Zoren zamilkł, zachwycony zarówno faktem, że udało im się zdobyć tak potężny przedmiot magiczny, jak i wspaniałością pomieszczenia, w którym po chwili się znaleźli. Odruchowo wyciągnąwszy notatnik, rozglądał się przez chwilę, słuchając majordomusa - kim, lub czym była w ogóle ta istota? Uwięzionym przybyszem? Magiczną kreacją i elementem samej rezydencji? Tyle pytań, jeszcze nawet nie skończyli zagłębiać się w ruiny Cytadeli! Kiedy jego towarzysze zaczęli zadawać swoje pytania, alchemik uznał, że także musi doprecyzować kilka rzeczy.
- Tanisie, mam do Ciebie prośbę, której treści zapewne i tak się już domyślasz. Otóż, podczas projektowania wnętrza Twej nowej rezydencji, pamiętaj proszę o uwzględnieniu pomieszczenia odpowiedniego do wyposażenia jako laboratorium alchemiczne. Mogę przedstawić Ci odpowiednie specyfikacje odnośnie materiałów wykończeniowych i podstawowego umeblowania. Zaś do transparentnego rozmówcy - skłonił się uprzejmie majordomusowi - mam parę pytań, które mają na celu jedynie zaspokojenie ciekawości uczonego. Po pierwsze, i od razu przepraszam za mą obcesowość, kim lub czym jesteś Ty i wspomniani przez Ciebie słudzy? Związanymi z tym miejscem bytami, mistycznymi konstruktami, czy manifestacją magii samej rezydencji? Następne pytanie tyczy się zaś owych wystawnych posiłków - zakładam, że do już spożytego jadła nie odnosi się niemożność opuszczenia rezydencji przez przedmioty w niej stworzone? W przeciwnym razie opuszczenie jej po posiłku, a przed ukończeniem pełnego cyklu układu pokarmowego mogłoby wiązać się z dość nieprzyjemnymi efektami - a niestety magia ma czasem tendencję do lekceważenia fizjologii istot żywych na rzecz prostoty.