Gustaw rzeczywiście wpadł na świetny pomysł. Koryto strumienia było najłatwiejszą drogą do przebycia. Choć więc musieli pochylić się lub iść na czworakach, by nie wystawać zbytnio nad poziom wody, mogli przebić się na drugą stronę nieatakowani. O dziwo, zwierzęta juczne nie były atakowane.
Najłatwiejszą drogę do pokonania, jak zauważył Detlef, wybrał już Gustaw. Poza korytem strumienia krzewy rosły na tyle blisko siebie, że obojętnie którędy będzie się próbował przebijać, wyjdzie na to samo. Na przebicie się przez całość potrzebował, jak oszacował, dwóch zapalaczy. Musiał uważać przy tym, by i samemu się nie podpalić. I pamiętać, że każdy "poziomy" ruch skończy się atakiem pnączy i kolców.