Daykyn odprowadził wzrokiem wychodzącego Kła. Pokręcił głową po czym wstał i podszedł do karczmarki.
- On nieco mija się z prawdą - powiedział. - Każdy płaci za siebie, więc gdy tylko nasz kotek wróci, to zapłaci za wszystko, co zjadł i wypił.
- Mam nadzieję, że mimo niezbyt pochlebnej opinii, jaką mi wystawił, dostanę pokój?
Sarel obrzuciła Daykyna uważnym spojrzeniem, po czym (najwyraźniej doszła do wniosku, że kotowaty przynajmniej w części mówił prawdę) odpowiedziała:
- Tak, zaraz pokażę, który to.
Być może uznała, że lepiej chronić przed niepoprawnym uwodzicielem nie tylko córki, ale i inne służące.
- Proszę bardzo - powiedziała, otwierając drzwi do pokoju.
Wnętrze zdecydowanie odstawało od standardów, obowiązujących we dworze w Zielonej Dolinie, ale Daykyn nie zamierzał tego mówić. Poza tym najważniejsze było, że pokój był czysty. No i - nie da się ukryć - był urządzony w znacznie lepszym stylu niż byle wiejska chata.
- Bardzo tu przyjemnie - powiedział. - Zostanę tu przynajmniej jedną noc.
Zostawiwszy bagaże w pokoju Daykyn wyszedł najpierw na korytarz, a potem na ulicę, by poszukać bądź towarzyszy, bądź zapasów na dalszą podróż..