Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-11-2018, 12:46   #31
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Lew rozejrzał się po okolicy. Nic nie rzucało mu się w oczy, ale z jakiegoś powodu Cień musiał się tutaj zatrzymać. Przykląkł na jedno kolano przy pustym miejscu i przywołał jedną ze swoich wampirzych mocy. Jego oczy rozbłysły czerwonym światłem, zapewniając mu perfekcyjną wizję, nawet w ciemnościach parkingu. Dokładnie obejrzał puste miejsce parkingowe, w poszukiwaniu wskazówek.
Wyglądało na to, że ktoś po prostu wszedł tutaj do auta i odjechał

W końcu podniósł się i kucnął za jednym z pobliskich pojazdów.
- Cień, lżać. - wydał komendę, a pies posłusznie pacnął na ziemię i znieruchomiał, w cieniu pod samochodem. Sam wampir po chwili również całkowicie przestał się ruszać, by po chwili rozpłynąć się w powietrzu. Miała zamiar poczekać aż coś się wydarzy, albo wróci właściciel nieobecnego samochodu. Ludzie mieli zwyczaj popadać w rutynę, więc Lew oczekiwał że nieznajomy zaparkuje w tym samym miejscu.

W przeciągu kilkudziesięciu minut z parkingu odjechały trzy samochody. Po godzinie w stronę ukrywającego się wampira i psa zaczęła zbliżać się czwórka ludzi, Lew wierzył w dary swojej Krwi, postanowił więc dalej się ukrywać. Miał nadzieję że go nie zauważyli, a jeśli tak… Cóż, może będzie musiał kogoś dzisiaj zabić.

Czwórka, dwóch mężczyzn i dwie kobiety, chyba koło dwudziestki zmierzała do czerwonego fiata punto w cieniu którego ukrywał się Lev.
Zaklął w myślach, to raczej nie na nich czekał. Skupił się szybko i zmusił oczy do powrotu do naturalnego koloru. Wytoczył się zza samochodu w stronę grupy a wolną ręką skinął na Cienia. Ten podniósł się i ruszył z tyłu, chowając się za swoim panem.
- Pfanistwo dadzą na buteelke. - wyrzucił z siebie, w swoim najlepszym pijackim tonie. Zbliżając się do nich wciągnął głęboko powietrze, starając się wychwycić humory całej grupy. Albo zapach dymu.

Jedna dziewczyna wrzasnęła z zaskoczenia na nagłe pojawienie się Lva, grupka zaczęła żywo wymieniać ściszone słowa, chyba po angielsku. Druga dziewczyna wykonała do reszty uspokajający gest.
- Jaaasne, czemu nie - powiedziała przyzwoitym serbskim i poinstruowała swojego kolegę, chłopak coś mamrotał z niezadowoleniem ale wyciągnął z portfela dziesięć euro.

krzycząca phlegmatic, faceci melancholy, mówiąca intense melancholy


Jedynym dymem jaki wyczuł Lev, był charakterystyczny zapach trawki. Dziewczyna która krzyknęła wcześniej w reakcji na pojawienie się wampira była bardzo opanowana, pozostała trójka należała zaś do myślicieli, z czego “tłumaczka” posiadała dość silną woń w swojej krwi.

Wampir zatoczył się delikatnie i sięgnął po pieniądze. To zdecydowanie nie byli ludzie których poszukiwał, po walce z wampirem pachnęli by raczej adrenaliną, gniewem i niepokojem.
- Bog te blagoslovio - rzucił tłumaczce - I żeby was rzeźźnik nie znalazł. - dodał, wciąż udając że jest pijany.
- Mhmm… dzięki. - powiedziała dziewczyna i dyskretnie poprowadziła swoich towarzyszy do samochodu.
Lew odtoczył się powoli w kierunku ulicy, poczekał aż młodzi sobie pojadą i znalazł nowy punkt z którego mógłby obserwować parking. Miał jeszcze trochę czasu zanim będzie musiał szukać ochrony przed wschodzącym słońcem.

Jedyne co zmieniło się przez kolejną godzinę to fakt zniknięcia kilku innych samochodów.

Wampir zaczął się zastanawiać. Ktokolwiek zgarnął Adama przyjechał z nim na ten parking, po czym postanowił odjechać. Nie przyjeżdżał by tutaj gdyby nie chciał czegoś stąd wziąć… Albo czegoś dostarczyć. Na przykład związanego, okaleczonego ogniem wampira. Rosjanin warknął, przez swoją własną głupotę zmarnował mnóstwo czasu. Ponownie wyciągnął szalik Adama, ten który zabrał z kryjówki i wcisnął go pod nos Cieniowi. Istniała szansa że ten ponownie złapie gdzieś tutaj trop.
- Szukaj.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 26-11-2018, 16:05   #32
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Odpowiedziawszy grzecznym i nie całkiem wymuszonym uśmiechem, wampir podążył za dziewczyną i wraz z nią przystanął przed windą. Leniwym ruchem wdusił przycisk i zerknął ku stojącej obok, nie odzywając się jednak. Miał nadzieję, że maszyna działa. Wszak nie odczuwał już zmęczenia ciała właściwego żywym, ale dymać w górę na piechotę po prostu klasycznie mu się nie chciało.
Winda zjechała na szczęście, a gdy zatrzymała się, wampir otworzył drzwi wpuszczając bruntekę pierwszą. Wchodząc za nią wcisnął przycisk ozdobiony 10tką.
Dziewczyna nie wybrała żadnego przycisku, jak widać też jechała na dziesiąte.

Po wyjściu z windy wampir w zasadzie szedł za dziewczyną która… wyciągnęła klucze i zaczęła otwierać drzwi do których Lex miał właśnie pukać.
- Przepraszam… Rita? - spytał sięgając pamięcią do imienia wypowiedzianego przez bikera. - Dziewczyna Zorana?
Zagadnięta spojrzała na niego zaskoczona, po czym uśmiechnęła się.
- Sorry, emm… - zastanowiła się - nje jestem sont - wydukała, w tym samym momencie z drzwi wychyliła się inna dziewczyna


[MEDIA]https://pbs.twimg.com/media/BSFN4d3CQAEApUF.jpg[/MEDIA]

- Who is that? - zapytała.
- Don’t know, probably to you - to powiedziawszy, dziewczyna uśmiechnęła się do Lexa raz jeszcze, minęła rozmówczynię znikając wewnątrz. Do uszu wampira doleciał dźwięk przekręcania klucza w drzwiach pokoju.
- Mogę w czymś pomóc? - Ta wymalowana skupiła uwagę na nieumarłym.
- Zoran dzwonił? - Wampir był lekko skołowany. - Przyszedłem porozmawiać z Ritą…
- Aaa… spoko, to ja. Wejdź. - Dziewczyna uchyliła drzwi i wpuściła Lexa do M4. Rita poprowadziła wampira do kuchni, gdzie usiadła przy małym stoliku i zaczęła bawić się tipsami.
- To co jest?
- Znałaś się z tą zabitą przez chorego psychola. - Lex nie siadał wskazując tym, że nie ma zamiaru zostać tu długo. - Czym się zajmowała?
- Studiowałyśmy razem medycynę
- Wiesz czy miała jakieś plany na tę noc kiedy zginęła?
- No miałyśmy iść z chłopakami do klubu. Nie przyszła.
Lex pokiwał głową i przjrzał się dziewczynie uważnie. Nie wydawało się aby miała jakiś cel w ukrywaniu czegokolwiek, ale wykluczyć tego się nie dało.



wits+insight+specjalizacia
Kostnica
4 sukcesy - na tyle na ile się znasz, a przecież się znasz, czytasz z niej jak z otwartej ksiązki



- Nie mówiła nic o tym, że wcześniej ma zamiar z kimś się spotkać?
- No wcześniej była na zajęciach.
- Rita, chcemy dorwać skurwiela. Być może ta dziewczyna była przypadkowo wybraną ofiarą i wtedy jesteśmy w dupie. Ale może wybrał ją wedle jakiegoś klucza, spotkał się wcześniej, zwabił gdzieś lub umówił się by spotkać i gdzieś zabrać. Mówiła, robiła coś ostatnio, albo zamierzała, co może się w to wpasowywać?
Dziewczyna trochę się spłoszyła na wzmiankę, że o “dorywaniu”
- Ej no wiesz… studia, imprezy… różne rzeczy się przecież robi, nie? Sin’d’Bad jest i tak chyba najbardziej hardcorowy, ale chodzi się też po domówkach. Są różne pojeby czasem z fejsa, nawet ze studiów. Lubiła się bawić, jak każdy, nie raz rzygałyśmy dalej niż widziałyśmy, jak ktoś miał fajne prochy i był sympatyczny też czasem nie mówiła nie.
- Nie wnikam jak się bawiłyście. Pochwalam, ale nie wnikam. Techniki imprezowania niech ocenia Zoran. Pytam czy ona mówiła coś, co choćby chwiejnie można było połączyć z tym co się stało.
Rita zastanowiła się dłuższą chwilę a potem wahała się czy coś powiedzieć czy nie.
- Ej, tylko się nie śmiej. Miała takiego jednego na roku co płacił jej za… kurwa. Za zużyte tampony. Je chyba jadł.
- Czyli to nie on. Jak jej nie ma, to będzie chodził głodny. - Lex zauważył filozoficznie bez większego wzruszenia rewelacją.
- Znaczy ona na początku kilka razy wzięła kasę, ale potem ten gościo robił się strasznie upierdliwy, to go trochę postraszyła, żeby się odjebał. Tylko sobie zawsze jaja robiłam, żeby światła nie gasiła w kiblu.
- Wiesz o nim coś więcej? Jak się nazywał, czy coś? - Lex pytał już bardziej pro-frorma. To pachniało ślepą uliczką.
- Vuki “Wampon”... nie mam pojęcia jak naprawdę ma na nazwisko.
- Okey. - Wampir mruknął bez entuzjazmu. - Nie zawadzi sprawdzić. Dzięki. Jakbyś coś sobie przypomniała, daj znać Zoranowi. Ja lecę, zapowiada się przejebana noc…
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 05-12-2018, 12:27   #33
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Cynthia oblizała wargi i założyła na nos okulary. Nie potrzebowała ich właściwie, był to raczej sposób na dodanie swojemu wyglądowi profesjonalizmu, by klienci nie postrzegali jej tylko jako kochanki mistrza - światowej sławy projektanta wnętrz Karla Amadeusa. Zresztą mimo spędzonych razem ponad 30-lat nigdy nie była jego kochanką. Choć był czas, że o tym marzyła. Mistrz jednak był stary i dawno znudził się cielesnymi uciechami. Po latach myślała, że to nawet lepiej - łącząca ich więź... ich uczucia były czyste i nieskalane.
Były...

