Przeciągająca się cisza sprawiła że ostatecznie Galeb pokręcił głową.
Jawnie oskarżył właśnie Barona o brak kompetencji i podważył całego, pożal się Przodkowie, "żołnierskiego ducha drużyny".
To naprawdę już było męczące.
W sąsiednim pokoju rozległ się krzyk dziewczyny, który stawał się coraz głośniejszy. Rozległy się też krzyki Loftusa i Leo. W pierwszym odruchu Galeb chciał wparować do pokoju zająć się tym, ale zdał sobie sprawę że nie można niańczyć wszystkich.
Poza tym dwoje dorosłych ludzi powinno sobie poradzić z dziewczyną.
Podszedł więc do skacowanego Olega, chwycił za kudły i szarpiąc pociągnął ku drzwiom wyjściowym.
Miał zamiar zaprowadzić łazęgę do obozu i tak mu obić mordę, aby do końca życia zapamiętał, że krasnoludom się napitków nie podbiera. Ani nie opuszcza szeregu stojąc w pierwszej linii.
Nawet odpuszczając kwestię babki, dziewuchy i tego cholernego wilkołaka, włóczędze się po prostu za jego odpały należało.
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 10-12-2018 o 23:19.
|