Tommy'ego zaskoczyła zmiana tematu, dopiero po chwili dotarło do niego, że to pewnie dlatego Q chciała się z nimi spotkać. Chyba popełnił błąd, że tu przyjechał.
- Wybacz, nie mogę niczego powiedzieć, bo... - zrobił dłonią gest pistoletu i przystawił sobie do skroni. - Lepiej o tym nikomu nie rozpowiadaj, inaczej ciebie też mogą... - przesunął palcem po gardle. - Ale kosmitą nie jestem - mrugnął do niej okiem.
Chłopak miał nadzieję, że wybrnął z niewygodnego tematu. Cholera, jak mógł być tak głupi, żeby tu przyleźć w biały dzień z odsłoniętą twarzą? Myślał, że Q naprawdę chciała im podziękować, że okaże się cenną wskazówką do rozszyfrowania zagadki wariata z nożem. Ale może chociaż to ostatnie nie było do końca stracone? Nie mógł jej zarzucić wprost kłamstwa, ale mógł zagrać kartą strachu. Oczywiście to nie jego miała się bać.
- Szkoda, że niczego nie wiesz o tym wytatuowanym typku, miałem nadzieję, że wskażesz nam jakiś kierunek do niego, a tak będziemy musieli czekać na jego kolejny atak - powiedział beztroskim tonem. - Mam nadzieję, że masz dobrą ochronę. Twoja managerka zmieniła zdanie co do grożącego ci niebezpieczeństwa? Wiesz, z fanatykami nie ma żartów, są zdolni do wszystkiego.