- Są! - warknęła wampirzyca, podnosząc się z łóżka i pospiesznie zarzucając ciemno-szarą marynarkę na damskie spodnium - jednoczęściowy, czarny kombinezon przywieziony prosto z wybiegu w Mediolanie.

[MEDIA]http://s2.ifotos.pl/img/109151295_qwrrxwn.jpg[/MEDIA]

Nienawidziła spać w ubraniu, jednak wciąż nie posiadała stosownego leża, toteż nie mogła sobie pozwolić na pełną swobodę. Wampirzyca zasypiała z bronią w ręku - Berettą M92, którą teraz niedbale wrzuciła do torebki. Następnie przerzuciła tą przez ramię i szybkim krokiem wypadła do salonu Mariki Bregovitz - swojej gospodyni i ghulicy od czasu tajemniczego zniknięcia Karla Amadeusa.

Choć mieszkały razem niecały rok starsza, bogata wdowa znała to spojrzenie wampirzycy.
Głód nie po raz pierwszy wyzierał z jej oczu. Głód i wewnętrzna walka z bestią.
- Zaczął się Idol. Pani Strovaric ogląda jak zwykle na cały głos. Jeśli tylko nie zamknęła drzwi mieszkania...
“... nawet nie zauważy, gdy do niej podejdę” - dodała w myślach Cynthia, która wykorzystała już dwa razy zainteresowanie sąsiadki programami muzycznymi, by uraczyć się jej krwią. Poprzednimi razy wampirzycy udało się pożywić na tyle dyskretnie, że pani Strovaric uznała nagłą niemoc za zwykłą senność i naturalną w takiej sytuacji drzemkę.

sandman poluje:dex+stealth+1specializacja brake-in. 6k10.
Kostnica
3 sukcesy (wyniki 6+)


Wampirzycy udało się ukradkiem zakraść za nic nie spodziewającą się starszą kobietę.

Ventras sprawdza czy krew mu podpasi: wits+resolve 4k10, stopień trudności to 4 czyli Mira musi mieć 4 sukcesy (wyniki 6 i więcej)
Jednak Mira napisała, że Cynthia już wcześniej piła z sąsiadki więc wie, że jej nie pasi. Wampka musi się mentalnie przemóc by przełknąć krew kobiety. Dla ventrasa to oznacza poświęcenie wilpowera w wysokości swojej bane severity. Cynthia jest wampirem 12 pokolenia i jej bane severity wynosi 1. Mira musi więc oznaczyć “/” na willpowe


Cynthia mogła ugasić pragnienie, tylko jak bardzo?

Cynthia ma 4 poziomy głodu. Zejście do 0 zabije kobietę, zejście do 1 może narazić jej życie, zajmie też sporo czasu. Zejście do 2 zapewni kobiecie długotrwałą anemię ale nie powinno być groźne, z tym że pewnie uśnie. 1 jest najszybsze i najbardziej bezpieczne dla ofiary. Cynthia decyduje się pić do 2.


Cynthia spojrzała bez sympatii na spasioną kurę domową. To zdecydowanie nie był jej typ, jednak była taka głodna...! Ostrożnie pochyliła się i szybkim, niemal miękkim ruchem wbiła kły w szyję ofiary. Z jej gardła wydobył się markotny pomruk. To nie było to czego pragnęła, lecz ciepła, lepka vitae wlewająca się do jej gardła zdławiła wewnętrzny protest. Wampirzyca piła dość długo, starając się jednak czuwać nad ilością krwi, która przepływała z ciała kobiety do jej ciała.
Krew Strovariczowej nie tylko smakowała jak szczyny w dodatku niosła w sobie melancholijny nastrój gospodyni domowej. To jednak był dokładnie humor jakiego potrzebowała Cynthia, do rozwijania swoich mistycznych zdolności.

“Jesteś tym co jeszcz”
Picie krwi o określonym temperamencie usprawiedliwia mechaniczne uczenie się dyscyplin.
Melancholy - Fortitude, Obfuscate
Sanguine - Blood Sorcery, Presence
Choleric - Celerity, Potence
Phlegmatic - Auspex, Dominate
Animal Blood - Animalism, Protean
Ofiara Cynthi jest melancholy.


Wampirzyca starała się nie siknąć krwią na białą bluzkę kobiety, taka ostrożność zajmowała czas, Cynthia pochylała się więc z wypiętą pupą nad kanapą gospodyni aż do drugiego bloczku reklamowego.

Gdy kainitka po cichótku wymykała się z mieszkania Strovariczowej niemal wpadła na jej nastoletniego syna, Józefa.

[media]https://static.comicvine.com/uploads/original/3/31272/1460259-rich_guy.jpg[/media]
- Eeeee… Dobry Wieczór? - wybełkotał zakłopotany i nieprzyjemnie pobudzony zarazem młodzian.
Gdyby Cynthia potrafiła klnąć, teraz zapewne zaklęła by soczyście. Była jednak nauczona panować nad sobą w każdej sytuacji, toteż po prostu zmarszczyła brwi, skupiła się i powiedziała do chłopaka z naciskiem:
- Nie widzieliśmy się.
- ...ewidzieliśmysie… - powtórzył głupkowato chłopak stojąc jak zaklęty.
Cynthia popatrzyła na niego chwilę, marszcząc brwi, po czym bez słowa pożegnania wyminęła chłopaka w drzwiach i wyszła. Skierowała swoje kroki na powrót do mieszkania Mariki, gdzie zamierzała przygotować się do wyjścia. To był dla niej ważny dzień, musiała... musiała wyglądać perfekcyjnie! Na dodatek zamierzała spakować kilka ciuchów do podręcznej torby, gdyby faktycznie przyszło jej nocować w tej wylęgarni lumpów - bo czymże innym mógł być klub o nazwie Sin’d’Bad?
- Denerwujesz się. - zauważyła Marika, wreszcie mając odwagę podejść bliżej. Jej uwaga nie była pytaniem, a efektem obserwacji. Była naprawdę mądrą kobietą, a więzy krwi sprawiały, że troszczyła się o Cynthię niczym matka.
- Wiele zależy od dzisiejszego wieczora. - Odparła sztywno wampirzyca, nie przerywając nakładania różu na policzki - Możesz zamówić dla mnie taksówkę?
- Oczywiście, kochana, na mój koszt. - powiedziała Marika i zniknęła na moment, kiedy wróciła, miała w dłoniach elegancką spinkę do upinania włosów.
- Pozwól mi się uczesać - powiedziała do Cynthii, która po chwili wahania przystała na tę prośbę, siadając przed toaletką.
- Czym się denerwujesz? Przecież mówiłaś, że to jakieś płotki... - zagadnęła starsza kobieta, czesząc włosy wampirzycy. Po prawdzie była od niej jedynie 8 lat starsza, jednakże pod względem wyglądy mogły faktycznie uchodzić za matkę i córkę.
- Wreszcie coś się ruszyło. Po prawie roku mam możliwość przybliżyć się do tego, co spotkało mego ojca. I być może do niego samego. Tylko dlatego... dla nadziei zniosę choćby dzielenie leża z Nosferatu!
Na to dramatyczne wyznanie Marika uśmiechnęła się, zawijając ciemne włosy Greczynki wokół dłoni, by następnie umieścić je na czubku jej głowy i przymocować ozdobną spinką.
- Pan detektyw będzie niepocieszony... zjawisz się w środę?
- Postaram się.
Cynthia odetchnęła, spoglądając w lustro na swoje odbicie. Po chwili wstała i raz jeszcze poprawiła okulary a potem marynarkę.
- Czas na mnie.
- Powodzenia, kochanie. I odwiedź mnie wkrótce.
- Tak zrobię Mariko...
“Jesteś dla mnie zbyt przydatna, bym zapomniała nakarmić cię swoją krwią” - dodała w myślach wampirzyca, po czym wyszła.

Taksówka, siwe bmw pamiętające jeszcze szalone lata dziewięćdziesiąte, pojawiła się po minucie. Taksówkarz, facet po czterdziestce zmierzył klientkę wzrokiem, po czym uśmiechnął się poprzez wąsy.
- Sin’d’Bad, ta?
Cynthia tylko skinęła głową, nie zniżając się do rozmowy z takim osobnikiem, jeśli nie musiała tego robić.
Auto pokonało dystans do klubu w niecałe pięć minut. Wampirzyca wysiadła i od razu jasne się stało, że ubiorem i zachowaniem zupełnie odstaje od klienteli Sin’d’Bada. Mimo to na swoich eleganckich, kupionych w paryskim butiku mlecznobiałych szpilkach ruszyła pewnym krokiem do drzwi klubu.

