Dorothy, która właśnie siedziała w swoim “biurze” i pisała coś na laptopie obrzuciła Cooke zaciekawionym spojrzeniem.
-
Taaaak?- przyciągnęła to pytanie złożone z monosylaby. “T” jednak nie odezwała się ani słowem, przybliżając swoją twarz jeszcze bardziej do twarzy Lie. Tak, zdecydowanie chciała ją pocałować… Dorothy pierwsza wykonała ruch i zatopiła swoje usta w ustach Cooke, co najwyraźniej bardzo się najemniczce spodobało, nie przestawała bowiem z pocałunkami i łapczywym skubaniem ust Dot, chwytając nawet jej twarz w dłonie.
Lie wydała z siebie pomruk zadowolenia chwytając swoimi dłońmi jej, po chwili jednak wyślizgnęła się z objęć kobiety. Nie puściła jednak jej dłoni tylko pociągnęła ją za sobą w głąb namiotu. Próbki, które pozyskała były zbyt cenne by narażać je w tak głupi sposób. “T” dała się grzecznie zaprowadzić Dorothy gdzie trzeba, przy okazji kokieteryjnie języczkiem wodząc przez chwilkę po swych ustach. Oddychała szybko i płytko, wyraźnie podniecona…Co też szybko udzieliło się rudej. Więc gdy dotarły do “sypialni”, która była już przesunięta i trudno byłoby domyślić się, że klika godzin wcześniej z kimś innym Dot dzieliła to miejsce, Dot szybkim ruchem zdjęła koszulkę i pocałowała najemniczkę raz jeszcze.
“T” mruknęła zadowolona z kolejnego pocałunku, przez chwilę wpatrując się w biust Dorothy, po czym sama ściągnęła koszulkę prezentując nagie piersi. Uśmiechnęła się do Lie, po czym wprost rzuciła na nią wygłodniale i z chichotem.
-
Auć, Auć, Auć…- Dot zaczęła skarżyć się z wyrzutem gdy kabura pistoletu wbiła się jej w ciało.
-
Przepraszam - Szepnęła “T”, składając kolejny pocałunek na ustach Dot, i nieco się nad nią uniosła. Następnie usta i dłonie najemniczki zaczęły wędrówkę po ciele Lie, najpierw po szyi, następnie ramionach i piersiach, gładząc skórę, całując ją, muskając ustami i językiem. Przez chwilkę pieściła suteczki Dorothy palcami pod biustonoszem, po czym wznowiła wędrówkę schodząc na brzuch, gdzie zatoczyła kółko wokół pępka, a następnie poświęciła odpowiednio dłuższą chwilę przy “zranionym” miejscu, pieszcząc je czule.
-
Czy już lepiej? - Spytała, jednocześnie sama szarpiąc się z własnymi spodniami jedną ręką, by po chwili się ich pozbyć i być już całkiem nagą, za moment wracając ku górze, ku twarzy Dorothy. Ich ciepłe, miękkie piersi naparły na siebie, gdy najemniczka przylgnęła do swojej kochanicy ponownie twarzą w twarz.
Dorothy również wykorzystała ten moment na pozbycie się reszty ubrań.
-
Powiedzmy, że ci wybaczam tę brutalność.- Wyszeptała Dot wciągając do płuc powietrze przesycone zapachem ciała kobiety w jej łóżku. Kobiety, której pozwoliła jeszcze przez kilka chwil pieścić i całować swoje ciało. A po ich upływie sama zajęła się dodawaniem przyjemność, którą sama tak szczodrze otrzymała.
Zaczynając od ust, przez szyję i piersi aż po brzuch, całując i liżąc poznała i smakowała każdy centymetr ciała najemniczki...póki ta nie zaczęła wić się pod tymi zabiegami i prężyć wśród cichutkich jęków, wbijając palce w posłanie na którym leżała. Po kilku dłuższych chwilach, ciężko oddychając, głaskała głowę Dorothy przy swoim brzuchu…
-
Teraz ty kochana? - Szepnęła w końcu “T”.
-
Jeszcze się pytasz?- Lie podciągnęła się wyżej, przyglądając z zadowoleniem Cooke.
-
Połóż się wygodnie - Powiedziała najemniczka, uniesiona na łokciach i wpatrująca się w twarz Dot, której nie trzeba było dwa razy prosić. Posłusznie wykonała polecenie oddając się całkowicie w ręce Cooke.
