Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2018, 20:42   #252
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Mimo obaw równie podejrzliwego co zgryźliwego krasnoluda do rana nic się nie wydarzyło. Za to po raczej nieprzespanej nocce dla Detlefa i Leo pozostali obudzili się radośni niczym skowronki. Z wyjątkiem Frietza, ale ten znowu dobrał się do alkoholu i kacował okrutnie. W każdym razie dobry stan i radosne miny pozostałych jeszcze bardziej irytowały krasnoluda zmęczonego ogarnianiem śpiących królewien. Był zły, że dali się otumanić wiedźmie, co mogło się skończyć śmiercią zdecydowanej większości oddziału, a przez to zagrozić misji. W końcu biedny kapral z szaloną akolitką zwaną Meisseńską Dziewicą oraz zawodowo pijącym szeregowym mieli niewielkie szanse na zablokowanie przełęczy. Stąd brodacz łypał z niechęcią na wszystkich przekrwionymi ze zmęczenia ślepiami i zapytany o cokolwiek burczał w odpowiedzi.
- Mam nadzieję, że się wyspaliście, gołąbeczki. A może jeszcze przymkniecie na chwilę oczęta, a ja w tym czasie zrobię pyszne śniadanie? - Usłyszał któryś, po czym potężne pizgnięcie drzwiami przez wychodzącego na zewnątrz krasnoluda sprawiło, że z powały posypał się kurz.

Mimo tego, że opuścił izbę do jego uszu dobiegł krzyk dziewki. Głos nie był wyraźny, ale zważywszy na ubitą przez sierściucha staruchę Detlef mógł się domyślać przyczyny. Thorvaldsson był przedstawicielem ludu zamieszkującego góry i korytarze w nich wydrążone. Krasnoludy nie były znane z empatii i wylewnego okazywania uczuć. Nawet nienawiść potrafiły trzymać w ryzach, upust furii dając w dopiero walce. Z problemami i przykrymi wydarzeniami radziły sobie w milczeniu, hartując ducha i emocje przekuwając w determinację. Ta mogła przerodzić się w ciężką pracę albo i zemstę, zależnie od okoliczności.

W każdym razie dziewką będą musieli zająć się umgi. Surowy jak ruda żelaza khazad nie byłby dobrym opiekunem w tak tragicznym dla małej czasie.

Wciąż czując wzburzenie, a przy tym będąc uzbrojonym i opancerzonym ruszył dookoła domostwa wypatrując nieproszonych gości i innych oznak zbliżających się kłopotów. Liczył na to, że Baron ogarnie podwładnych i zarządzi szybki wymarsz - cel ich misji znajdował się daleko stąd i nie powinni mitrężyć czasu.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline