|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-12-2018, 01:14 | #251 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
10-12-2018, 20:42 | #252 |
Reputacja: 1 | Mimo obaw równie podejrzliwego co zgryźliwego krasnoluda do rana nic się nie wydarzyło. Za to po raczej nieprzespanej nocce dla Detlefa i Leo pozostali obudzili się radośni niczym skowronki. Z wyjątkiem Frietza, ale ten znowu dobrał się do alkoholu i kacował okrutnie. W każdym razie dobry stan i radosne miny pozostałych jeszcze bardziej irytowały krasnoluda zmęczonego ogarnianiem śpiących królewien. Był zły, że dali się otumanić wiedźmie, co mogło się skończyć śmiercią zdecydowanej większości oddziału, a przez to zagrozić misji. W końcu biedny kapral z szaloną akolitką zwaną Meisseńską Dziewicą oraz zawodowo pijącym szeregowym mieli niewielkie szanse na zablokowanie przełęczy. Stąd brodacz łypał z niechęcią na wszystkich przekrwionymi ze zmęczenia ślepiami i zapytany o cokolwiek burczał w odpowiedzi. - Mam nadzieję, że się wyspaliście, gołąbeczki. A może jeszcze przymkniecie na chwilę oczęta, a ja w tym czasie zrobię pyszne śniadanie? - Usłyszał któryś, po czym potężne pizgnięcie drzwiami przez wychodzącego na zewnątrz krasnoluda sprawiło, że z powały posypał się kurz. Mimo tego, że opuścił izbę do jego uszu dobiegł krzyk dziewki. Głos nie był wyraźny, ale zważywszy na ubitą przez sierściucha staruchę Detlef mógł się domyślać przyczyny. Thorvaldsson był przedstawicielem ludu zamieszkującego góry i korytarze w nich wydrążone. Krasnoludy nie były znane z empatii i wylewnego okazywania uczuć. Nawet nienawiść potrafiły trzymać w ryzach, upust furii dając w dopiero walce. Z problemami i przykrymi wydarzeniami radziły sobie w milczeniu, hartując ducha i emocje przekuwając w determinację. Ta mogła przerodzić się w ciężką pracę albo i zemstę, zależnie od okoliczności. W każdym razie dziewką będą musieli zająć się umgi. Surowy jak ruda żelaza khazad nie byłby dobrym opiekunem w tak tragicznym dla małej czasie. Wciąż czując wzburzenie, a przy tym będąc uzbrojonym i opancerzonym ruszył dookoła domostwa wypatrując nieproszonych gości i innych oznak zbliżających się kłopotów. Liczył na to, że Baron ogarnie podwładnych i zarządzi szybki wymarsz - cel ich misji znajdował się daleko stąd i nie powinni mitrężyć czasu.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
10-12-2018, 23:14 | #253 |
Reputacja: 1 | Przeciągająca się cisza sprawiła że ostatecznie Galeb pokręcił głową. Jawnie oskarżył właśnie Barona o brak kompetencji i podważył całego, pożal się Przodkowie, "żołnierskiego ducha drużyny". To naprawdę już było męczące. W sąsiednim pokoju rozległ się krzyk dziewczyny, który stawał się coraz głośniejszy. Rozległy się też krzyki Loftusa i Leo. W pierwszym odruchu Galeb chciał wparować do pokoju zająć się tym, ale zdał sobie sprawę że nie można niańczyć wszystkich. Poza tym dwoje dorosłych ludzi powinno sobie poradzić z dziewczyną. Podszedł więc do skacowanego Olega, chwycił za kudły i szarpiąc pociągnął ku drzwiom wyjściowym. Miał zamiar zaprowadzić łazęgę do obozu i tak mu obić mordę, aby do końca życia zapamiętał, że krasnoludom się napitków nie podbiera. Ani nie opuszcza szeregu stojąc w pierwszej linii. Nawet odpuszczając kwestię babki, dziewuchy i tego cholernego wilkołaka, włóczędze się po prostu za jego odpały należało. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 10-12-2018 o 23:19. |
11-12-2018, 00:05 | #254 |
Reputacja: 1 |
|
11-12-2018, 11:30 | #255 |
Reputacja: 1 | Dłoń kowala zacisnęła się na gardle włóczęgi, po czym spadły pierwsze ciosy. Ręka krasnoluda poruszała się równym rytmie jakby walił młotem w sztabę żelaza, a nie pięścią w twarz człowieka. Przestał dopiero, kiedy Oleg przestał reagować na kolejne ciosy, a i tak przyładował mu jeszcze raz dla pewności, że ten jakimś cudem nie udaje. Galeb, jak przystało na wprawnego rzemieślnika, ocenił swoje dzieło. Jeżeli zwiadowca się pozbiera to najpewniej do kaca, kapcia w mordzie, dojdzie jeszcze obluzowanie zębów i może opuchlizna. Tyle powinno wystarczyć. Co nie zmieniało faktu, że najpewniej czekają go niedługo wielkie nieprzyjemności ze strony reszty. Może do Barona dotrze w końcu że krasnolud nie żartował i że sytuacja naprawdę wymyka mu się za każdym razem spod kontroli? Czy postanowi podnieść miecz na kowala albo go przepędzi? A co z resztą? Uznają, że taka zabawa w samosąd to jakiś przejaw psychopatycznych skłonności? "Czemu to zrobiłeś? Co on ci zrobił? To był tylko miód! Co ci odpierdoliło?" Ujadanie sumienia i potencjalnych następstw czynów przerwało poruszenie w jakie wpadła cała okolica. Wątpliwości odeszły na drugi plan. Stało się coś bardzo złego i trzeba było działać. Tylko co? Odpowiedź zaświtała szybko. Wkurwili ducha tego miejsca. A biorąc pod uwagę, że jedyną teraz żyjącą osobą z tym miejscem związaną był Kapturek. To Loftus i Leo musieli nie podołać. Czy strzelili dziewuchę po twarzy czy ją rozwścieczyli... to nie było ważne. - Detlef! - ryknął w khazalidzie Galeb - Las się wkurwił i idzie na chatę! Przytomni w nocy przenieśli wszystkie rzeczy do chatki. I o ile Galeb miał przy sobie nóż i młot... o tyle w środku zostało parę ważnych rzeczy, bez których dalsza podróż będzie bardzo ciężka. Runiarz rzucił włóczęgę na ziemię i pobiegł do chatki. - Bierz ładunki i spieprzamy stąd! - krzyknął jeszcze do kuzyna. Musiał zgarnąć plecak. Prócz ekwipunku miał z nim księgę i narzędzia, których potrzebował. Pancerz to była kwestia drugorzędna w chwili zagrożenia. Potem... potem jazda na polanę i poszukać wyjścia z tej gęstwiny. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 11-12-2018 o 11:38. |
11-12-2018, 12:14 | #256 |
Reputacja: 1 | Oleg Obudził się w połowie drogi do drzwi wyjściowych, a to, co wziął za napad bólu głowy okazało się krasnoludzką łapą zaciśniętą na czaszce. Zdążył ledwo warknąć i wylądował na wilgotnej ziemi. Wiedział, co się święci i chciał nawet jeszcze napyskować, albo choć spojrzeniem dać do zrozumienia, żeby się oprawca się streszczał, lecz nim rozeznał się w sytuacji spadły pierwsze ciosy i lewa powieka szybko się zamknęła na dobre. Tylko prawym okiem mógł spojrzeć w kaprawe krasnoludzkie gały, ale raczej nie nawiązał żadnej nici porozumienia. Nie bronił się przed kolejnymi uderzeniami. Pierwszy ból złagodził krążący we krwi alkohol, drugi cios fakt, był bolesny, po trzecim twarz była już całkowicie odrętwiała, a czy padły kolejne już nawet nie był pewien. Przebudził się, kiedy w nozdrza dostała się mieszanka kwi, śliny i piachu. Zachłysnął się i zaniósł się kaszlem. Pozbierał się na cztery łapy i wypuścił potok krwi z ust. Twarz pulsowała niemiłosiernie, ale gdyby nie świeża opuchlizna i naciągnięta do granic skóra sam do siebie by się roześmiał. `Długo kazali mi czekać.` Kiedy w końcu wtoczył się z powrotem do chaty nie spojrzał na nikogo, a jedynie usiadł ciężko przy stole. |
11-12-2018, 23:36 | #257 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 12-12-2018 o 00:03. |
12-12-2018, 00:13 | #258 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
12-12-2018, 11:56 | #259 |
Reputacja: 1 | Cichy chrobot dochodził z ust Olega. Zdawał się znów zakrztusić krwią spływającą z rozbitego nosa do gardła. W końcu zaniósł się teatralnym śmiechem łapiąc się ostentacyjne za korbol. - Tak jest kurwa! - krzyknął rozweselony. - Bądźmy szczerzy, to musiało w końcu jebnąć. - powiedział do ogółu, po czym zwrócił się do dowódcy tego bajzlu - Jeśli chcesz zapytać pobitego, półprzytomnego pijaka i włóczęgę, którędy na szlak to to tak powiem ci. Ale powiem ci coś jeszcze. Wydaj rozkaz a efekt będzie zupełnie odwrotny. A wiesz dlaczego? Bo to nie jest armia. Masz zbieraninę szlamu! Pijaka, grajka, dwóch cwaniaczków i dwa zakute łby, którym też się wydaje, że trafili do pierwszego regimentu dupnastej kompanii jakiejś tam kurwa królowej. Komu chcesz rozkazywać? Ja się proszę o stryczek od ucieczki z koszarów pierwszego dnia! Samosądy, morderstwa i podważanie władzy były by karane podobnie, a za "wsadź sobie w dupę" do kapitana nasza ślicznotka w prawdziwej armii sama miałaby w dupie. Frietz w końcu opanował histeryczny śmiech - Ja na prawdę nic do ciebie nie mam, ale nie próbuj rzeczy niemożliwych, bo mogą się nie udać. A skoro nawet zacny Galvinson postanowił sobie mnie spizgać, a zakładam też, że rozkazu, ani pozwolenia nie było, to znaczy, że nawet on wie, że to nie jest armia, bo w takiej dostałby za to baty, albo karcer. Oleg wstał i spojrzał na kowala - Czyli albo jest idiotą, albo nas ma za idiotów. Bo albo wszyscy udajemy żołnierzy albo wcale się nie bawimy. Czy się mylę?... - zapadła cisza, a Frietz wpatrywał się w zasłoniętą twarz krasnoluda mimo, że sam wciąż nie widział najlepiej przez przymrużone, napuchnięte powieki. W powietrzu zawisło nieme "i co z tym teraz zrobisz?". Ostatnio edytowane przez Morel : 12-12-2018 o 11:58. |
12-12-2018, 12:53 | #260 |
Reputacja: 1 | Galeb będący w połowie pakowania swoich rzeczy i zarzucania ich na grzbiet przystanął na sekundę. W końcu Frietz wykazał się błyskiem rozumu, o który krasnolud go nie podejrzewał. I dużo dosadniej wyjechał do von Grunnenberga to co sam powiedział wcześniej, a zostało zignorowane przez śniącego o dupie jaśnie jej kurewskiej-mości Księżnej-Elektorce. - Za idiotę mam tu tylko jednego człowieka. - rzekł spokojnie - Człowieka, na którym ciąży krasnoludzka klątwa i gdybym w dzielnicy krasnoludzkiej w biały dzień poraził go z kuszy to co najwyżej wszyscy w koło by się oburzyli czemu marnuję dobry bełt. Ten człowiek ponoć dowodzi tą ekspedycją. Gdy skończył mówić wrócił do pakowania się. Widząc, że gęstwina tylko niebezpiecznie się porusza, a nie próbuje rozwalić chatki, kowal pospiesznie zebrał rzeczy, założył pancerz i wyszedł na zewnątrz. |