23-11-2018, 12:46 | #31 |
Reputacja: 1 | Lew rozejrzał się po okolicy. Nic nie rzucało mu się w oczy, ale z jakiegoś powodu Cień musiał się tutaj zatrzymać. Przykląkł na jedno kolano przy pustym miejscu i przywołał jedną ze swoich wampirzych mocy. Jego oczy rozbłysły czerwonym światłem, zapewniając mu perfekcyjną wizję, nawet w ciemnościach parkingu. Dokładnie obejrzał puste miejsce parkingowe, w poszukiwaniu wskazówek. Wyglądało na to, że ktoś po prostu wszedł tutaj do auta i odjechał W końcu podniósł się i kucnął za jednym z pobliskich pojazdów. - Cień, lżać. - wydał komendę, a pies posłusznie pacnął na ziemię i znieruchomiał, w cieniu pod samochodem. Sam wampir po chwili również całkowicie przestał się ruszać, by po chwili rozpłynąć się w powietrzu. Miała zamiar poczekać aż coś się wydarzy, albo wróci właściciel nieobecnego samochodu. Ludzie mieli zwyczaj popadać w rutynę, więc Lew oczekiwał że nieznajomy zaparkuje w tym samym miejscu. W przeciągu kilkudziesięciu minut z parkingu odjechały trzy samochody. Po godzinie w stronę ukrywającego się wampira i psa zaczęła zbliżać się czwórka ludzi, Lew wierzył w dary swojej Krwi, postanowił więc dalej się ukrywać. Miał nadzieję że go nie zauważyli, a jeśli tak… Cóż, może będzie musiał kogoś dzisiaj zabić. Czwórka, dwóch mężczyzn i dwie kobiety, chyba koło dwudziestki zmierzała do czerwonego fiata punto w cieniu którego ukrywał się Lev. Zaklął w myślach, to raczej nie na nich czekał. Skupił się szybko i zmusił oczy do powrotu do naturalnego koloru. Wytoczył się zza samochodu w stronę grupy a wolną ręką skinął na Cienia. Ten podniósł się i ruszył z tyłu, chowając się za swoim panem. - Pfanistwo dadzą na buteelke. - wyrzucił z siebie, w swoim najlepszym pijackim tonie. Zbliżając się do nich wciągnął głęboko powietrze, starając się wychwycić humory całej grupy. Albo zapach dymu. Jedna dziewczyna wrzasnęła z zaskoczenia na nagłe pojawienie się Lva, grupka zaczęła żywo wymieniać ściszone słowa, chyba po angielsku. Druga dziewczyna wykonała do reszty uspokajający gest. - Jaaasne, czemu nie - powiedziała przyzwoitym serbskim i poinstruowała swojego kolegę, chłopak coś mamrotał z niezadowoleniem ale wyciągnął z portfela dziesięć euro. Jedynym dymem jaki wyczuł Lev, był charakterystyczny zapach trawki. Dziewczyna która krzyknęła wcześniej w reakcji na pojawienie się wampira była bardzo opanowana, pozostała trójka należała zaś do myślicieli, z czego “tłumaczka” posiadała dość silną woń w swojej krwi. Wampir zatoczył się delikatnie i sięgnął po pieniądze. To zdecydowanie nie byli ludzie których poszukiwał, po walce z wampirem pachnęli by raczej adrenaliną, gniewem i niepokojem. - Bog te blagoslovio - rzucił tłumaczce - I żeby was rzeźźnik nie znalazł. - dodał, wciąż udając że jest pijany. - Mhmm… dzięki. - powiedziała dziewczyna i dyskretnie poprowadziła swoich towarzyszy do samochodu. Lew odtoczył się powoli w kierunku ulicy, poczekał aż młodzi sobie pojadą i znalazł nowy punkt z którego mógłby obserwować parking. Miał jeszcze trochę czasu zanim będzie musiał szukać ochrony przed wschodzącym słońcem. Jedyne co zmieniło się przez kolejną godzinę to fakt zniknięcia kilku innych samochodów. Wampir zaczął się zastanawiać. Ktokolwiek zgarnął Adama przyjechał z nim na ten parking, po czym postanowił odjechać. Nie przyjeżdżał by tutaj gdyby nie chciał czegoś stąd wziąć… Albo czegoś dostarczyć. Na przykład związanego, okaleczonego ogniem wampira. Rosjanin warknął, przez swoją własną głupotę zmarnował mnóstwo czasu. Ponownie wyciągnął szalik Adama, ten który zabrał z kryjówki i wcisnął go pod nos Cieniowi. Istniała szansa że ten ponownie złapie gdzieś tutaj trop. - Szukaj. |
