Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2018, 11:34   #268
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Most kołysał się lekko pod Fungim i Rysiem. Deski i liny skrzypiały cicho, gdy powoli stawiali krok za krokiem. Kiedy doszli do połowy, ujrzeli w świetle lampy przeciwległą ścianę urwiska i otwór w niej. Usłyszeli też głośny skrzek, a po nim kolejny i jeszcze jeden. Jakieś latające stworzenia zwoływały się, uderzenia skrzydeł zrobiły się głośniejsze. Krasnolud uniósł na chwilę lampę i aż przykucnął, gdy niewiele nad nim przeleciał potwór, przypominający gada ze skrzydłami i potężnym dziobem.

- Osz ty skurkowańcu! Do przodu Ryś, do przodu!


Ruszyli, a stwory zaatakowały. Pierwszy stracił koordynację, gdy jego błoniaste skrzydło przedziurawiła strzała wystrzelona przez Camdena. Gwałtownie skręcił i z przenikliwym skrzekiem zanurkował pod mostem. Ryś wyczekał na odpowiedni moment i pchnął włócznią. Poczuł jak ostrze zagłębia się w ciele potwora, a potem nagłe szarpnięcie, które rzuciło nim na liny. Udało mu się szczęśliwie wyciągnąć broń, nim ranny gad ściągnął go w przepaść. Pozostałe starały się trafić Fungiego, ten jednak jakimś cudem uchylał się przed ich atakami. Pobiegli, a stwory ponowiły atak tuż przy drugiej ścianie. Tym razem krasnoluda opuściło szczęście, a ostry dziób uderzył go w bok głowy. Fungi zachwiał się mocno, a Ryś uniknąwszy podobnego losu skoczył w przód wpychając go bez ceregieli w korytarz. Przetoczyli się po kamiennej podłodze, lampa na szczęście nie potłukła się. Zakrzyknęli głośno, by dać znać kompanom, że dotarli na drugą stronę.

- Chyba jeszcze trzy… nie jestem pewien… - Liward wytężał wzrok.

Wszedł na most razem z Camdenem. Gady zawróciły gdzieś nad nimi i zaczęły pikować. Łowca strzelił na oślep, a ułamek sekundy później stwór wpadł na niego, kłapiąc dziobem i szarpiąc ciało pazurami. Camden upadł i jego głowa wisiała już za krawędzią mostu. Liward szybkim cięciem odciął jednak głowę potwora, podniósł towarzysza i pociągnął za sobą. Dobiegli szczęśliwie do dwójki po przeciwnej stronie.

Kea z Iskrą ruszyły ostatnie. Półolbrzymka ściągnęła jednak tarczę z pleców, wiedziała, że nie wszystkie gady zginęły. Trzymała ją mocno, by osłonić siebie i trzymającą się blisko niej czarodziejkę. Potwory nie odpuściły. Pazury kolejnego ześlizgnęły się po orczej tarczy niesionej przez Keę. Wściekły Camden przymierzył tym razem dokładnie. Ostatni pozostały przy życiu gad zrezygnował i odleciał.


Korytarz po drugiej stronie przepaści kończył się niewielkim, ślepym pomieszczeniem. Na jego środku ujrzeli kwadratową, żelazną klapa w podłodze. Klapa miała zawiasy i zamek z dziwnego kształtu dziurką na klucz.

 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline