"Gustaw w pełnej zbroi płytowej ozdobionej mnóstwem pozłacanych czaszek, gryfów i komet o dwóch ogonach jechał na opancerzonym gniadoszu. Rumak był większy od przeciętnego wierzchowca i kilka stóp. Razem prezentowali się imponująco.
Za Gustawem, który był w obleczony szarfą sugerującą stopień kapitana podążał na kruczoczarny wierzchowcu Loftus w szarych szatach. Skromnych, ale widać było, że nie tylko są praktyczne, ale zapewniają osłonę przed pogodą. Dzierżył w dłoni kostur misternie zdobiony a miecz kołysał się co jakiś czas uderzając delikatnie wierzchowca pod nim.
Obok maga jechała Leonora. Piękne, gładkie lico było lekko osłonięte kapturem czarnym kapturem z wszywką złotą na brzegu. Jej estalijskie ciało okrywał płaszcz w tej samej tonacji a włócznia, którą dzierżyła w prawicy błyszczała imponująco.
Za nimi szedł Detlef odziany od stóp do głów w krasnoludzką zbroję a na napierśniku, hełmie i tarczy mieniły się czerwoną poświatą runy. Runy także znajdowały się na jego solidnym toporze a wszytko to stworzył idący obok Galeb w złotych szatach narzuconych na ciężką zbroję z większą ilością run i innych inskrypcji.
Diuk szedł w błyszczącej zbroi i olśniewał. Imponował wielkością a halabarda, którą trzymał w dłoniach przypominała dzieło sztuki. Zabójcze dzieło sztuki.
Oleg z Walterem jechali za nimi na rączych rumakach. Nie tak potężnych jak Barona, ale ścigłych i zwinnych. Walter był przyodziany w piękny strój w różnych kolorach a w dłoniach trzymał mandolinę i przygrywał przepięknie. Łuk w kołczanie przy siodle był misternie zdobiony a strzały miały oślepiająco białe lotki. Oleg natomiast odziany w praktyczny bury strój spod którego przeświecała błyszcząca kolczuga prezentował się jak nigdy dotąd. siedział wyprostowany a jego bystry wzrok krążył po zebranym tłumie.
Jechali tak przez Nuln wśród wiwatującego tłumu a na końcu pochodu stała Czarna Gwardia Elektorki. Między nimi stała Jaśnie pani cudnej urody i w złotych szatach. Uśmiechała się na widok nadjeżdżających i po chwili nachyliła się do stojącego po jej prawicy Berta mówiąc coś mu na ucho. Ten skłonił się dworsko i zaczął przemawiać..."
Słońce przez okno oślepiało budzącego się Gustawa. Ten wypoczęty usiadł na łóżku i pokręcił głową.
~ To tylko sen.~ Wymamrotał i wstał. Wyszedł i oddalił się do chałupy by przemyśleć parę spraw i nagrzać się słońcem. Obmył się w strumieniu i usłyszał jęki. Wstał i ruszył w kierunku dochodzących za winkla dźwięków. Tam Galeb okładał Olega pięściami.
- Daj mu już spokój. Bo nas nie wyprowadzi stąd.- Wtrącił się i jeszcze chciał coś powiedzieć gdy usłyszał krzyk Kapturka.
Poderwał się i podbiegł do chaty. Na podłodze leżała dziewczyna w objęciach Leo.
- Co tu się dzieje!? Coście narobili?- Pytał z przejęciem. - Czy ona nie żyje?- Zapytał z przejęciem, po czym wtrącił się Galeb z wieściami, że las atakuje.
- Ja piernicze! Czy wszystko musi się walić jak na chwilę się Was nie pilnuje?- Popatrzył na zebranych.
- Zbierać rzeczy i wypad. Przy najbliższym obozie musimy objaśnić kilka spraw.- Dorzucił i nakazał wyruszenie.
Gdy wszyscy rozeszli się podszedł do Loftusa i Leo.
- Wytłumaczcie co się stało. Teraz nie ma już czasu. Nikt nam nie pomoże w tym miejscu a mamy misję. Od teraz mam w dupie okolicę i jej problemy. Idziemy wykonać rozkaz i nie zajmujemy się niczym.- Podsumował i wyszedł zabrać swoje rzeczy i wszedł do pokoju Babci i na zaplecze wziąć kilka rzeczy, które wydawały mu się przydatne przy opatrywaniu i leczeniu.
- Teraz słuchać. Jedziemy i już nie wdajemy się w awantury i nie zajmujemy się okolicą. Mamy zadanie i koniec. Jak się komuś nie podoba to zaraz Kapral przemówi inaczej do Waszych łbów. Teraz jedziemy a na postoju obmyślimy dalszy plan. Już miał ruszyć gdy stwierdził, że w sumie to nie wie dokąd.
- Mam już dość tych czarcich zabaw! Rozpalać pochodnie czy inne otwarte źródła ognia i idziemy. Mieczami wytniemy sobie drogę.- Popatrzył po pozostałych i zwrócił się do Olega.
- W którą stronę najszybciej na szlak się przebijemy?- Rzucił już dość nerwowym głosem.