- Eee... Powiedzmy, że jego stan nie uległ zmianie ostatniego wieczora - odparł wymijająco. - Trzyma formę odkąd go poznałem, nigdy nie choruje. Twardy gość, zresztą to widać - paplał dalej, choć czuł, że mówi od rzeczy. - Tommy jestem, tak w ogóle. Miło cię poznać - przeszedł wreszcie do konkretów. - Cieszę się, że nic ci nie jest. Trochę się o ciebie martwiliśmy, gdy przytomnie nawiałaś, ale w sumie dobrze zrobiłaś, bo ten szajbus był naprawdę dobry. Właściwie co to był za jeden? Bo nie wmówisz mi, że to jakiś nawiedzony fan?