Z wnętrza dawnego kościoła dudniła hałaśliwa muzyka, w drzwiach wampirzyca została zatrzymana przez bramkarza tak wielkiego, iż z ciężko przychodziło uwierzyć, że przed śmiercią kobieta należała do tego samego co on gatunku. Cynthia nie tylko sięgała mężczyźnie jedynie do piersi, ale i te “piersi” były większe niż jej własny biust…
Cieć wyciągnął przed siebie dłoń.
- Zgubiłaś się jeżyno? jak nie to pokaż torebkę. - polecił wielkolud a z za jego pleców wyłonił się nieco mniejszy mężczyzna, który wciąż był od wampirzycy większy. Drugi cieć bezczelnie obciął Cynthię od dołu do góry.
Kobieta spojrzała na nich bez lęku. Spodziewała się, że może mieć problemy z dostaniem się do spokrewnionych, szczególnie że tak niewiele o nich wiedziała. Nawet informacja, że jeden z nich jest Nosferatu teraz wydawała się bez wartości. Nie mogła spytać śmiertelnika, “hej, macie tu jakiegoś brzydala na etacie?”.
- Mam ofertę handlową, która powinna się spodobać tutejszemu szefostwu. Załatw mi spotkanie z tutejszym managerem, przystojniaku. I nie musisz zaglądać mi do torebki.
- W sumie… - zaczął wielkolud.
- To będę cię musiał dodatkowo przeszukać ślicznotko - odezwał się drugi mężczyzna obnażając w uśmiechu stalowe zęby. - wiesz, bezpieczeństwo. Na wypadek jakbyś gdzieś schowała spluwę.
Cynthia skrzywiła się i przerzuciła uwagę na tego drugiego. Właściwie... wyglądał smakowicie, a ona nie najadła się do syta.
- W porządku, ale możemy to zrobić gdzieś na uboczu? Wolałabym nie wyjmować tego, co mam w torebce przy ludziach tutaj. Rozumiesz, dobro interesów. - uśmiechnęła się lekko. Gdyby nie ta jej charakterystyczna sztywność manier, uśmiech ten mógłby uchodzić nawet za pociągający.
Faceci patrzyli na siebie porozumiewawczo.
- Jasne maleńka, chodź. - mężczyzna wykonał zapraszający gest i puścił Cynthię przodem. Kobieta została poprowadzona bocznymi schodami do pokoju ochrony w którym… Było jeszcze czterech ochroniarzy.

[media]https://www.mensjournal.com/wp-content/uploads/mj-618_348_true-story-behind-the-real-life-sons-of-anarchy.jpg[/media]

- Ty kurwa Milo, w pracy jesteś… - Skomentował wejście swojego kolegi w towarzystwie Cynthii brodacz pośpiesznie wycierający biały proszek z nosa.
Dwóch facetów grało w karty przy małym stoliku, ostatni stał przy ścianie i bawił się telefonem, przerwał na moment by spojrzeć na wampirzycę.
- Chłopaki zróbcie trochę miejsca na stoliku, zrobimy sobie przerwę…
- Nie kurwa! - Milo, który wszedł wraz z Cynthią machnął ręką - to nie jest ku… - zerknął na wampirzycę - znaczy w sumie nie wiem, ale mała mówi, że ma interes do Mileny. Interesy czy coś?
- Aaaa… no to pyraj ją.
- Wyciągaj wszystko z kieszeni i pokaż torebkę - jeden z grających przy stole poinstruował wampirzycę znudzonym głosem nie odrywając nawet oczu od kart.
- Miało być na osobności. - powiedziała wampirzyca z nutą nerwowości w głosie. Zastanawiała się czy ochroniarze wiedzą kto faktycznie prowadzi klub. Wątpiła w to, nie mogła więc sobie pozwolić na pełną prezentację. W dodatku z tego co mówili managerem była tu jakaś kobieta - a zatem nikt ze spokrewnionych.
- Wasz barman mnie zna. Ten co pracuje nocą. - spróbowała innej ścieżki. Niech on albo managerka ze mną gadają. Im pokażę co mam przy sobie.
Faceci popatrzyli po sobie.
- Wszyscy kurwa pracują nocą… - powiedział Milo - co myślisz?
- Nie chce mi się myśleć! - ryknął brodacz - łap ją i przpyraj, wiesz, że Milena sra się ruskich.
Nie tak miało wyglądać jej pełne triumfu wkroczenie do koterii, którą miała zlustrować i naprowadzić na właściwe tory. Nie tak! Cynthia zdjęła okulary i spojrzała wściekle na mężczyzn.
- Nie dotykaj mnie! <rozkaz> - krzyknęła do Mila, a okulary w jej dłoni jęknęły pod naciskiem palców. Tego wieczora drogie oprawki od Versace miały na zawsze utracić swoją symetrię.
- A ty idź po tą całą Milenę. W tej chwili. Wierz mi, nie chcecie ze mną zadzierać. Ruski przy mnie to pikuś. - warknęła na brodacza władczo.
Po pierwsze, Milo nigdy nie dotknął wampirzycy.

Cytnthia chce zastraszyć pięciu bramkarzy, określam stopień trudności jako trudny, trzeba 5 sukcesów
manipulation+infimidation
Kostnica
tylko 4 sukcesy, Mira używa wilpower by jej postać mogła przerzucić 3 kości porażki
Kostnica
2 sukcesy, czyli w sumie 6


Po drugie, wszyscy mężczyźni zamilkli.
- Dobra, zaraz ją przyprowadzę. - powiedział bramkarz i zniknął za drzwiami.

W międzyczasie pozostali ochroniarze odpalili papierosy. Po kilku minutach do pomieszczenia wparowała kobieta wzrostu Cythii.
- Co jest? - skierowała pytanie do wampirzycy i jednocześnie rzuciła spojrzenie na bramkarzy. - Ej, ale chłopaki, nie opierdalać się już… - ochroniarze skorzystali z okazji żeby się zmyć.
Cynthia spojrzała na managerkę marszcząc brwi, po czym założyła ponownie okulary. O ile chłopcy z obstawy mogli być nieświadomi tych, którzy mieszkają w tej dziurze, ta kobieta powinna wiedzieć. Może nawet była ghulicą jednego ze spokrewnionych.
- Nim przejdę do konkretów, przyjrzyj mi się, dziewczyno, czy moja bladość kogoś ci przypomina? Jestem pewna że wiesz z kim, z tej... tego klubu chciałabym naprawdę rozmawiać.
Kobieta faktycznie poświęciła chwilę na przyjrzenie się Cynthii, po czym dyskretnie przełknęła ślinę.
- No tak… ale teraz nikogo nie ma, naprawdę. - Milena chwilę zastanawiała się co powiedzieć - może chcesz zaczekać?
Wampirzyca przekrzywiła lekko głowę, zerkając znacząco w stronę drzwi, gdzie zniknęli ochroniarze.
- Jeśli poczęstujesz mnie czymś do picia…
Milena rozszerzyła źrenice.
- Nie ma… nie wie… nie ro… Nie jestem przygotowana, Oni tak tu nie robią, pozwolisz, że zadzwonię i to załatwie? - w dłoni menagerki pojawił się telefon.
- Pozwolę. - powiedziała ze spokojem Cynthia, uśmiechając się lekko, gdy utarty związek frazeologiczny w jej ustach stał się faktycznym przyzwoleniem i aktem łaskawości. Doprawdy lubiła to w byciu wampirem - to poczucie wyższości!

Ktoś odebrał po drugiej stronie i kobieta zaczęła mówić:
- Emm… cześć, jest do was gość, ktoś… “poważny” - Milena błysnęła znajomością wczesnych filmów Luca Bessona. - Mówi, że chętnie na was poczeka, jeśli zaproponuje jej “coś” do “picia”... sugestie?
Cyntia uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na swoje odbicie w szklanej witrynie. Wyuczonym, oszczędnym ruchem dłoni poprawiła ciasny kok na karku.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 05-12-2018, 12:58   #34
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


W drodze na ulicę opisaną w gazecie telefon wampira zabrzęczał w jego kieszeni. Dzwoniła Fretka.
- Halo? - odezwał się gdy już odebrał idąc ulicą.
- Emm… cześć, jest do was gość, ktoś… “poważny” - Fretka błysnęła znajomością wczesnych filmów Luca Bessona. - Mówi, że chętnie na was poczeka, jeśli zaproponuje jej “coś” do “picia”... sugestie?
- Cholera… - Lex skrzywił się i lekko zwolnił. - Daj mi chwilę.
Wampir ruszył na powrót pewnym krokiem rozmyślając. To jak Fretka lekkimi akcentami opisała osobę czekającą w Sin(d)Badzie wskazywało mgliście, że mógł być to spokrewniony. Z jednej strony nie zależało im na kontaktach z innymi Kainitami i dobrze byłoby spławić ‘gościa’ by się przypadkiem w coś nie wplątać, z drugiej… teren w pobliżu klubu był ich terenem i mogło tu chodzić o zezwolenie na jakieś działanie w ich niewielkiej domenie. Spławienie spokrewnionego byłoby czymś niegrzecznym, na co Lex akurat lał szeroką strugą, ale ‘gość’ mógłby uznać, że jest zwolniony z uzyskania pozwolenia na coś, po takim potraktowaniu.
Jebana polityka.

Poza tym było jeszcze wcześnie. Na miejscu zbrodni, gdzie Lex miał zamiar się udać, mogli kręcić się jeszcze policyjni technicy.
Westchnął.
- Niedługo będę - powiedział w końcu do słuchawki. - Miej ją na oku. Powiedz, że pełna propozycja czegoś do picia jest w menu. Z napojów “ciepłych” TYLKO kawa, lub herbata.
Rozłączył się i szybszym krokiem ruszył w stronę Sin(d)Bada.

- O hej, ty jesteś tym kelnerem z Bada? - wampir usłyszał nagle za plecami. W momencie gdy odwrócił głowę, włosy dziewczyny wlazły mu w usta a oczy poraził flasz komórkowego aparatu. Młoda metalówa właśnie zrobiła sobie z nim selfie…

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 07-12-2018 o 07:34.
Leoncoeur jest offline  
Stary 07-12-2018, 07:32   #35
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Mila kiwała głową, słuchając głosu w słuchawce i nie spuszczając jednocześnie wzroku ze swojego gościa.
- Ok. - powiedziała jeszcze zanim rozmowa się skończyła. Zmusiła się do uprzejmego uśmiechu.
- Proszę, pozwolisz, że zaprowadzę cię do loży vipów. On… zaraz tu będzie. Jeśli chodzi o napoje, bardzo mi przykro, tylko to co w menu… Przynajmniej póki On nie wróci. - szybko dodała jakby w usprawiedliwieniu.