26-11-2018, 16:05 | #32 |
Reputacja: 1 | Odpowiedziawszy grzecznym i nie całkiem wymuszonym uśmiechem, wampir podążył za dziewczyną i wraz z nią przystanął przed windą. Leniwym ruchem wdusił przycisk i zerknął ku stojącej obok, nie odzywając się jednak. Miał nadzieję, że maszyna działa. Wszak nie odczuwał już zmęczenia ciała właściwego żywym, ale dymać w górę na piechotę po prostu klasycznie mu się nie chciało. Winda zjechała na szczęście, a gdy zatrzymała się, wampir otworzył drzwi wpuszczając bruntekę pierwszą. Wchodząc za nią wcisnął przycisk ozdobiony 10tką. Dziewczyna nie wybrała żadnego przycisku, jak widać też jechała na dziesiąte. Po wyjściu z windy wampir w zasadzie szedł za dziewczyną która… wyciągnęła klucze i zaczęła otwierać drzwi do których Lex miał właśnie pukać. - Przepraszam… Rita? - spytał sięgając pamięcią do imienia wypowiedzianego przez bikera. - Dziewczyna Zorana? Zagadnięta spojrzała na niego zaskoczona, po czym uśmiechnęła się. - Sorry, emm… - zastanowiła się - nje jestem sont - wydukała, w tym samym momencie z drzwi wychyliła się inna dziewczyna [MEDIA]https://pbs.twimg.com/media/BSFN4d3CQAEApUF.jpg[/MEDIA] - Who is that? - zapytała. - Don’t know, probably to you - to powiedziawszy, dziewczyna uśmiechnęła się do Lexa raz jeszcze, minęła rozmówczynię znikając wewnątrz. Do uszu wampira doleciał dźwięk przekręcania klucza w drzwiach pokoju. - Mogę w czymś pomóc? - Ta wymalowana skupiła uwagę na nieumarłym. - Zoran dzwonił? - Wampir był lekko skołowany. - Przyszedłem porozmawiać z Ritą… - Aaa… spoko, to ja. Wejdź. - Dziewczyna uchyliła drzwi i wpuściła Lexa do M4. Rita poprowadziła wampira do kuchni, gdzie usiadła przy małym stoliku i zaczęła bawić się tipsami. - To co jest? - Znałaś się z tą zabitą przez chorego psychola. - Lex nie siadał wskazując tym, że nie ma zamiaru zostać tu długo. - Czym się zajmowała? - Studiowałyśmy razem medycynę - Wiesz czy miała jakieś plany na tę noc kiedy zginęła? - No miałyśmy iść z chłopakami do klubu. Nie przyszła. Lex pokiwał głową i przjrzał się dziewczynie uważnie. Nie wydawało się aby miała jakiś cel w ukrywaniu czegokolwiek, ale wykluczyć tego się nie dało. - Nie mówiła nic o tym, że wcześniej ma zamiar z kimś się spotkać? - No wcześniej była na zajęciach. - Rita, chcemy dorwać skurwiela. Być może ta dziewczyna była przypadkowo wybraną ofiarą i wtedy jesteśmy w dupie. Ale może wybrał ją wedle jakiegoś klucza, spotkał się wcześniej, zwabił gdzieś lub umówił się by spotkać i gdzieś zabrać. Mówiła, robiła coś ostatnio, albo zamierzała, co może się w to wpasowywać? Dziewczyna trochę się spłoszyła na wzmiankę, że o “dorywaniu” - Ej no wiesz… studia, imprezy… różne rzeczy się przecież robi, nie? Sin’d’Bad jest i tak chyba najbardziej hardcorowy, ale chodzi się też po domówkach. Są różne pojeby czasem z fejsa, nawet ze studiów. Lubiła się bawić, jak każdy, nie raz rzygałyśmy dalej niż widziałyśmy, jak ktoś miał fajne prochy i był sympatyczny też czasem nie mówiła nie. - Nie wnikam jak się bawiłyście. Pochwalam, ale nie wnikam. Techniki imprezowania niech ocenia Zoran. Pytam czy ona mówiła coś, co choćby chwiejnie można było połączyć z tym co się stało. Rita zastanowiła się dłuższą chwilę a potem wahała się czy coś powiedzieć czy nie. - Ej, tylko się nie śmiej. Miała takiego jednego na roku co płacił jej za… kurwa. Za zużyte tampony. Je chyba jadł. - Czyli to nie on. Jak jej nie ma, to będzie chodził głodny. - Lex zauważył filozoficznie bez większego wzruszenia rewelacją. - Znaczy ona na początku kilka razy wzięła kasę, ale potem ten gościo robił się strasznie upierdliwy, to go trochę postraszyła, żeby się odjebał. Tylko sobie zawsze jaja robiłam, żeby światła nie gasiła w kiblu. - Wiesz o nim coś więcej? Jak się nazywał, czy coś? - Lex pytał już bardziej pro-frorma. To pachniało ślepą uliczką. - Vuki “Wampon”... nie mam pojęcia jak naprawdę ma na nazwisko. - Okey. - Wampir mruknął bez entuzjazmu. - Nie zawadzi sprawdzić. Dzięki. Jakbyś coś sobie przypomniała, daj znać Zoranowi. Ja lecę, zapowiada się przejebana noc…
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
05-12-2018, 12:27 | #33 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
|
05-12-2018, 12:58 | #34 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 07-12-2018 o 07:34. |
07-12-2018, 07:32 | #35 | ||
Konto usunięte Reputacja: 1 | Mila kiwała głową, słuchając głosu w słuchawce i nie spuszczając jednocześnie wzroku ze swojego gościa.
__________________ Konto zawieszone. | ||
20-12-2018, 08:58 | #36 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
|
25-12-2018, 23:34 | #37 |
Reputacja: 1 | Cień nie był w stanie złapać na parkingu więcej tropów. To wyglądało na martwy punkt. Właśnie wtedy od strony kamienicy rozległ się strzał, chyba z pistoletu. Zarówno wampir, jak i jego pies poderwali głowy w dokładnie tym samym momencie. - Cień. Broń. - rzucił komendę i ruszył biegiem w kierunku kamienicy, z zwierzakiem u boku. Wampir wraz z czworonogiem szybko dopadł obdrapane drzwi klatki schodowej. Lev wbiegł na drugie piętro by spotkać się niemal twarzą w twarz z nimi trzema: - Co jest dziadek? - środkowy “niski” jegomość, zaadresował wampira - Zabłądziłeś? Wypierdalaj! - Szukam kolegi. Krzywy ryj, duże zęby. - odparł krótko i odetchnął głęboko, starając się rozpoznać humory dresów. Jego oczy zabłysły czerwonym światłem. - Jeśli ta kulka była dla niego to powyrywam wam z dupy nogi, ręce z korpusów, tak że będziecie się mogli tylko toczyć... Jak klocki na wietrze. - zagroził gotując się do walki. Z gardła Cienia, teraz będącego po lewej stronie spokrewnionego wydostał się niebezpieczny warkot. - Ożeszkurwamać! - mały niemal podskoczył - wampir z wiadomości! - wyrzucił z siebie i wyciągnął z kieszeni rewolwer, jego koledzy również. W jednej chwili trio zaczęło z przyłożenia strzelać w panice w stronę Lwa, który blokował im schody, jedyną drogę ucieczki. Chłopaki wspólnie musieli wystrzelić w tej krótkiej chwili blisko tuzin naboi jednak mimo bliskiej przecież odległości, Lev poczuł tylko trzy pociski