Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2018, 16:16   #311
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Kilka dni temu

Torikha ucieszyła się z zapłaty, którą dostała od sługi Omara. Oczywiście, że była w szoku, bo wszak nie przywykła, by ktokolwiek płacił jej w złocie lub wysyłał do niej posłańca z wykutymi na pamięć, oratorskimi podziękowaniami. Dlatego też bez słowa skinęła głową, dziękując strażnikowi i zaraz skryła się za drzwiami, czerwoniutka jak dorodna różyczka na całej twarzy. Sakiewka w jej dłoni była ciężka i dziewczyna, wyobrażała sobie w niej niebagatelne sumy, tym bardziej, że ostatnimi czasy, żyła na ciągłym minusie.

Usiadłszy przy stole, wysypała monety, by móc je przeliczyć. Nadzieje na wielkie bogactwo szybko prysły, gdy po blacie potoczyło się dwadzieścia złotych talarów. Cóż… czego się ona niby spodziewała? Figurki z diamentu?
Głupia… głupia, głupia, głupiutka.

Półelfka uśmiechnęła się do samej siebie, dziękując swej bogini za dar, który postanowiła przeznaczyć, na pokrycie medykamentów dla Phandalinczyków, jakie zamówiła w składzie. Tymczasem zabrała się do przyrządzenia skromnego śniadania.
Kurmalina nie bardzo przejmowała się swym potomstwem, toteż kapłanka nie miała oporów, by w końcu… po tych wszystkich dniach opiekowania się wrednym drobiem, zjeść upragnione, ulubione i długo oczekiwane JAJKO!
Melune wyjątkowo czuła się na fali. Nie tylko uratowała komuś życie, ale i zarobiła prawdziwie pieniądze, oraz zjadła królewską strawę. Jedyne czego jej do pełni szczęścia brakowało, to nie czego, a kogo - Jorisa.

Gdzie był myśliwy i co właśnie robił? Czy był bezpieczny, czy o niej myślał?
Nie planowała zanadto rozmyślać nad pytaniami, bo po pierwsze nie za bardzo miała jak uzyskać w tej chwili odpowiedzi, a po drugie… gdyby odpowiedź byłaby niezgodna z tą, którą życzyła sobie usłyszeć… nie za bardzo wiedziałaby co dalej ze sobą począć.
Zajęła się oporządzeniem domu i kapliczki, a gdy po południu dotarła karawana z Neverwinter. Kobieta poszła się popytać, czy wszystko u wszystkich w porządku, czy droga spokojna i czy nie wiedzą przypadkiem kiedy przyjdzie zima.
Nie - nie wiedzą. Może wkrótce, a może nie.

Wieczorową porą od pracy oderwał ją nagły raban jaki podniosła Turmalina. Kurzysko gdakało i awanturowało się jak niepyszne, wzbijając tumult kurzu z ziemi, próbując zademonstrować potęgę swoich skrzydeł, które mimo to nie pozwalały oderwać się jej od ziemi. Obiektem tej uwagi okazał się czarny ptak podobny do kruka, choć nieco od niego mniejszy i z nietypowym żółtym dzióbkiem. Przystanął sobie na strzesze chałupy i najwyraźniej niewiele sobie robił z napastniczki, o ile w ogóle ją zauważał. Pomijając fakt, że nie był to typowy mieszkaniec okolicznych łąk i lasów, już samo to było w sobie dziwne. Co więcej, ptak zdawał się przyglądać wyczekująco kapłance i przestępować z nogi na nogę... Na nogę, do której coś było uwiązane.

Krótka wiadomość nagryzmolona tak, że Kurmalina by się jej nie powstydziła głosiła:

„Druid rzyje. Garaele doglonda chorych. Nic poważnego. Widziano pół-elfa z bliznom przy Icespire. Kieś ruiny. Ide szukać. Kocham.
Dziubasek”


Autor wiadomości okrasił ją prostym rysunkiem przedstawiającym chyba... królika na króliku.

Rika spłonęła wielkim rumieńcem, przyciskając zwitek do piersi, głośno przy tym wzdychając. W końcu nie wytrzymała i kopnęła kuraka w zadek, by się w końcu przymknął, bo pobudzi wszystkie dzieci w okolicy. Kokoszka dziobła ją w nogawkę i zaczęła szarpać, by wyrazić swoją niechęć do dwunogiej i oskubanej perliczki, która nawet nie potrafiła upolować dla siebie dżdżownicy.
- Odczep się ode mnie ty czarci pomiocie - ofukała ją selunitka, trzepiąc nogą na lewo i prawo. Wtem naszła ją myśl, że może powinna odpisać. Pognała więc do domu, by wyszukać wolnego pergaminu i pióra. Skreśliła parę słów i wypadła na zewnątrz, ale skrzydlatego posłańca już nie było. Wydała z siebie cichy jęk zawodu, co kura skwitowała cichym „kokoko” i udała się do środka, dumnie kręcąc kuprem.

Tori zmięła odpowiedź w dłoni, po czym udała się w ślad za Kurmaliną, nadal przyciskając do piersi list, który zdąży tej nocy przeczytać jeszcze ze sto razy.

No nic… teraz pozostało tylko czekać.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline