Zingger skończył oględziny szopki. Przyjął od matołka butelczynę, którą potem ukradkiem chciał gdzieś wylać.
- Nic tu po nas. Chodźmy, pójdźmy. Wnioski można skonsumować na barce.
To mówiąc udał się na "Syrenkę". Gdyby jednak dostrzegł wcześniej jakiś kramik, gdzie można nabyć bełty do kuszy, to ochoczo z tej sposobności skorzysta.
Na barce podzielił się wątpliwościami z towarzyszami.
- Nie wiem co począć z tym proszonym obiadem u Russeaux. Może zakończyć sprawę właśnie podczas tego posiłku. Jeśli Pani Magritta jest zmutowana, to tutaj wystarczy zwykły donos do odpowiednich władz. Chociaż czekajcie, nie! Zapomniałem o edykcie o tolerancji, jego mać. Nikt jej nie uwięzi. To może rozwiązanie siłowe? Jak sądzicie? - powiódł wzrokiem po kompanach. |