w swoim ciele. - Cień atak. - warknął wampir, właściwie nie zauważając nawet dziur które pojawiły się w jego ciele. Skupił swój gniew i przywołał jedną ze swoich mocy. Jego palce momentalnie przekształciły się w zabójcze szpony. Tak przygotowany rzucił się na najbliższego dresa, a lojalny pies zaatakował drugiego. Dresy próbowały się bronić, ale nie mieli najmniejszych szans w zwarciu. W mgnieniu oka Lew przypadł do pierwszego z nich, odbił w bok ramię z pistoletem i drugą, wolną dłonią uderzył w splot słoneczny dresa, całkowicie go otumaniając. Zacisnął swoje szpony i szarpnął, wyrywając w ten sposób kawał mięsa z ciała przeciwnika. Cień w tym czasie obalił swojego oponenta i zabierał się właśnie do odgryzienia mu twarzy. - Na kolana, bo zatłukę jak psy! - warknął wampir patrząc na trzeciego dresa. Liczył na to że po krótkim pokazie siły ci wykonają jego polecenie. Dres aż pisnął: - Jezuuuuu! - po czym rzucił się do panicznej ucieczki. Lew pozwolił by jego ręce i oczy wróciły do normalnego stanu, zebrał klamki pokonanych dresów i rozejrzał się po klatce w poszukiwaniu mieszkania z którego mógł dobiec pierwszy strzał. - Cień. Pilnuj. - nakazał wskazując leżących - Jeśli któryś z was choć drgnie to pies odgryzie wam mordy. - poinformował uprzejmie. Lew wparował do mieszkania którego dresy najwyraźniej pilnowały. Zaraz za drzwiami, w przedpokoju leżał postrzelony owczarek niemiecki. Zwierze chyba jeszcze żyło, ale sądząc po rozległości kałuży krwi to miało wkrótce się zmienić. Drzwi do sypialni były uchylone i wampir mógł zobaczyć pomięte prześcieradło na łóżku oraz fragmenty kobiecej garderoby wokół. To nie był parter. Ktokolwiek tu był, nie miał jak stąd wyjść… - Skurwysyny. - wyszeptał pod nosem Lew i podszedł do dogorywającego zwierzaka. Delikatnie pogłaskał jego futro i ocenił rany. Chciał rzucić wszystko, podnieść owczarka i zabrać go do weterynarza, ale wiedział że nie miał szans na uratowanie jego życia. Skupił się na swojej Vitae i zmusił tą mistyczną energię do zasklepienia własnych ran. Po chwili jego ciało wypchnęło pociski które się w nim zakopały. Lev je wyzbierał i wrzucił do kieszeni bojówek. Rany zarosły się sekundę później, a wampir nagle nabrał gigantycznej ochoty by się zawrócić i wyssać dresów do zera. W końcu sobie zasłużyli, prawda? Z niemałym wysiłkiem się opanował i wszedł do sypialni. Gdy tylko wampir przekroczył próg pokoju przy jego twarzy swisnęła kula, niemal nie urywając mu ucha. Za drzwiami stał kolny dres, ze spodniami opuszczonymi do kolan, w jednej trzęsącej się ręce trzymał pistolet, drugą trzymał za włosy młodą dziewczynę w sugestywnie porwanej bluzce i bez majtek… Jej twarz była umorusana czarnym tuszem rozmazanym od łez. - Spierdalaj bo ją zajebie! - warknął dres. - Odłożysz klamkę, odpowiesz na pytania i wyjdziesz stąd żywy. Albo ją zastrzelisz, ja cię obezwładnię, zadam swoje pytania a potem zajebię. Mi to wszystko jedno. - odparł Lev krótko. Jego oczy znowu zaświeciły czerwonym blaskiem. - Masz dziesięć sekund na podjęcie decyzji. Chłopak zamrugał oczami. powoli opuścił broń i z braku laku przyłożył go płaczącej i trzęsącej się dziewczynie do głowy. - C… kto… czego chcesz diable! - Zacznijmy od tego żebyś podciągnął portki. Nie masz niczego imponującego do pokazania. - powiedział wampir. Jego oczy znowu miały czysty, błękitny kolor. Lev poczekał aż dres zacznie wykonywać jego polecenie by w dwóch susach pokonać dzielący ich dystans. Chciał rozbroić oponenta. Dres odepchnął swoją ofiarę by podciągnąć sportowe spodnie, Dziewczyna wykorzystała moment by rzucić się do ucieczki. To starczyło Lwowi na dopadnięcie do mężczyzny. W planach miał tylko pozbawienie go broni i spacyfikowanie, ale Bestia miała inne plany. Wampir złapał dresa za nadgarstek i ścisnął z tytaniczną siłą. Po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk pękających kości, klamka upadła na ziemię, ale Bestia nie miała dość. Lew obrócił się wokół własnej osi, ciągnąc śmiertelnika jak szmacianą lalkę i cisnął nim z głuchym łoskotem o ścianę. W kolejnych dwóch krokach przypadł do niego i oparł stopę na jego klatce piersiowej. - Taki jesteś kurwa twardy? Z trójką kolegów jesteś w stanie zastrzelić nic niewinnego psa? Zgwałcić kobietę też pierwszy?! Powiedz jak się czujesz. Bezsilny? Słaby? Sam? Nic nieważny? Nikt ci nie pomoże. Jesteś niczym. I nikt po tobie nie zapłacze. - oczy Lwa mimowolnie zapłonęły żywą czerwienią. Lew ciągle wrzeszczał, warczał niemal i chwilę zajęło mu zanim zdał sobie sprawę, źe “niechcący pękł dresowi kark”... Wampir nagle się zatrzymał i popatrzył na własne ręce, jakby były jego wrogiem. Nie stracił tak kontroli od… Od dawna. Z niemałym przerażeniem patrzył na zwłoki dresa. Nie chciał go zabić. W każdym razie nie tak. Nie jak zwierze. Gdyby jego organizm wciąż funkcjonował to z pewnością by zwymiotował, zamiast tego czuł słodki, kuszący zapach krwi denata, ale nie miał czasu na przyjemności. Nie mógł tak zostawić trupa, zwłoki z takimi obrażeniami przyciągnęłyby zbyt wiele uwagi. Spróbował znaleźć dziewczynę, ale mu się to nie udało. Musiała uciec z mieszkania, naga. Lew zaklął i złapał dresa pod pachy. Zaciągnął go na balkon, po czym wypchnął przez barierkę na ziemię poniżej. Taki zestaw obrażeń powinien choć trochę odpowiadać upadkowi z wysokości. Następnie wrócił do pokonanych wcześniej dresów. Upewnił się że nikt nie wpał na pomysł by wyjrzeć na klatkę, jednemu bez ceregieli strzelił z zdobycznej klamki prosto w klatkę piersiową. Wgryzł się natomiast w szyję drugiego i zaczął ssąć słodką krew. Nie próbował wyssać go do końca, “suche” zwłoki byłyby problematyczne, zamiast tego uzupełnił tylko te braki które wywołała walka i ponownie wyjął klamkę. Drugiemu dresowi strzelił prosto w twarz, tak że czaszka eksplodowała, wylewając mózg na posadzkę. - Cień. Idziemy. - nakazał zwierzakowi i wyjątkowo szybko ruszył do wyjścia. Musiał stąd uciec póki miał czas. |
27-12-2018, 14:24 | #38 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 27-12-2018 o 14:26. |
28-12-2018, 18:46 | #39 |
Reputacja: 1 | Lev właściwie został wypluty z bloku, a Cień wypadł chwilę po nim. Wampirowi ewidentnie się śpieszyło. Powinien wracać jak najszybciej do kryjówki, aby policja nie skojarzyła go z wydarzeniami które chwilę temu miały miejsce na drugim piętrze, ale wiedziony lojalnością nie chciał zostawić członka koterii. - Cień. Szukamy Adama. - wyjaśnił i szybkim krokiem skierował się w stronę pobliskiej ulicy. Gonił go czas jako że świt był coraz bliżej, postanowił więc szybko obejść okolicę, poszukując śladów ognia, innych elementów garderoby Adama, albo zapachu dymu. Każda z tych rzeczy mogła go naprowadzić na dalszy trop. Syreny policyjne faktycznie było już słychać i wampir dobrze zrobił uwalniając się z budynku jak najprędzej. Oby tylko nikt nie skojarzył z nim całego zamieszania. Czy dziewczyna go zapamiętała? czy któryś z sąsiadów obserwował scenę na klatce przez wizjer? a może nawet coś nagrał na telefon? Adam faktycznie by się teraz przydał. Jak na złość jednak, Wampir i jego pies nie mógł znaleźć żadnej sensownej wskazówki co do tego, gdzie jego “krewny” się znajduje. Dziewczyna też się ulotniła, jej trop urywał się na przystanku autobusowym. Lev nie miał już tutaj nic do roboty. Mógł wytropić ostatniego dresa, ale zeznania jednego kryminalisty nie powinny sprawić mu większych problemów. Zresztą zmarnował już tak dużo czasu że ciężko byłoby go dorwać przed świtem i wrócić do leża. Westchnął w ludzkim odruchu i skierował swoje kroki do klubu, wybierając taką trasę by unikać kamer które w dzisiejszych czasach były przy każdym “lepszym” sklepie. Tchnięty odruchem zatrzymał się przy jednej ze studzienek kanalizacyjnych. “Ojciec” zaginionego ponoć tam urzędował. Lev nigdy nie miał z nim kontaktu, ale chyba wypadało go poinformować o zaistniałej sytuacji? Młodemu wampirowi brakowało doświadczenia i wychowania, jego sire… Cóż, ciężko byłoby powiedzieć że w ogóle ją poznał. Jutro będzie musiał złożyć wizytę Królowi Szczurów, ale na chwilę obecną postanowił wrócić na swój teren. |
08-01-2019, 20:14 | #40 | ||
Reputacja: 1 | Lev wrócił do klubu tylnym wejściem, przez kanały do krypty. Zdecydowanie nie miał ochoty z nikim się widzieć, dzisiejsza noc była pełna nieprzyjemnych niespodzianek. Zamiast iść na górę, do sali VIP, postanowił zostać tutaj. Szybko rozebrał się z podziurawionych kulami ciuchów i cisnął je w kąt swojego pokoju. Będzie musiał się ich jutro pozbyć i kupić coś nowego. Wampir szybko naciągnął na siebie coś nowego, parę czarnych bojówek i zieloną koszulkę bez rękawów. Wrócił do wspólnego pokoju, usiadł na kanapie i postanowił czekać na Lexa. Cień wskoczył na kanapę i przytulił się do wampira, wyczuwając jego grobowy nastrój. Cytat:
Cytat:
*** - Wysłałem wiadomość Lwu - Lex rzekł do Cynthii gdy weszli do klubu. - Rozgość się, pożyw, jeżeli masz ochotę. Któryś z nas niedługo zjawi się w VIP room. To było zaskakujące dla Cynthi. Po tym całym gadaniu o obserwacji jej sposobu pożywiania, każdego ruchu, Lex chciał jej odpuścić? Ot tak. Czyżby coś knuł na boku? Widziała jak coś stuka na klawiaturze telefonu. - Uważaj, bo się stęsknię. A na pewno wybiorę nową tapetę - spróbowała zażartować, lecz czuć było jej napięcie. Gdy wampirzyca dotarła do pomieszczenia dla VIP-ów nie usiadła nawet, nie zaprosiła też żadnej “przekąski”. Stała, napięta jak struna, przyglądając się każdemu przedmiotowi, jaki został umieszczony w tym pomieszczeniu. *** Lex tymczasem zszedł do krypt. - Co się dzieje? - spytał wstępując do głównej sali. Po tonie jego głosu znać było rozdrażnienie. - Trop Adama urwał mi się na parkingu, usłyszałem tam strzały. Oczywiście rzuciłem się w ich kierunku, ale sprawa była nie powiązana. W