Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2018, 20:50   #263
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Zaalarmowany przez Galeba Detlef wrócił do chaty zielarki... czarownicy... w sumie wszystko jedno, bo i tak stara witała się teraz ze swoimi bogami, kimkolwiek by oni nie byli. Nie to, żeby nic nie zauważył wcześniej i nie czuł się nieswojo spoglądając na otaczające polanę krzaczory, które jakby potroiły ilość kolczastych gałęzi wyciągających się w kierunku chaty.
- Jeszcze tylko cholernych elfów brakuje... - splunął z niesmakiem i wszedł do środka.

Tam akurat trafił na atak wściekłości Estalijki, tyradę Frietza skwitowaną przez niego oraz odpowiedź Galvinssona. W tym czasie Thorvaldsson spokojnie pozbierał swoje klamoty i w milczeniu skierował się do wyjścia. Wychodząc omiótł spojrzeniem twarze obecnych, po czym opuścił izbę.

Na zewnątrz przystąpił do mocowania ekwipunku tak, aby nie przeszkadzał w marszu.
- Się porobiło, kuzynie. - Zagadał do Kowala Run poprawiając paski plecaka. - Śnieg długo zbiera się pod szczytami, ale jak już pójdzie lawiną, to nie ustoisz choćbyś chojrak był większy od innych... - stwierdził filozoficznie. - Będzie trzeba wybierać... - dodał.

- Właściwie to po kiego wała pchamy się na przełęcz? Co nas powstrzymuje przed tym, żeby pójść dalej albo w innym kierunku? Ogłoszą nas dezerterami? Ha! I co z tego? - rzekł z lekceważeniem. - Na razie nie potrafią swojej ziemi obronić przed psami Wernicky'ego, a żeby uznać nas za dezerterów, a nie zabitych na ten przykład, to musiałby ktoś na nas donieść... - spojrzał wymownie na chatę i swoją skrzynkę z ładunkami.

- Har har! Żartuję, kuzynie. - Roześmiał się po chwili. - Jednak sprzeciw wobec von Grunenberga to i tak prawdopodobny stryczek, jeśli mielibyśmy kiedyś wrócić... - ocenił. - Zatem wracać nie ma po co. A jest po co kontynuować misję? Co nas czeka po wykonaniu zadania? Złoto? Chwała? Czy raczej kolejne samobójcze zadanie zlecone przez przeklętych umgi... - splunął na ziemię. - Jak dotąd ani bogactwa ani zaszczytów służba dla Wissenlandu mi nie przyniosła - same kłopoty jeno... - zamilkł mocując się z uprzężą skrzynki z ładunkami.

- Niech stracę - zróbmy to, czego chce armia. Zablokujmy tę przełęcz. Ale na tym koniec. Już teraz zrobiliśmy więcej, niż na to zasługują. No i pytanie - jak to zrobimy? A właściwie - jak tam dotrzemy? I w jakim towarzystwie... to tutaj ma wybitne skłonności do robienia sobie krzywdy... - wyszczerzył się krzywo i spojrzał pytająco na Galeba.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline