Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2018, 09:18   #313
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Kopalnia Phandelver
15 Marpenoth

Trzewik wstał późno, ale z nową energią i pomysłami. Eksperymenty szybko potwierdziły, że jedynie skała nieznacznie wzmacnia płomień, inne magiczne przedmioty nie miały tego efektu. Nadal jednak nie był to efekt stały, a Stimy nie mógł sprawdzić co by się stało gdyby “napalił” żyłkowatą skałą w Kuźni Czarów. Cóż… nic straconego. Był pewien, że wcześniej czy później znajdzie sposób by dostać się do złoża.

Z historią kopalni niewiele wskórał. Rockseekerowie wiedzieli tyle co i Stimy, czyli to co przekazała mu drużyna. Wszystkie materiały historyczne z kopalni zebrał drow, po jego śmierci zaś trafiły do rąk… Marduka. Niziołek miał więcej niż jeden powód by zawrzeć ze złotym elfem bliższą znajomość. Czuł jednak, że na Delimbriyję zwykła trzewiczkowatość może nie wystarczyć, by dostał to, co chce. Musiał mieć jakiś plan.

Z braku alternatywy ‘Yol’ zajął się więc interesami. Krasnoludy jak to krasnoludy, we wszystkim wietrzyły zysk, toteż Gundren z miejsca zażyczył sobie procent od niziołkowego zarobku. Uczciwie jednak przyznał, że górnicy zarabiają zbyt mało by zakupić u Stimiego magiczne cacka. Nawet Rockseekerów nie było na nie stać; wszystkie oszczędności przeznaczyli na rozkręcenie kopalni. Nundro mruknął nawet, że liczyli na pomoc Turmaliny… gdyby ta nie została okradziona, oczywiście. Sama Turmi, ku zdumieniu niziołka, bardzo zapaliła się do pomysłu magicznego handlu. Przecież odkrywcy na pewno mają trochę złota; no i Phandalin niedaleko…
- Mogłabym rzeźbić w kamieniu i klejnotach, jestem w tym całkiem niezła, a ty byś to umagczniał i sprzedawał… Wiesz jakie by miało branie u damulek w Neverwiner? Jak sobie przypomnę ten alabastrowy posąg w pracowni tatulcia…
Turmalina pogrążyła się we wspomnieniach, których niepokojąco dużą część stanowiły górnicze katastrofy, a Stimy zamyślił się przypominając sobie swoją kaprawą figurkę golema. Może to nie był taki zły pomysł?


Góry Miecza
14 Marpenoth

Tymczasem w innej części Gór Miecza Joris cierpliwie czekał aż drzwi się dopalą, a dym wywietrzeje na tyle, żeby dało się wrócić do podziemi. Traperzy rozpalili ogień w sali z kominkiem i przyrządzili strawę z królika, którego Olaf ustrzelił zupełnym przypadkiem. Zrobiło się całkiem przytulnie; na pewno bardziej niż na zewnątrz, gdzie śnieg padał wielkimi płatami. Tropiciel czuł, że ukryte za chmurami słońce przesunęło się już znacznie w stronę zachodu i przyjdzie im nocować w tej dziurze. Na upartego dało się tam zaryglować, było sucho… Może to nie był taki zły pomysł?

Póki co pojadł, odsapnął, sprawdził dziury w odzieży wypalone przez magiczne zabezpieczenia, broń i ruszył w dół. Tym razem Ruda stanowczo odmówiła wspólnego zejścia, a i Jorisowi rzedła mina im głębiej się zapuszczał. Chusta na nosie trochę pomogła; no i przecież nie miał zamiaru tu mieszkać! Przyświecając sobie tarczą zagłębił się w nowo odkryty tunel. Ten był zupełnie naturalny, widać dawna strażnica czy też twierdza łączyła się z podziemiami. W swoim życiu Joris nie miał wiele do czynienia z podziemnymi kompleksami, nie licząc kopalni, toteż szybko poczuł się przytłoczony ilością ziemi i skał wokoło. Korytarz nie był szeroki, ot na dwóch chłopa, ale dość wysoki. Po jakimś czasie zaczęły pojawiać się odnogi, lecz tropiciel szedł “głównym” korytarzem, zwłaszcza po tym jak znalazł po drodze sparciały bukłak i kilka wypalonych pochodni. Widać ktoś tędy chadzał - czy mieszkańcy, czy uciekinierzy ze strażnicy, ciężko było rzecz. Teraz spod nóg uciekały mu tylko pająki i jakieś ślepe robale. Grunt, że był na dobrej drodze do… sam nie wiedział dokąd. Stracił już orientację zarówno w czasie, jak i przestrzeni.

Wreszcie usłyszał w oddali szum i poczuł świeższe powietrze. Najpierw ucieszył się, że dotarł do wyjścia, lecz powietrze było inne, bardziej wilgotne, a szum szybko przerodził się w szmer wody i Joris dotarł do kawerny, w większości wypełnionej wodą. Fosforyzujące mchy i grzyby pokrywały skały wokoło, dając dodatkowe światło. Fale jeziora leniwie odbijały się od brzegu, przy którym ktoś zbudował solidny pomost, taki do którego można by zacumować sporą łódź, czy nawet niewielki statek. Wokół leżały porzucone pochodnie, zetlałe szmaty, rozpadające się ostrza i inne porzucone śmieci. Między skałami po lewej utknęła łódka, choć trzeba by wejść do wody i podpłynąć kawałek by się do niej dostać.

Kawerna nie miała innego wyjścia - jedyne widoczne odnogi były wypełnione wodą, która wpływała lub wypływała z jeziora; z tej odległości ciężko było to ocenić.

 
Sayane jest offline