skrócie zastrzeliłem dwóch dresów, trzeciemu zmiażdżyłem rękę i złamałem kark. Wydaje mi się że nikt tego nie widział, ale chłopcy w niebieskim byli już w drodze. - Lev szybko streścił swoje przygody. - Zastanawiam się czy nie powinniśmy jutro zejść do kanałów, porozmawiać z tatą Adama. - westchnął. - Trzeba będzie. Kurwa… wszystko na raz! - Lex kopnął sofę wyraźnie wściekły. - Szeryf i jego quest, ta lala, zniknięcie Adama. Jebane prawo Murphy’ego. - Wampir spojrzał na Lwa. - Pójdziesz z nią pogadać? - spytał. - Ona chce tu schronić się w dzień. Podobno wysłali ją z góry, ale bez Adama tego nie zweryfikujemy. - Nie wierzę w to. - odparł krótko Lev - Szeryf wyraźnie dał nam do zrozumienia że mamy sami sobie radzić. Nie przysłali by nam kogoś tego samego dnia. Chyba że góra składa się z samych Malków. I pójdę z nią pogadać. Tylko zostawię Cienia. - wampir podniósł się ciężko. Chciał się położyć wcześnie spać, miał serdecznie dosyć tej nocy. - Już do środka. - rzucił wskazując drzwi do jego pokoju, a zwierzak posłusznie się tam skrył. - Zobaczę czego się dowiem. - mruknął i ruszył na górę. *** Po minucie był już w sali VIP, gdzie czekała na niego nieznajoma kobieta. Lev otaksował ją i szybko doszedł do wniosku że tutaj nie pasuje. Nie w tych ubraniach w każdym razie. - Lev. - przedstawił się krótko podchodząc do kobiety i podał jej dłoń. Wampirzyca wyraźnie starała się zachować nonszalancję, lecz wprawne oko mogło zauważyć, że jest napięta jak struna. - Cynthia. - odparła. Nie powiedziała, że jej miło, skoro i on nie powiedział. Zmierzyła wzrokiem mężczyznę, tak jak taksuje się przeciwnika na ringu. Lev opuścił dłoń skoro wampirzyca nie raczyła jej potrząsnąć i przeszedł obok niej, aby zająć miejsce na jednej z kanap. - Rozgość się. - rzucił wskazując inne siedzisko - A teraz... kto cię wysłał? - niemal natychmiast natarł na kobietę. Wyczuła to i zjeżyła się, choć tylko w sobie. Na jej wargach pojawił się lekki, ironiczny uśmieszek. - Pomijając kwestię wychowania, której i po pańskim współlokatorze ciężko było się spodziewać, bo najwyraźniej panowie jak kierowcy autobusów uważają, że wszyscy w tym fachu od razu mają prawo zwracać się do siebie po imieniu, powinnam się chyba cieszyć, że poza podaniem łapy i siadem, nie kazał mi pan szczekać. - zdanie, które wypowiedziała miało chyba na celu nie tylko konstrukcją, ale i długością wprawić rozmówcę w zakłopotanie. Cynthia nie ruszyła się z miejsca, stojąc pośrodku sali z wspartą o biodro dłonią. Choć nie miała na sobie ozdób, wszystko w jej wyglądzie krzyczało “kasa, kasa, kasa”. - Szkoda też, że w XXI wieku pojęcie wymiany informacji najwyraźniej między panami kuleje. Dobrze, powtórzę. Przysyłają mnie ci, którym podpadliście, pozwalając, by na waszym terenie doszło do tak ostentacyjnego złamania maskarady. Moim zadaniem jest zapobiec dalszej partaninie i wyjaśnić sprawę. Czy to jest dla pana, panie Lvie jasne, czy mam przeliterować? - Mamy kilka godzin do świtu, lepiej niech PANI - powiedział z naciskiem i niemałym rozbawieniem w głosie - zacznie teraz. Jutro porozmawiamy sobie z górą, a skoro ma PANI nam tak łaskawie pomóc… Co pani wnosi? Wiedzę? Raczej nie. - stwierdził krótko, świdrując przy tym wampirzycę wzrokiem. | ||