Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2018, 10:09   #57
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
post wspólny

Angelo przyglądał się jak Tito łata czarnucha, paląc jedną fajkę za drugą. Był cichy, a to oznaczało, że jego śliczny łebek pracuje na najwyższych obrotach.

- Pies i informacje co tu się, puta, dzieje to jedno - odezwał się w końcu tak, żeby wszyscy go słyszeli - Nie możemy dać się rozpierdolić tylko dlatego, że nie wiemy co tu do chuja pana boga się dzieje. Jakieś panienki przeżyły? Niech Bliźniaki je zabezpiecza i to, co zostało z interesu. Potrzebna nam melina, gdzie będziemy mogli spać i opatrywać rannych. Tito, Javier, Hernan, Juan, macie coś, co by się nadawało? Melina o której... nawet szef nie będzie wiedział, ani nikt, kogo tu nie ma.

Mężczyzna obrócił się na pięcie.
- Kolejna sprawa - jak stoimy z bronią? Mogę załatwić u Sępa jakieś dodatkowe giwery dla nas i... - popatrzył na czarnucha - dla was, jeśli ściągniesz tu swojego szefa i zawiążemy jakiś sojusz. Przypuszczam, że za ten atak też będzie wkurwiony. Możemy się dogadać.

Zgasił papierosa i rozejrzał się po twarzach kumpli z gangu.
- I ostatnia sprawa, niech nikt, puta, ale to nikt nie łazi teraz w pojedynkę. Chodzimy wszędzie kupą, a przynajmniej we dwóch. Mamy wojnę i grunt, to nie dać rozpierdolić szeregów. Jeśli mamy umierać, to wszyscy, jak jebani bohaterowie, a nie po kątach jak... psy. - splunął. Metafora i ksywa ich szefa zbiegły się nie przez przypadek. Angelo był naprawdę wkurwiony na swój psychotyczny sposób

- Pukawki mogę załatwić - powiedział Ede. - Mam kuzyna, który zna gościa, który ma dojścia do broni wojskowej. Kilka karabinów i wiadra amunicji nikomu nie zawadzą, jakby coś.

Rewolucja się zaczęła. Hernan z uwagą słuchał głosów niezadowolenia. Pies był skończony, nieważne czy umrze przed świtem, czy dożyje późnej starości, jako el patrone Serpientes Valientes był skończony. Stracił dwie najważniejsze rzeczy jaką może cieszyć się przywódca. Zaufanie i posłuch. Nikt już nie miał wątpliwości, że jest umoczony w gównie po same uszy i nikt już nie bał się na głos wyrazić swojej opinii. Wszyscy za to domagali się odpowiedzi. Selcado nie dołączył do tego chóru, przysłuchiwał się rozmowie bawiąc się monetą, którą przekładał między palcami. Gdy Angel skończył mówić jeszcze przez chwilę dusił w sobie potok słów, jaki cisnął mu się na usta
- Ok, kurwa, chcecie iść na wojnę z pierdolonymi federales, kartelem, familią Uccoz a i pewnie Aztekami, jeśli Toudi mówi prawdę – spojrzał na dogorywającego czarnucha a potem znów na companieros – Na wojnach giną prawdziwi bandtios, ale ja umierać nie zamierzam. Mazaltan jest zbyt małe by się ukryć a wrogów jest zbyt dużo by się z nimi strzelać, nawet jak ma się wojskowe karabiny i wiadro amunicji. Czas rozpatrzyć inne rozwiązanie. W tym mieście nie czeka nas nic prócz trzymetrowego dołu. Wiem, że to nasz dom, ale nie chcę żeby stał się naszym grobem. Jestem zbyt młody i piękny, żeby umierać. Kocham życie, kocham cipki, pesos i dolary. A śmierć jest przerażająco ostateczna. Czas spojrzeć prawdzie w oczy. SV są w tym mieście spaleni.

- Jeśli to gówno między kartelami, nie ma na Ziemi dość głębokiej dziury byś się przed nimi schował, Herman. Widziałem to o parę razy za dużo. Ale drzwi są otwarte, droga wolna. - igła z nicią w rękach Tito Alvareza wbiła się w skórę pacjenta nieco głębiej niż tego wymagało szycie. - Piękniś ma rację, nie powinniśmy się rozłazić. I trzeba znaleźć tego durnia Ucho zanim ktoś go odstrzeli. Z panienkami wszystko w porządku. Poza Dolores. Póki co nasi azteccy "przyjaciele" spowodowali więcej szkód niż wrogowie z furgonetki. Broń to nie problem. Melina pewnie też się znajdzie. Znam człowieka, który zna człowieka... możemy zacząć wykonywać telefony zaraz po zakończeniu tej rozmowy - Tito skończył kolejny niechlujny szew stworzony przy pomocy zwykłej nici krawieckiej. Machinalnie odsunął powiekę Murzyna by sprawdzić, czy na pewno dobrze go uśpił i mogą swobodnie kontynuować rozmowę. Następnie podniósł się znad rannego, wyprostował, wyciągnął papierosa i powiódł wzrokiem po obecnych. - No dobrze, też jestem wkurwiony, ale Pies jest jednym z nas. Intrygowanie za jego plecami to tworzenie sobie kolejnego frontu i pozbycie się resztek sojuszników. Nie mówię, że powinniśmy mu pozwolić dalej przewodzić Wężom, ale pogadajmy z nim i wtedy albo bierzemy go do zespołu albo odstrzelimy mu ten durny łeb. Powinien sobie zdawać sprawę, że po tym co tu zaszło, jego wiarygodność wisi na włosku. Mam nadzieję że będzie miał dość cojones by się tu zjawić.

- Pies nas nie zostawi - powiedział jeden z Bliźniaków. - Zawsze stawał za nami murem. Musimy z nim pogadać. Szczególnie teraz. On zna ludzi na ulicy. Buja się z innymi gangami. Jeśli to przejęcie terenów, powiedzmy robione przez inny kartel, trzeba wykombinować czemu walą do nas jak do pierdolonych szczurów. Może ktoś z was ma jakiś telefon do kuzyna Psa. Tego, co siedzi u Uccozów? Może on będzie coś wiedział?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline