciąż się zmienia. Wiadomo jedynie, że w późniejszych tygodniach Roland miał poznać szlachetnych rycerzy okrągłego stołu i po raz kolejny poczuć gorzki smak zdrady od ludzi nazywających siebie braćmi. Podobno w końcu odegrał też znaczącą rolę w powrocie Króla Artura Pendragona, prawowitego władcy Camelotu. Czy tak właśnie było? Nic nie jest pewne kiedy wciąż toczy się opowieść. Pewne jedynie było to, że Roland zawsze będzie podążał za swoją wieżą, zawsze pewien swojej drogi i niezachwiany w swoich przekonaniach. Nieważne, nieważne jakiego koloru jest niebo wiszące nad nim i ile na nim księżyców i słońc. Roland to ideał rycerza wyjęty wprost z legend arturiańskich, można powiedzieć więc, że podróżą do Camelotu rewolwerowiec wracał do swych korzeni.

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 10-12-2018 o 18:52.
traveller jest offline