- Dowodów dość, niestety nie ma komu przekazać. No, do skazania wieśniaka czy mieszczucha by wystarczyły, ale na taki ród to trzebaby, nie wiem, ręcznie napisanej notatki z planami buntu. Inaczej nikt w szkodę von Wittgensteinom nie wlezie. Trzeba to lokalnie załatwić. Tylko od dwóch dni łazimy, a nawet jednego sojusznika nie znaleźliśmy. "Dochtór" kolaboruje, wieśniacy są przygłupi albo zastraszeni, jak karczmarz - odparł von Essing.
Axel pilnował, Bernhardt gadał, Wolfgang czarował... Lothar zatem zajął się oglądaniem - kapłan sprawdzał kadzie i bimbrownicę, czy jak się to nazywało, szlachcicowi zostało zatem do przejrzenia składowisko butelek.