intelligence+investigation
Kostnica
dwa sukcesy
Nie wyglądało na to by w mieszkaniu kiedykolwiek toczyła się jakaś walka, raczej ktoś… bawił się czyimś ciałem. To mogło trwać długo, może nawet dłużej niż jedną noc.
- Chory pojeb… - wampir rzucił pod nosem przyglądając się kolczykowi trzymanemu delikatnie w palcach.
Jeśli Cynthia miała jakieś uwagi na ten temat, zachowała je dla siebie. Wciąż sznupała, przeglądała, oglądała i trzeba przyznać, że była w tej robocie wyjątkowo dokładna. Ponieważ znała też specyfikę swego gatunku, zaczęła rozglądać się za jakimiś skrytkami.
- Jeśli ten pojeb po prostu sprowadził sobie tutaj zabawkę... musiał gdzieś spać. Gdzieś tutaj lub raczej w okolicy. Trzeba będzie wypytać ludzi.
- Sąsiedzi? - Lex ledwo dostrzegalnie kiwnął głową. - Wypytani chyba przez policję, ale spróbować nie zaszkodzi.
- Ale to raczej nie o tej porze. Możesz za dnia wysłać kogoś ze swoich ludzi? Albo przynajmniej niech wywęszą z kim warto gadać, żebyśmy nie łazili jak świadkowie Jehowy.*
- A cóż złego jest w tej porze? - Holender uniósł brew. - Zawsze uważam, że aby coś zrobione zostało jak należy, trzeba to zrobić osobiście.
Vardalos spojrzała na niego w taki sposób, że tylko brakowało, by jej martwe płuca opuściło westchnienie rezygnacji czy dezaprobaty. Obyło się jednak bez tego. Co by nie powiedzieć, wampirzyca na swój dziwny sposób starała się współpracować.
- Pomijając irytację stanem wybudzenia ze snu, będziemy łatwo zapamiętywalni. Ktoś może zwrócić na nas większą uwagę niż byśmy chcieli. Wydaje mi się też bardziej zasadne ustaleniem, co się stało z waszym przystojnym kumplem. Bo jeśli te dwie sprawy są powiązane... - nie dokończyła, patrząc na Lexa znacząco ponad okularami.
- Lev zajmuje się tą sprawą - Lex powoli ruszył ku drzwiom - jeżeli będzie potrzebował pomocy ma dać znać. - Zwrócił twarz ku wampirzycy. Obawiam się, że byśmy mu w tym przeszkadzali. Co zaś do zapamiętania nas… Coś na to zaradzimy. - Uśmiechnął się szerzej i oblizał zęby. - A ja jestem głodny.
- Wasz zaginiony kolega też dał znać, co? Ekipa ratunkowa pierwsza klasa. Brakuje tylko pomarańczowych slipek ze znakiem słonecznego patrolu - wyzłośliwiała się wampirzyca, lecz kiedy skończyła rekonesans podeszła do Lexa i jakby nigdy nic, zapytała: - To co, idziemy?
- Pomarańczowe slipki - wampir mruknął otwierając drzwi. Przepuścił Cynthię przodem. - Coś mi mówi, że jest Pani mokrym snem Freuda, Pani Wolf.
Zatrzymała się przechodząc dokładnie obok. Musiała co prawda zadrzeć głowę, by spojrzeć mężczyźnie w oczy, ale gdy to zrobiła, z pełną powagą rzekła:
- Myślę, że nasz poszukiwany miałby pierwszeństwo. Swoją drogą, proszę uważać na Toreadorów, panie Alexandrze - ruchem głowy wskazała pokój - Mają czasem dziwne pojęcie piękna.
To rzekłszy już miała przejść obok, gdy coś ją zatrzymało.
- I jeszcze jedno... Vardalos. I jestem panną.
Nie skomentował.