Z zadziornym uśmieszkiem na ustach najemniczka omiotła spojrzeniem całe ciało Dorothy, po czym namiętnie ucałowała ją w usta, jednocześnie dłonią sunąc po całym jej ciele, od ramiona, przez pierś, brzuch, biodro, udo… i jeszcze niżej. Kolano, łydkę, a w końcu i stopę. Spojrzała jeszcze raz na Lie, uśmiechnęła się, po czym ujęła jedną z jej stóp w obie dłonie i zaczęła czule całować. Paluszek po paluszku, delikatnie i powoli, delektując się każdą chwilą i centymetrem ciała kochanki. Po chwili, do ust dołączył i języczek, błądząc po stopach Dot w każdym zakamarku, aż w końcu i najemniczka zaczęła ssać ustami paluszek po paluszku…
Świat Dorothy skończył się do tego małego fragmentu jej ciała. Właściwie to ona pozwoliła mu się tak skończyć wypierając z umysłu wszystko inne, by całą przestrzeń zająć mogła ta chwila, ta kobieta i te niezwykłe doznania, które Cooke jej zafundowała. Zduszone jęki i westchnienia, które w nocnej ciszy uśpionego obozu rozbrzmiewały nadzwyczaj głośno miały tylko jeden cel- uświadomić “T”, że jest na właściwej drodze...z której najemniczka w pełni skorzystała przenosząc się w końcu powoli w wyższe rejony Dorothy, gdzie wprawny język, usta i paluszki, zajęły się w końcu kwiatem pani doktor, zaprowadzając ją na szczyty rozkoszy.
~
Gdy opadło to rozkoszne odrętwienie, które towarzyszy miłosnym igraszkom, Lie, oparta na łokciu, mogła poświęcić trochę czasu na ponowne podziwianie uroków ciała leżącej tuż obok “T”. Naga najemniczka przeciągnęła się niczym kocica, po czym przekręciła, na bok. Leżąc na jednej ręce, zwrócona twarzą do Dot, drugą ręką wodziła leniwie po ramieniu kochanki, spoglądając w jej twarz.
Przez naprawdę długą chwilę obie milczały, zauroczone chyba własnym widokiem, i tym co właśnie przeżyły.
-
To ten... - Zaczęła dosyć nietypowo “T”.
-
Tak?- Głos Dot był miękki i aksamitny i zmysłowy.
-
No… co teraz? - Najemniczka teatralnie zatrzepotała rzęskami -
Gadamy o czymś, przytulamy się i słodko śpimy, mam się wynosić...
-
Zostań.- Ruda przytuliła się do Cooke. Można było wyczuć jak porusza się od zduszonego chichotu.-
To taki kamuflaż czy jak? Ten cały twój image.
-
Huh? - Zdziwiła się “T” i… pacnęła Dot dłonią po biodrze -
Mało gadam, zawsze tak miałam.
-
Nie o to mi chodziło. Tam przy rzece… myślałam, że nie dasz się ruszyć… byłaś wściekła.- Dorothy jak mogła powstrzymywał śmiech, który wywoływały wspomnienia gonitwy.
-
No bo to był trochę durny pomysł, a potem się zraniłam, no i byłam podwójnie wkurwiona - Kobieta odrobinę się przesunęła względem Dorothy, i obie zetknęły się czołami. Tammi miała zamknięte oczy -
To nie tylko robota. Po prostu serio nie chcę, żeby coś ci się stało.
-
Ja też nie.- Zapewniła ją szybko i do tego gorąco Dot.
-
To… nie rób nam na złość - “T” otworzyła oczy, po czym skubnęła usta Dorothy -
Bo przyleję pasem - Dodała wielce poważnym tonem.
-
Czyli to o to chodziło.- rudowłosa gwałtownie opadła na plecy.
-
Takie zabawy to następnym razem - Powiedziała “T” po czym korzystając z okazji jak Dorothy leży, lekko ukąsiła ją w lewy suteczek, przy okazji odrobinkę szczerząc ząbki.
-
Nie masz jeszcze dosyć.- Dot zaśmiała się, ale nie poruszyła, na co Cooke kilka razy ucałowała delikatnie ową pierś, po czym przytuliła się do niej policzkiem.
-
Pójdziesz za mnie w krzaczki? Bo za wygodnie mi się leży… - “T” przejechała leniwie pazurkami po biodrze Dot.
-
Twoja czy Marcusa tura?- Lie straciła rachubę czasu.-
Bo ja to tylko tutaj mam trochę prywatności.- poskarżyła się.
Najemniczka spojrzała na zegarek na nadgarstku.
-
Jest prawie druga… jeszcze Marcus przez godzinę.
Dorothy skrzywiła się. Zaklnęła pod nosem. Uniosła lekko głowę napinając mięśnie brzucha, by po chwili pozwolić głowie znowu opaść i rozluźnić mięśnie całego ciała.
-
Zawsze można iść w przeciwną stronę niż miejsce gdzie on siedzi - Powiedziała po chwili konspiracyjnym szeptem Cooke.
-
Aha…- burknęła niezadowolona ruda.
-
No co jest? - “T” uniosła się na łokciu i spojrzała Dorothy w twarz.
-
Nic.- Dot skłamała nieudolnie.-
Byłaś już na zastrzyku u Kim?- zmieniła szybko temat rozmowy.
-
Tak, byłam. A ty nie zmieniaj tematu - Najemniczka szturchnęła łokciem rudowłosą.
-
Jest już późno, a ja chciałam jeszcze coś zrobić. - Dot odpowiedziała takim tonem, jakim odpowiadają ludzie do tego przymuszeni. Trochę zniecierpliwionym, a trochę zniechęconym.
-
...i te plany mnie nie dotyczą, albo w nich przeszkadzam? - Powiedziała poważnym tonem “T” i usiadła, spoglądając uważnie w twarz pani doktor -
Wystarczy powiedzieć… - Dodała jakby naburmuszonym tonem, wzruszając dla odmiany jednym ramieniem.
-
Jest już zwyczajnie za późno na to co chciałam robić.- Lie powiedziała rozbrajająco szczerze.-
Ale spokojnie, jutro też mogę to zrobić. - Na jej twarz wróciła wesołość i jakieś takie przekorne ogniki zatańczyły w oczach.
- Zostaniesz czy wolisz na świeżym powietrzu mnie pilnować?
Ona dla odmiany wcale nie miała ochoty podnosić się, obie ręce założyła za głowę i tak przyglądała się rozmówczyni.
-
Jakbyś chciała, to mogę zostać - Uśmiechnęła się przelotnie “T”, ale i tak sięgnęła po swoją koszulkę.
-
I nie boisz się komentarzy?- Dot spytała pół żartem pół serio.
-
Wiesz gdzie ja to mam? - Odpowiedziała podobnym tonem najemniczka, zakładając koszulkę.
-
Gdzie?- Dorothy zapytała prowokacyjnie, ale i ona podniosła się i zaczęła ubierać.
-
Nie udawał takiej niedojdy - Cooke odwróciła się do rozmówczyni tyłem, po czym wymownie poruszyła tyłkiem w jej kierunku, jednocześnie zgarniając z podłoża swoje spodnie.
-
Ja wiem, umysł jest bardziej pociągający.- Ubrana Lie podeszła do swojego plecaka, pogrzebała w nim trochę i wyciągnęła butelkę whiskey. Pomachała nia przed oczyma najemniczki w niemym wyrazie zapytania.
-
No jeszcze pytasz - Najemniczka pospiesznie wciągnęła na siebie spodnie, z wyraźnie uradowaną miną, wywołaną pojawieniem się flaszki.
-
Szkła niestety nie mam. - W głosie rudowłosej kobiety pobrzmiewały przeprosiny gdy podawała butelkę swojemu gościowi.
-
Meh - Wzruszyła ramionami “T” i golnęła porządnego łyka, po czym uśmiechnęła się do rudowłosej, oddając jej flaszkę -
Spoko jest… a ja się zaraz posikam! - Syknęła, już bez uśmiechu, przykładając dłoń do okolic pępka.
-
Tylko nie tu.- Dorothy chwyciła Cooke za ramię i pociągnęła w kierunku wyjścia. Chwile mocowała się z zamkiem, który jak na złość nie chciał się ruszyć. a gdy już udało jej się go otworzyć zamaszystym ruchem wyrzuciła tkaninę na zewnątrz tworząc tym samy przestronne wyjście z namiotu.
-
Czekaj… moje klapki.. idziesz też? - Najemniczka gramoliła się w owym wyjściu i zdecydowanie była nieco za głośna jak na panującą porę…
-
Ciiiiiii- Lie starała się uciszyć “T” podążając za nią tam gdzie nawet król piechotą chadza.
….
Po paru minutach, kilku chichotach, jednemu potknięciu i chyba gdzieś tam w oddali wymownemu chrząknięciu Kaaia w ciemności obozu, obie kobiety wróciły do namiotu Dorothy. “T” jak stała, tak ulokowała się w ich wcześniejszemu gniazdku miłości, jedynie ściągając po drodze obuwie.
-
Zmęczona? - Spytała Dot.
-
Nie.- Ta zaprzeczyła siadając znowu przed laptopem. Większość pracy już odwaliła wszcześniej dlatego mogła sobie pozwolić na zabawianie od czasu do czasu swojego gościa.
A nad ranem, gdy “T” szykowała się już do wyjścia, tuż po długim i namiętnym pocałunku szepnęła najemniczce jeszcze do ucha.
-
Skłamałabym mówiąc, że to co chciałam jeszcze zrobić nie dotyczyło ciebie, i że nie przeszkadzałabyś w tym.