Jeśli spodziewała się, że Cythia się zdenerwuje, musiała się zdziwić. Wampirzyca skinęła tylko głową i rzekła:
- Rozsądnie.
A następnie ruszyła do owej loży, rozglądając się naokoło i planując zaawansowany remont tej rudery.

***

- Gdzie Freta? - Lex spytał “Młodego” gdy podszedł do baru, po powrocie do klubiku.
Luca wskazał coś za plecami wampira, a ten odwracając się zobaczył ponad głowami siedzących klientów Milenę, rozmawiająca z jednym bikerów przy wejściu do sali bilardowej.
Wydziarana kobieta jakby wyczuła jego wzrok i spojrzała w kierunku baru. Bez słowa wskazała na górę, w kierunku pokoju Czerwonej Pięści.
- Cholera… - Holender mruknął pod nosem. Nie zapowiadało się na możliwość szybkiego spławienia intruzki i uniknięcia dłuższej rozmowy.
Bez entuzjazmu powlókł się ku drzwiom wieżyczki kryjącej schody na górę.

- Witam - odezwał się niecałą minutę później gdy powoli wszedł do prywatnego VIP roomu koterii. Tylko lekkim spojrzeniem ogarnął parkiet, widoczny przez taflę weneckiego lustra, na którym tańczyło już kilka osób. Zaraz jednak uwagę skoncentrował na siedzącej w jednym z foteli wampirzycy i lustrował ją powoli wzrokiem.

- Alexander in ‘t Veld - Wyciągnął dłoń zbliżywszy się do spokrewnionej. - W czym mogę pomóc?
Kobieta podniosła się powoli z siedzenia i poprawiła okulary. Miała na sobie eleganckie ubranie, zupełnie nie pasujące do miejsca.
- Cyntia Vardalos - przedstawiła się nie uścisnawszy podanej dłoni - Projektantka wnętrz, designerka, szef biura wybitnego projektanta i wizjonera architektury przyszłości Karla Amadeusa. Widzę, że subtelność nie jest pańską mocną stroną i przechodzimy od razu do sedna?
- Okoliczności nie sprzyjają subtelności pani Vardalos, niestety. - Zapraszającym gestem wskazał dłonią na fotel na którym wcześniej siedziała, a sam spoczął na kanapie. - Nie wątpię w Pani talenty, jestem nawet skłonny pokładać wiarę w tym iż jest Pani jedną z najlepszych w swoim zawodzie... - dodał zaraz przypatrując się przy tym gościowi. - Sęk w tym, że w kwestii wystroju klubu, musiałaby pani rozmawiać z managerką, nie wydaje mi się jednak aby panna Vranješ planowała zmieniać wygląd wnętrza.
- Och... ten człowiek? - Cynthia wydawała się odrobinę zdziwiona, zajmując wskazane miejsce i z gracją przesuwając dłońmi po udach, by wyprostować materiał spodnium.
- Dobrze, mogę z nią rozmawiać, choć wydaje mi się, że strefa rodziny powinna być poza obszarem jej decyzji. A to ona mnie interesuje, skoro mam tu mieszkać i pomóc wam uporać się ze wspomnianymi, jak pan to ujął wyjątkowo zgrabnie, o-k-o-l-i-c-z-n-o-ś-c-i-a-m-i.
- Jak to… mieszkać? - Lex zmarszczył brwi. Kierunek w którym zmierzała ta rozmowa zdecydowanie nie przypadł wampirowi do gustu. Starał się ukryć lekkie zaskoczenie. - I czemu miałaby nam Pani pomagać z jakimikolwiek okolicznościami?
- Och, czyż to nie oczywiste? Ponieważ zostałam przysłana przez górę żeby pomóc wam z nimi sobie poradzić. Chyba... nie macie tam wysokich notowań. - powiedziała z udawaną prostodusznością, po czym wstała. - Proszę mnie oprowadzić. Czasu zostało nie tak znowu wiele do świtu.
- Problem w tym - wampir odpowiedział nie poruszywszy się - że ta góra, która nota bene też specjalnie wysokich notowań tu nie ma, nie zachwyciła nas zaszczytem przekazania nam tych rewelacji. - Nie spuszczał z Cynthii spojrzenia.
Ta popatrzyła mu prosto w oczy. Zdjęła okulary i uśmiechnęła się półgębkiem. Nie było jednak ani śladu wesołości w jej oczach.
- Ja to robię. A pan chyba orientuje się, że głupotą byłoby w tym momencie i w tej sytuacji odrzucać moją pomoc. Zapewniam zresztą, że gdy tylko rozwiążemy sprawę, wyprowadzę się i nie spędzę tu ani jednej nocy dłużej niż to konieczne. Zatem pytanie brzmi czy długo pan, panie Alexandrze planuje udowadniać sobie właściwą wielkość swego przyrodzenia, czy przejdziemy do konkretów?
- Wielkość mojego przyrodzenia udowadniam inaczej. - Lex nie spuszczał wciąż wzroku. - To byłby ciekawy manewr… - zmrużył oczy i uśmiechnął się - mieć wiedzę o wizycie tu kogoś i zaoferować pomoc, by móc torpedować eliminację okoliczności, aby doprowadzić do pozbycia się stąd naszej gromadki. Z przykrością muszę stwierdzić, że kolejne noce po rozwiązaniu sprawy, to kwestia akademicka, bo nie spędzi tu Pani ani jednej, Pani Vardalos, póki nie zweryfikujemy kto faktycznie Panią przysłał.
Wampirzyca niespiesznie okrążyła dzielący ich stół i podeszła do Lexa, siedzącego na kanapie.
- A jednak zdaje się mieć pan pewne kompleksy. - Powiedziała, stając przed nim jakby zaraz miała faktycznie zacząć jakiś pokaz. - Dobrze, proszę pana, proszę potwierdzić moją wiarygodność, a ja dzisiejszą noc spędze jeszcze w starej miejscówce, co właściwie jest mi na rękę. Naprawdę jednak nie chcę tracić czasu. I tak jak nie chce go tracić na kłótnie, tak też nie zamierzam czekać z pracą aż szanowny mikró péos mi na to pozwoli. Pytanie brzmi więc czy sam mi pan opowie co ustaliliście już, czy mam przepytać personel... w sposób skuteczny, acz może mało dlań przyjemny, jeśli się rozumiemy.

Lex milczał przez chwilę, po czym nagle uśmiechnął się.
- A wie Pani, że coś w tym może być? Kompleksy… mój psychoanalityk szlocha desperacko, gdy widzi mnie w drzwiach… - rzekł jakby z nostalgią, lecz wzrok zaraz mu stwardniał. - Gówno ustaliliśmy. Przepraszam, nie przy pięknej kobiecie. No więc ustaliliśmy kupę, bo ten świr zrzucił to na nas ledwo dwie godziny temu. I…
Przerwał mu dźwięk nadchodzącego sms.
- Przepraszam… - rzekł wyciągając komórkę i po odblokowaniu powiedział krótkie: - Esemes.
Zobaczył zdjęcie nadpalonej szmaty i komentarz Lwa:
Cytat:
Napisał Lev
To Adama. Idę go szukać dalej.
- I… krw...mć… - wycedził przez zęby.
Cynthia usiadła obok, lecz powstrzymała się, by zajrzeć mu przez ramię.
- Coś w temacie? - zapytała uprzejmie.
- Weryfikacji? Owszem. - Wampir wygasił telefon i odchylił głowę na oparcie kanapy. Przymknął oczy. Skupiał myśli.
- Czy ten esemes dotyczył tematu zabójstwa? - wciąż uprzejmie acz jednak z dziwnym naciskiem na sylaby powiedziała wampirzyca. - Chciałabym też wiedzieć czy macie wrogów, skoro mam wierzyć w waszą niewinność. Czy jest ktoś, kto chciałby zwrócić na was uwagę lub wam zaszkodzić? Chodzi mi zarówno o... rodzinę, jak i zwykłych śmiertelników.
- Nie Pani Wolf, nie dotyczył. Jednak weryfikacja Pani osoby nagle się skomplikowała. - Otworzył oczy. Łączność jakąkolwiek z Rodziną Belgradu mieli przez Adama, wszystko zaczęło się cholernie komplikować. - Co zaś do wrogów, to któż ich nie ma?
- To mało precyzyjna informacja. I nie chce mi się wierzyć, że pana pamięć jest tak krótka, by nie objąć nazwiska Vardalos. Co zaś się tyczy tego źródła informacji... nie wiem co pan ma na myśli i widać bardzo pana ten fakt cieszy, jednakże pozwolę sobie przypomnieć, że to wy a nie ja jesteście w ciemnej dupie, za przeproszeniem. I to wy odpowiadanie głową za sprawę. Tak, głową. To nie jest eufemizm ani przenośnia. Macie przerąbane, więc zalecam większą otwartość. W pewnym sensie niczym nie ryzykujecie. Niczym więcej niż to, co już jest zagrożone. - uśmiechnęła się uprzejmie.
- Otwartość… - Lex smakował to słowo. Podniósł głowę z oparcia i znów spojrzał na wampirzycę. - Niech będzie i otwartość - zgodził się bez uśmiechu. - No więc otwarcie: ktoś właśnie dorwał jednego z nas, tego co ma kontakt z resztą tej belgradzkiej rodzinnej szajki. Bez niego ciężko ustalić czy to ktoś od nich Panią przysłał Pani Wolf. A bez pewności, że robi Pani dla nich, to otwartość nieprzyjemnie kojarzy mi się z otwieraniem drzwi kobiecie do wyjścia.

Siedzieli teraz blisko siebie, zbyt blisko by nie drażniło to instynktu drapieżnika. Cynthia starała się ukryć nerwowość raz po raz zaczesując wyimaginowane kosmyki włosów za uszy. Zapomniała też o okularach, które ściskała w drugiej dłoni, a bez których jej twarz wyglądała dużo młodziej i delikatniej.
- Gdybym okazała się nie mówić prawdy, winien mnie pan zabić a nie pokazywać wyjście. Z tego tylko powodu myślę, że sensowne by było trzymanie mnie blisko. Nie wiem na ile orientuje się pan w strukturach góry, ale mogę chyba zdradzić, że jestem protegowaną Pani Li, członkini najwyższej rady. Mam nadzieję, że ta informacja ułatwi panu zadanie. Tymczasem zaś możemy podejrzewać, że ten, który został... złapany. I wyeliminowany, jak rozumiem, trafił na jakiś ważki ślad. Trzeba to zbadać, aczkolwiek poruszanie się w pojedynkę jest teraz wysoce nierozsądne. Polecam więc wezwać pana kolegę i... jeśli ktoś jeszcze ze spokrewnionych tu mieszka, wszystkich, a badając sprawę poruszać się przynajmniej w dwójkach. Można tu też uwzględnić panią managerkę, oczywiście i tych urokliwych panów w przykusych ubraniach z dołu.
- A może jednak w trójkach? - Lex udał, że na poważnie rozważa ten temat. - Kąt widzenia lepszy, 120 stopni a nie 180.

Nozdrza wampirzycy delikatnie zafalowały. Poza tym jednak wyraz jej twarzy nie zmienił się.
- Musi być naprawdę niewielkich rozmiarów. Nic dziwnego, że szuka pan wsparcia w trzeciej osobie.
- Trójkąty potrafią być miłe. Na tą zaś chwilę… Lev bada co się stało z Adamem. - Lex spojrzał Cynthii w oczy. Kimkolwiek była, wątpił by ich skład i personalia nie były wampirzycy znane. - Póki nie da nowych informacji, trzeba czekać. Ale nie bezczynnie. Mam zamiar obejrzeć miejsca zbrodni Pani Wolf, kimkolwiek Pani jest... niczym nie ryzykuję idąc tam z Panią. Zainteresowana?
Ta skrzywiła się lekko, zerkając na swoje białe szpilki, jednak podniosła się z kanapy i założyła okulary na nos.
- Vardalos. To naprawdę za trudne dla pana? Czy droczenie się ze mną jest jakąś przedszkolną formą adoracji?
- Pulp Fiction - odpowiedział również wstając. - Pani Wolf. - Skierował się ku drzwiom by otworzyć je dla wampirzycy.
- Wolę teatr - prychnęła, mijając go i kierując się w stronę wyjścia.

Lex otworzył drzwi i przepuścił ją, wyjmując przy tym komórkę.
- Sms. Pisz - powiedział nie przejmując się zbytnio, że wampirzyca może słyszeć.
Cytat:
Napisał Lex
Daj znać co ustaliłeś Lev, idę na razie zbadać miejsce zbrodni. Jak będziesz potrzebował pomocy - pisz.



 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 20-12-2018, 08:58   #36
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Lex i Cynthia w niecałe pół godziny znaleźli się przed dziewiętnastowieczną kamienicą, która swoje lepsze lata miała już za sobą jeszcze przed wojną. Wejście na piąte piętro po kręconych, drewnianych i niesamowicie wręcz skrzypiących schodach gwarantowało poinformowanie o swojej obecności wszystkich sąsiadów.
Oczywiście… jeśli jacyś byliby zainteresowani.
Na ścianach klatki, widniały typowe wyobrażenia męskich organów, szubienice z których zwisały półksiężyce, napisy wielbiące miejscową drużynę futbolową oraz informacje na temat prowadzenia się kilku tutejszych przedstawicielek płci pięknej.
Na ostatnim piętrze - strychu, były tylko dwa mieszkania. Para kainitów natychmiast wiedziała o które im chodzi, bowiem wyłamane drzwi trzymały się jedynie na policyjnej taśmie.

Wampirzyca rozejrzała się uważnie, przekraczając linię, wyznaczoną przez taśmę. Minę miała hardą, choć sama chyba musiała zauważyć jak bardzo ona i jej markowe ciuchy, a szczególnie białe szpilki nie pasowały do tego miejsca.
- Jeśli była tu policja, dobrze byłoby dokopać się do ich raportów. Macie jakieś... wtyki? - spojrzała na Lexa wyraźnie bez nadziei, a on przecząco pokręcił na to głową.

Klasyczne m2 było pobieżnie posprzątane, czy raczej “zlootowane” przez policję ze wszystkich interesujących funkcjonariuszy przedmiotów czy narzędzi “zbrodni”. Po owocach pracy “wampira” pozostało jeszcze jednak wiele śladów na meblach, suficie oraz ścianach.
[media]https://pm1.narvii.com/5863/ddd2ee16ddc5f9229ca2136ded9287d720c25496_hq.jpg[/media]

Rouse check Cythii
Kostnica
Sukces
Rouse check Lexa
Kostnica
Porażka


Lex zgłodniał… Już po przebudzeniu czuł niewielkie pragnienie, ale teraz, po patrzeniu na rozpryski krwi jeszcze się nasiliło. Przejechał językiem po zębach.
- Cholerny bałagan… - wydusił z siebie z drapieżnym pomrukiem kryjącym się w głosie.
Skupił się sięgając po moc uwięzioną w nim i pochodzącą z z krwi.

resolve+auspex
Kostnica
6 sukcesów, o panie… na bogato


Mieszkanie nie należało do ofiary i pewnie też nie do napastnika. To wyglądało na apartament do wynajęcia, miejsce, które turysta znajduje na bookings.com, klucz znajduje pod wycieraczką i tam też go zostawia gdy wyjeżdża. Lex nie czuł w eterze niczego nienaturalnego, do tego policja wykonała całkiem przyzwoitą pracę w przeszukaniu mieszkania.
A jednak, w szparze między klepkami sfatygowanego parkietu leżało coś, co przeoczyli.

[MEDIA]https://i.ebayimg.com/thumbs/images/g/FykAAOSwlMFZMSZa/s-l225.jpg[/MEDIA]

kolczyk z różą, który należał do ofiary. Skąd Lex to wiedział? po prostu wiedział. Wiedział też, że biżuteria, w której bynajmniej nie wyczuwał niczego “magicznego” miała w mniemaniu ofiary dawać jej jakąś ochronę. Może po prostu przynosiła dziewczynie szczęście? Tego Lex nie mógł wiedzieć. Cynthia natomiast miała na ten temat pewne podejrzenia.
Wampirzyca patrzyła niechętnie na otoczenie.
- Za duży bałagan jak na kogoś z naszych, nie uważasz?
- Tak, chyba że wpadł w szał w trakcie “kolacji”.

Choć nie bardzo miała na to ochotę, Cynthia zaczęła przyglądać się okolicy krwawego zacieku, próbując ustalić czy krawiło ono już wcześniej, czy było ciągnięte, czy właściciel krwi walczył... i z jaką siłą.

intelligence+investigation
Kostnica
dwa sukcesy


Nie wyglądało na to by w mieszkaniu kiedykolwiek toczyła się jakaś walka, raczej ktoś… bawił się czyimś ciałem. To mogło trwać długo, może nawet dłużej niż jedną noc.

- Chory pojeb… - wampir rzucił pod nosem przyglądając się kolczykowi trzymanemu delikatnie w palcach.

Jeśli Cynthia miała jakieś uwagi na ten temat, zachowała je dla siebie. Wciąż sznupała, przeglądała, oglądała i trzeba przyznać, że była w tej robocie wyjątkowo dokładna. Ponieważ znała też specyfikę swego gatunku, zaczęła rozglądać się za jakimiś skrytkami.
- Jeśli ten pojeb po prostu sprowadził sobie tutaj zabawkę... musiał gdzieś spać. Gdzieś tutaj lub raczej w okolicy. Trzeba będzie wypytać ludzi.
- Sąsiedzi? - Lex ledwo dostrzegalnie kiwnął głową. - Wypytani chyba przez policję, ale spróbować nie zaszkodzi.
- Ale to raczej nie o tej porze. Możesz za dnia wysłać kogoś ze swoich ludzi? Albo przynajmniej niech wywęszą z kim warto gadać, żebyśmy nie łazili jak świadkowie Jehowy.*
- A cóż złego jest w tej porze? - Holender uniósł brew. - Zawsze uważam, że aby coś zrobione zostało jak należy, trzeba to zrobić osobiście.
Vardalos spojrzała na niego w taki sposób, że tylko brakowało, by jej martwe płuca opuściło westchnienie rezygnacji czy dezaprobaty. Obyło się jednak bez tego. Co by nie powiedzieć, wampirzyca na swój dziwny sposób starała się współpracować.
- Pomijając irytację stanem wybudzenia ze snu, będziemy łatwo zapamiętywalni. Ktoś może zwrócić na nas większą uwagę niż byśmy chcieli. Wydaje mi się też bardziej zasadne ustaleniem, co się stało z waszym przystojnym kumplem. Bo jeśli te dwie sprawy są powiązane... - nie dokończyła, patrząc na Lexa znacząco ponad okularami.
- Lev zajmuje się tą sprawą - Lex powoli ruszył ku drzwiom - jeżeli będzie potrzebował pomocy ma dać znać. - Zwrócił twarz ku wampirzycy. Obawiam się, że byśmy mu w tym przeszkadzali. Co zaś do zapamiętania nas… Coś na to zaradzimy. - Uśmiechnął się szerzej i oblizał zęby. - A ja jestem głodny.
- Wasz zaginiony kolega też dał znać, co? Ekipa ratunkowa pierwsza klasa. Brakuje tylko pomarańczowych slipek ze znakiem słonecznego patrolu - wyzłośliwiała się wampirzyca, lecz kiedy skończyła rekonesans podeszła do Lexa i jakby nigdy nic, zapytała: - To co, idziemy?
- Pomarańczowe slipki - wampir mruknął otwierając drzwi. Przepuścił Cynthię przodem. - Coś mi mówi, że jest Pani mokrym snem Freuda, Pani Wolf.
Zatrzymała się przechodząc dokładnie obok. Musiała co prawda zadrzeć głowę, by spojrzeć mężczyźnie w oczy, ale gdy to zrobiła, z pełną powagą rzekła:
- Myślę, że nasz poszukiwany miałby pierwszeństwo. Swoją drogą, proszę uważać na Toreadorów, panie Alexandrze - ruchem głowy wskazała pokój - Mają czasem dziwne pojęcie piękna.
To rzekłszy już miała przejść obok, gdy coś ją zatrzymało.
- I jeszcze jedno... Vardalos. I jestem panną.
Nie skomentował.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 25-12-2018, 23:34   #37
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Cień nie był w stanie złapać na parkingu więcej tropów. To wyglądało na martwy punkt.

Właśnie wtedy od strony kamienicy rozległ się strzał, chyba z pistoletu.

Zarówno wampir, jak i jego pies poderwali głowy w dokładnie tym samym momencie.
- Cień. Broń. - rzucił komendę i ruszył biegiem w kierunku kamienicy, z zwierzakiem u boku.
Wampir wraz z czworonogiem szybko dopadł obdrapane drzwi klatki schodowej.

Wits+awerness
Kostnica
3 sukcesy - hałas dobiegał z któregoś piętra.


Lev wbiegł na drugie piętro by spotkać się niemal twarzą w twarz z nimi trzema:
- Co jest dziadek? - środkowy “niski” jegomość, zaadresował wampira - Zabłądziłeś? Wypierdalaj!
- Szukam kolegi. Krzywy ryj, duże zęby. - odparł krótko i odetchnął głęboko, starając się rozpoznać humory dresów. Jego oczy zabłysły czerwonym światłem. - Jeśli ta kulka była dla niego to powyrywam wam z dupy nogi, ręce z korpusów, tak że będziecie się mogli tylko toczyć... Jak klocki na wietrze. - zagroził gotując się do walki. Z gardła Cienia, teraz będącego po lewej stronie spokrewnionego wydostał się niebezpieczny warkot.

zastraszenie: charisma2+intimidation1+2 za eye of the beast=5k10
Kostnica
3 sukcesy na trzech dresów wydaje się fair, żeby ich wystraszyć


- Ożeszkurwamać! - mały niemal podskoczył - wampir z wiadomości! - wyrzucił z siebie i wyciągnął z kieszeni rewolwer, jego koledzy również. W jednej chwili trio zaczęło z przyłożenia strzelać w panice w stronę Lwa, który blokował im schody, jedyną drogę ucieczki.

Każdy z dresów ma 2 w zręczności i 1 w firearms, więc ich pula kości to 3. Zamiast rzucać używam jak zwykle taking half, 3/2=1 każdy ma po jednym sukcesie.
Lev ma dex3 i atlethic2 to daje pulę kości 5, jednak z powodu braku cover odejmuje mu dwie kości, to daje pule 3k10
Kostnica
brak sukcesów, to oznacza, że każdy dres wygrał contest z margin 1, Lev dostaje więc od każdego po jednym poziomie superficial damage, czyli 3.


Chłopaki wspólnie musieli wystrzelić w tej krótkiej chwili blisko tuzin naboi jednak mimo bliskiej przecież odległości, Lev poczuł tylko trzy pociski w swoim ciele.
- Cień atak. - warknął wampir, właściwie nie zauważając nawet dziur które pojawiły się w jego ciele. Skupił swój gniew i przywołał jedną ze swoich mocy. Jego palce momentalnie przekształciły się w zabójcze szpony. Tak przygotowany rzucił się na najbliższego dresa, a lojalny pies zaatakował drugiego.
Aktywacja Feral Weapons Kostnica 9 głód pozostaje na tym samym poziomie
contest:
Lev -> Brawl 2 + Strength 3 = 5k10 Kostnica 4 sukcesy, pierwszy na kości głodu
Dresy mają siłę 2 i brawl 2, pula 4, biorę połowę czyli dwa sukcesy
Cień… ma 5 z atrybutu i 6 brawl, razem 11, biorę połowę czyli 5 sukcesów

Lev wygrywa contest ze swoim dresem z margin 2, zadając tym samym 2 poziomy superficial damage
Cień wygrywa z margin 3 do tego za psi atak ma +1 do obrażeń, tym sposobem zadaje swojemu dresowi 4 poziomy superficial damage



Dresy próbowały się bronić, ale nie mieli najmniejszych szans w zwarciu. W mgnieniu oka Lew przypadł do pierwszego z nich, odbił w bok ramię z pistoletem i drugą, wolną dłonią uderzył w splot słoneczny dresa, całkowicie go otumaniając. Zacisnął swoje szpony i szarpnął, wyrywając w ten sposób kawał mięsa z ciała przeciwnika. Cień w tym czasie obalił swojego oponenta i zabierał się właśnie do odgryzienia mu twarzy.
- Na kolana, bo zatłukę jak psy! - warknął wampir patrząc na trzeciego dresa. Liczył na to że po krótkim pokazie siły ci wykonają jego polecenie.

zastraszenie: charisma2+intimidation1+2 za eye of the beast=5k10
Kostnica
dwa sukcesy przeciw dwóm sukcesom dresa…


Dres aż pisnął:
- Jezuuuuu! - po czym rzucił się do panicznej ucieczki.

Podstawowe zasady zalecają by walki były rozstrzygane w trzech turach, po tej liczbie przeważnie widać kto wygrał. Stosuję się do tej porady, Lev wygrał potyczkę, unieszkodliwił dwóch przeciwników a trzeci uciekł.



Lew pozwolił by jego ręce i oczy wróciły do normalnego stanu, zebrał klamki pokonanych dresów i rozejrzał się po klatce w poszukiwaniu mieszkania z którego mógł dobiec pierwszy strzał.
- Cień. Pilnuj. - nakazał wskazując leżących - Jeśli któryś z was choć drgnie to pies odgryzie wam mordy. - poinformował uprzejmie.
Lew wparował do mieszkania którego dresy najwyraźniej pilnowały. Zaraz za drzwiami, w przedpokoju leżał postrzelony owczarek niemiecki. Zwierze chyba jeszcze żyło, ale sądząc po rozległości kałuży krwi to miało wkrótce się zmienić. Drzwi do sypialni były uchylone i wampir mógł zobaczyć pomięte prześcieradło na łóżku oraz fragmenty kobiecej garderoby wokół. To nie był parter. Ktokolwiek tu był, nie miał jak stąd wyjść…

- Skurwysyny. - wyszeptał pod nosem Lew i podszedł do dogorywającego zwierzaka. Delikatnie pogłaskał jego futro i ocenił rany. Chciał rzucić wszystko, podnieść owczarka i zabrać go do weterynarza, ale wiedział że nie miał szans na uratowanie jego życia. Skupił się na swojej Vitae i zmusił tą mistyczną energię do zasklepienia własnych ran.
Leczenie swoich ran 4 Kostnica
8 Kostnica
4 Kostnica
1 sukces, 2 porażki, głód rośnie o 2 punkty



Po chwili jego ciało wypchnęło pociski które się w nim zakopały. Lev je wyzbierał i wrzucił do kieszeni bojówek. Rany zarosły się sekundę później, a wampir nagle nabrał gigantycznej ochoty by się zawrócić i wyssać dresów do zera. W końcu sobie zasłużyli, prawda?

Z niemałym wysiłkiem się opanował i wszedł do sypialni.
Gdy tylko wampir przekroczył próg pokoju przy jego twarzy swisnęła kula, niemal nie urywając mu ucha.
Za drzwiami stał kolny dres, ze spodniami opuszczonymi do kolan, w jednej trzęsącej się ręce trzymał pistolet, drugą trzymał za włosy młodą dziewczynę w sugestywnie porwanej bluzce i bez majtek… Jej twarz była umorusana czarnym tuszem rozmazanym od łez.
- Spierdalaj bo ją zajebie! - warknął dres.
- Odłożysz klamkę, odpowiesz na pytania i wyjdziesz stąd żywy. Albo ją zastrzelisz, ja cię obezwładnię, zadam swoje pytania a potem zajebię. Mi to wszystko jedno. - odparł Lev krótko. Jego oczy znowu zaświeciły czerwonym blaskiem. - Masz dziesięć sekund na podjęcie decyzji.

charisma2+intimidation1+2 za eye of the beast=5k10
Kostnica = 3 sukcesy



Chłopak zamrugał oczami. powoli opuścił broń i z braku laku przyłożył go płaczącej i trzęsącej się dziewczynie do głowy.
- C… kto… czego chcesz diable!

- Zacznijmy od tego żebyś podciągnął portki. Nie masz niczego imponującego do pokazania. - powiedział wampir. Jego oczy znowu miały czysty, błękitny kolor. Lev poczekał aż dres zacznie wykonywać jego polecenie by w dwóch susach pokonać dzielący ich dystans. Chciał rozbroić oponenta.
Dres odepchnął swoją ofiarę by podciągnąć sportowe spodnie, Dziewczyna wykorzystała moment by rzucić się do ucieczki.



rozbrojenie:
brawl+dexterity Lwa vs 2 sukcesy dresa
Kostnica 3,1,10,2,10 - 2 sukcesy krytyczne, pierwszy z nich na kości głodu, jedna krytyczna porażka na kości głodu = 4 sukcesy
Jeśli zdecydujesz się kontynuować, to będzie messy critical, czyli oczywiście cie się uda, ale wygrałeś dzięki bestii, nie zdziw się, jeśli przy rozbrajaniu dresa niechcący urwiesz mu całą rękę, alb broń wypali i go zabje, albo dziewczynę itp

Możesz też użyć willpower, żeby przerzucić do trzech kości. Poświęcenie wilpower oznacza, że dostajesz jeden superficial (/) willpower damage i dostajesz możliwość przerzucenia do trzech kości. W tym przypadku możesz przerzucić tylko dwie kości, 2 i 10 bo reszta to głód. Jeśli wyjdzie ci przynajmniej jeszcze jeden zwykły sukces, to wraz z 10 z głodu będzie wystarczająco, ale nie będzie to już messy critical.



To starczyło Lwowi na dopadnięcie do mężczyzny. W planach miał tylko pozbawienie go broni i spacyfikowanie, ale Bestia miała inne plany. Wampir złapał dresa za nadgarstek i ścisnął z tytaniczną siłą. Po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk pękających kości, klamka upadła na ziemię, ale Bestia nie miała dość. Lew obrócił się wokół własnej osi, ciągnąc śmiertelnika jak szmacianą lalkę i cisnął nim z głuchym łoskotem o ścianę. W kolejnych dwóch krokach przypadł do niego i oparł stopę na jego klatce piersiowej.
- Taki jesteś kurwa twardy? Z trójką kolegów jesteś w stanie zastrzelić nic niewinnego psa? Zgwałcić kobietę też pierwszy?! Powiedz jak się czujesz. Bezsilny? Słaby? Sam? Nic nieważny? Nikt ci nie pomoże. Jesteś niczym. I nikt po tobie nie zapłacze. - oczy Lwa mimowolnie zapłonęły żywą czerwienią.
Lew ciągle wrzeszczał, warczał niemal i chwilę zajęło mu zanim zdał sobie sprawę, źe “niechcący pękł dresowi kark”...

Wampir nagle się zatrzymał i popatrzył na własne ręce, jakby były jego wrogiem. Nie stracił tak kontroli od… Od dawna. Z niemałym przerażeniem patrzył na zwłoki dresa. Nie chciał go zabić. W każdym razie nie tak. Nie jak zwierze. Gdyby jego organizm wciąż funkcjonował to z pewnością by zwymiotował, zamiast tego czuł słodki, kuszący zapach krwi denata, ale nie miał czasu na przyjemności. Nie mógł tak zostawić trupa, zwłoki z takimi obrażeniami przyciągnęłyby zbyt wiele uwagi.
Spróbował znaleźć dziewczynę, ale mu się to nie udało. Musiała uciec z mieszkania, naga. Lew zaklął i złapał dresa pod pachy. Zaciągnął go na balkon, po czym wypchnął przez barierkę na ziemię poniżej. Taki zestaw obrażeń powinien choć trochę odpowiadać upadkowi z wysokości.

Następnie wrócił do pokonanych wcześniej dresów. Upewnił się że nikt nie wpał na pomysł by wyjrzeć na klatkę, jednemu bez ceregieli strzelił z zdobycznej klamki prosto w klatkę piersiową. Wgryzł się natomiast w szyję drugiego i zaczął ssąć słodką krew. Nie próbował wyssać go do końca, “suche” zwłoki byłyby problematyczne, zamiast tego uzupełnił tylko te braki które wywołała walka i ponownie wyjął klamkę. Drugiemu dresowi strzelił prosto w twarz, tak że czaszka eksplodowała, wylewając mózg na posadzkę.
- Cień. Idziemy. - nakazał zwierzakowi i wyjątkowo szybko ruszył do wyjścia. Musiał stąd uciec póki miał czas.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 27-12-2018, 14:24   #38
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Na klatce schodowej Lex spojrzał na drzwi sąsiada “Pojeba” i skupił się… na wychylonym z sąsiednich drzwi nosie emerytki.

- A państwo z policji czy dziennikarze? - zapytała przez łańcuch.
- Na Pani szczęście… dziennikarze - wampir odpowiedział leniwie, przywołując przy tym na twarz szeroki uśmiech. - Policja pyta i trzeba jej odpowiadać, za to dziennikarze… - wyjął portfel z tylnej kieszeni spodni - oni muszą płacić za informacje. Chcielibyśmy dowiedzieć się wszystkiego, co wie Pani o tym co tu - kiwnął dłonią z portfelem w kierunku drzwi “Pojeba” - zaszło. Szczególnie o lokatorze mieszkania.
Cynthia również przywołała na twarz uśmiech, robiąc za miłe dla oka tło. Strategia Lexa wydawała się, o dziwo, sensowna, więc nie zamierzała na razie ingerować, skupiając się raczej na obserwacji otoczenia.
Na widok portfela kobiecie zaświeciły się oczy jak świece w kościele, do którego zapewne chodziła częściej niż z psem na spacer.
- Tam lokatora nie było, znaczy “hotel” taki, państwo rozumieją, co turyści z tych no, komputerów ogłoszenia wynajdują. Taki jeden chorwat kupił to mieszkanie po starej Tacicowej, co tu mieszkała jeszcze za Tito, a dzieci wyjechały w świat, państwo rozumieją.
- A widziała pani ostatniego... najemcę? I kiedy ostatni raz, jeśli można spytać? - zapytała Cynthia.
- Widzieć widziałam, wysoki, w płaszczu. - pokiwała głową kobieta - od razu wiedziałam, że coś z nim nie tak, bo co to tak, cichaczem chadzać jak wszyscy śpią. Ja pisałam skargi do administracji na ten cały “hotel” ale starszej kobiety to nigdy nikt nie słucha, tylko jak już jest za późno, to nagle wszyscy pytają co się stało.
- Często bywał, ten ostatni lokator? - Lex spytał przebierając palcami w portfelu pomiędzy banknotami, jakby nie był zdecydowany ile dać babuszce. Na pieniądze nia narzekał, a unikał płatności kartą, toteż banknotów nie brakowało. - I widziała pani jego twarz? - Uniósł nagle na nią wzrok.
- Przyszedł jednego wieczoru a drugiego… to już chyba wie pan, “to zrobił” bo przyszedł z tą dziewczyną, a potem wyszedł przed świtem ale sam, no to jak nikt więcej nie wychodził i nie wchodził przez cały dzień zadzwoniłam na policje. Twarz to miał taką normalną nawet, ogoloną, może z trzydzieści lat.

Vardalos spojrzała mimochodem na Lexa. Ledwo przybyła, a puzzle same się układały. Czy on był tego świadomy? Powinien być!
- A ta dziewczyna? Może ją pani opisać?
- Młoda jeszcze była, ale ładna, wysoka, co to za rodzice, żeby córce dać tak po nocy chodzić, z jakimiś mężczyznami jak jakaś… no nieładnie.
- Trzydziestoletni, ogolony… - Lex zastanawiał się na głos. - A jakieś znaki szczególne rzuciły się pani w oczy?
Kobieta zamyśliła sie chwilę.
- Źle mu z oczu patrzyło.
- Jest pani niezwykle pomocna - Cynthia pochwaliła kobietę, udając, że coś notuje. - A nie widziała pani może czym jeździł? Albo ta dziewczyna? Czym przyjechali?
- A to nie wiem, ale ona mówiła coś o jakimś “dodżo” tylko przez szklankę nie zrozumiałam, czy to jakieś auto, czy zakład pracy, czy jeszcze coś innego, wie pani, ta młodzież i ta nowomowa…
- A może jakieś jeszcze szczegóły związane z tym zbrodzieniem zapadły Pani w pamięć? - Wampir spojrzał kobiecie w oczy.
- Buty nosił sportowe, pan rozumie, do płaszcza buty sportowe, co to za pomysł… - kobieta pokręciła głową.

Cynthia darowała sobie uwagę na temat podsłuchiwania przez szklankę. Skinęła tylko głową Lexowi, dając znać, że więcej pytań już nie ma.
- Czy zanim przyszła do niego ta dziewczyna, ktoś inny go tu odwiedził? - Holender zdecydował się jeszcze podrążyć.
- Nie, tylko tam siedział i jakieś stuki, puki, szurania było słychać, wie pan, pewnie się “przygotowywał”
Wampir pokiwał głową i uśmiechnął się do staruszki. Wyciągnął z portfela banknot o nominale pięciu tysięcy nie wręczając jej go jeszcze.
- Jak już powiedziałem interesują nas każde, może nawet zdawałoby się mało ważne, szczegóły związane z wyglądem i zachowaniem tego zbrodzienia - mówił powoli, ale wyraźnie akcentując każde słowo. Być może ten leciwy, bioniczny monitoring zemuńskiej kamienicy faktycznie nie zarejestrował nic więcej, ale nie zawadziło spróbować. - Chcę by pani powiedziała wszystko w tym zakresie. - W oczach Lexa pojawił się cień pierwotnej mocy Kainitów. - Mów.
Od strony Cynthii usłyszał tylko ciche parsknięcie.

Sztuczna szczęka aż się niebezpiecznie wysunęła, gdy emerytka wpatrywała sie w Lexa z otwartymi ustami.
- Perfumy ładne, zagraniczne, płaszcz nie tani, skórkowy, długie palce, ładne paznokcie, zadbane, buty młodzieżowe, niebieskie, żydowskie chyba, bo “Jordan” pisało.
Wampir pokiwał powoli głową.
- Teraz zapomnisz o naszym spotkaniu - powiedział wciąż wpatrując się w oczy kobiety, która podrapała się po głowie.
- A... państwo z policji czy dziennikarze? - zapytała jak poprzednio.

Cynthia uśmiechnęła się lekko. Nie miała nic do zarzucenia robocie Lexa, więc po prostu odwróciła się na pięcie i zaczęła schodzić schodami w dół.
- Idź spać - Wampir znów sięgnął po moc mentalnego rozkazu, po czym podążył za wampirzycą.



Gdy już wyszli z kamienicy, wampirzyca zmierzyła wzrokiem mężczyznę.
- Zastanawiam się, czy popisujesz się tak swoimi... talentami dla mnie, czy po prostu masz jakieś nieskończone źródło... picia - rzuciła zaczepnie.
- Popisuję? - odpowiedział pytaniem na pytanie nawet nie spoglądając na towarzyszkę, która na to przewróciła oczami, po czym przyjrzała się z uwaga stanowi swoich białych butów.
- Trzeba sprawdzić to “dodżo”. Ja nie znam miasta, ale wy chyba powinniście kojarzyć, gdzie coś takiego znaleźć, nie?
- Obstawiam “Dodge”, samochód. Aż tak miasta nie znam by wiedzieć ile jest takich aut w Belgradzie.
- Sprawdzę w Internecie. I poszukam wynajmu oferty tego mieszkania, może dotrzemy do właściciela. A co do ciebie… - Skrzywiła się. - Może chociaż przydaj się i popytaj o ten samochód.
- Tu lepiej byłoby sprawdzić w rejestrach urzędu. - Lex zastanowił się na głos. - Przydałby się do tego Adam.
- Mi by się przydał masaż, aromaterapia i coś ładnego do picia - prychnęła Cyntia - Skupmy się na tym, co mamy. Oboje posiadamy pewne... zdolności komunikacyjne. Wystarczy więc przepytać właściwą osobę. Niestety, wieczorami urzędy są zamknięte, więc takową osobę trzeba by najpierw namierzyć... - spojrzała znacząco na wampira.
- Tak czy owak, namierzenie samochodu trzeba odłożyć do jutra. O ile mam rację i “dodżo” to faktycznie Dodge. - Lex spojrzał przelotnie na wampirzycę. - Nie mam pojęcia czym jest aromaterapia, masaż mi zwisa, ale napić… - nerwowo oblizał wargi - to się muszę.

Wampirzyca wyjątkowo zgodnie skinęła głową.
- I pomyśleć nad remontem tej waszej dziury. To nie może tak wyglądać... - rzuciła.
- Zastanówmy się… - Holender nie zwolnił kroku udając zamyślenie. - Ta nasza dziura… to baza gangu motocyklistów i speluna gdzie ludzie chcą się schlać i wyszaleć, czy wysokiej klasy restauracja dla Toreadorek? - Urwał udając zastanawianie się nad odpowiedzią.
- Nie jestem Toreadorką. I nawet w spelunie można kilka rzeczy poprawić, by dodać klimatu. Nie mówiąc o zagospodarowaniu strefy vip.
- Przyznaje, że się na tym nie znam, ale cichcem mogę dać ci maila do właściciela. Prześlij swoje CV, może uda ci się go namówić by zająć miejsce Fretki.
- Tak, widać, że się nie znasz - odparła Cynthia automatycznie, po czym dodała: - Nie zamierzam zajmować niczyjego miejsca. Wyjaśnimy tę sprawę i, jak to mówicie, spadam. Po prostu oczy mnie bolą, gdy patrzę na takie... “nieznanie się”.
- Dobrze. - Lex kiwnął głową. - Zdzwonimy się jutro? Albo… mogę przemycić jakąś kokardkę na słupku przy barze gdybyś miała zamiar wpaść.

Cynthia przystanęła i uśmiechnęła się krzywo.
- Nie dam się tak łatwo spławić. Wbrew pozorom potrafię być bardzo uparta, panie Alexandrze. - spojrzała na mężczyznę, podnosząc nieco głowę i prostując się, by zmniejszyć dzielącą ich różnicę wzrostu.
- W to nie wątpię. - Holender też się zatrzymał i obrócił do wampirzycy profilem. - Ale sama rzekłaś, że “spadasz” więc… - zrobił minę w stylu “no więęęęęęc?”.
- Pan wybaczy, użyłam za dużo słów - wampirzyca uśmiechnęła się słodko, po czym podeszła i bez pytania ujęła mężczyznę pod ramię - Spadam dopiero po wyjaśnieniu czyj to trup w szafie. Nie wcześniej. Radzę więc współpracować, jeśli tak bardzo chce się pan pozbyć mojej osoby z otoczenia.
- A skąd w ogóle pomysł, że chciałbym się pozbyć? - Lex spytał ruszając ponownie chodnikiem.
Cynthia zrównała z nim krok.
- Jakoś nie ucieszył się pan na pomysł wspólnego zamieszkania. Zupełnie jakby miał pan coś do ukrycia. Tymczasem mogę zapewnić, że nikomu pod prysznic nie wchodzę. Bez zaproszenia.
- Te zmiany “per Ty” i “per Pan” faktycznie nie sprawiają bym czuł się komfortowo, to w kwestii współpracy i otoczenia. - Wampir pokiwał lekko głową. - Bo opcję wspólnego mieszkania, myślę, że już wyjaśniliśmy.
- No dobrze, Alexandrze - powiedziała wampirzyca spolegliwie. - Może faktycznie źle zaczęliśmy. Przekąśmy coś, a potem porozmawiamy o... kwestiach organizacyjnych. Nasza współpraca faktycznie nie musi być niemiła…
- Nie znajduję jej niemiłą. Wierzę, że może być owocna. - Lex znów zerknął na Cynthię. - Ale póki nie będę miał pewności kto i czemu cię tu przysłał - Holender uśmiechnął się całkiem miło - to z góry przepraszam za rezerwę. A znam niedaleko klubu jeden motel. Ma prysznic i nie trzeba pytać czy można podeń wejść.
- Mam gdzie spać - odparła z wyraźną urazą w głosie kobieta - Nie podoba mi się jednak pomysł bycia poza... sprawą. W razie czego też nie będę w stanie zaświadczyć przed górą o waszej niewinności, skoro nie będę wiedziała, co robicie przed zaśnięciem czy po obudzeniu. Powiedzmy sobie wprost... oni wam nie ufają.
- A my im, jak i tobie. - Lex skinął głową. - Tak to jest z zaufaniem, trzeba je sobie wypracować. Aktualnie jak sama twierdzisz, w pewien sposób szpiegujesz dla góry - przy “szpiegujesz” uniósł rękę nie blokowaną przez uchwyt wampirzycy i palcami w powietrzu nakreślił gest cudzysłowu - albo z jakiegoś powodu udajesz, że cię przysłali. Powiedz mi… ty do swego leża wpuściłabyś kogoś poznanego tego samego wieczora, o kim nie wiesz zbyt wiele? Idzie mi o rodzinę.

Cynthia przekrzywiła nieco głowę, by lepiej przyjrzeć się Lexowi. Twarz miała skupioną.
- Jeśli moja głowa byłby zagrożona i to... mógłby mi pomóc. Zapominasz chyba, że ci, dla których “szpieguję” są dużo potężniejsi. Tu nie ma mowy o dwóch w miarę równych sobie ugrupowaniach. To jest ich teren, którego skrawek wy... wynajmujecie. I ktoś zepsuł na tym waszym skrawku... kibel. Jak myślisz, kto za to zapłaci? Właściciel czy najemca?
- Dobrze wiesz, że ten Pojeb to nie jest problem Zemun i nasz - Holender odparł z przekąsem. - Morderstwa były i w innych częściach miasta. Zostaliśmy przymuszeni do rozwikłania tego gówna i jak nam się uda to przyklasną włączając nas oficjalnie w ich struktury. Jak nam się nie uda, to nas stąd wywalą. Sama forma przymuszenia nas do tej sprawy to szantaż, a przegrani jesteśmy w obu wariantach.

Otwartość Lexa chyba zrobiła wrażenie na wampirzycy, bo ta zmarszczyła brwi i chwilę szła w milczeniu.
- Tak... oni tak to robią. - powiedziała cicho, po czym dodała - A jeśli ci powiem, że... ja też... zostałam przez nich... zmotywowana do rozwiązania tej sprawy? - Uśmiechnęła się smutno i jak się wydawało, szczerze.
- Długie palce… zadbane paznokcie - odpowiedział grzebiąc w kieszeni.
- Co? - Cynthia zaczęła się zastanawiać czy jednak Lex nie jest przedstawicielem klanu wariatów.
- Jak widzisz ja nie podchodzę pod to co mówiła staruszka. - Wampir wyjął słuchawki z kieszeni rozprostowując dłoń i pokazując palce. Nie zwolnił przy tym kroku. - Adam, to Nosferatu, jego dłonie… Hm… Lew też pod to nie podpada, to dziecię ulicy. - Spojrzał na wampirzycę. - Możesz włożyć tę słuchawkę w komórkę i zadzwonić do szeryfa. Powiedzieć, że jesteśmy poza podejrzeniem. Hm?
Wampirzyca prychnęła.
- A skąd wiem, że babcia nie jest podstawiona i ten cały spektakl wyciągania informacji nie był zaplanowany? Jeśli nie ma winnego, każdy może nim być.
- Po pierwsze - wampir odpowiedział uśmiechając się lekko - ‘popisując się’ przed tobą wyjąłem prawdziwe wspomnienia staruszki, a to, że mamy zajmować się tą sprawą, jak pewnie wiesz dostałem tuż przed Twoją wizytą. Brak czasu na kombinacje. Ale owszem, możesz brnąć w podejrzliwość. Tutaj zaś wchodzi tak zwane ‘zaufanie’. Więc co z tymi słuchawkami?

Cynthia puściła jego ramię.
- Nie mam do niego telefonu - odparła naburmuszona, po czym dodała szybko - On ma zresztą ważniejsze sprawy niż trójka obdartusów.
- I dlatego: ‘śpisz na kanapie’. Gdzie można ją uznać za motel, czy tam Twoją miejscówkę.
Znów prychnęła, po czym poprawiła okulary.
- Nie zmienia to faktu, że pozbędziesz się mnie dopiero przed świtem. To co, zaprosisz mnie na kolację, czy też mam ją sobie sama zorganizować, gentlemanie?
- Sama - odpowiedział - ale masz pozwolenie by popolować w klubie, byle bez ekscesów - dodał chowając słuchawki do kieszeni.
- Naprawdę nie stać cię na taki prosty gest jak zaproszenie mnie do vip roomu i przywołanie upatrzonego ptaszka? - wydawało się, że wampirzyca naprawdę czuła się tym urażona. Jej głos nawet lekko zadrżał.
- Nie. Z dwóch względów… - odrzekł ujmując ją pod ramię i wystawiając dłoń drugiej ręki z jednym wyprostowanym palcem. - Po pierwsze, przysłać mogę jeno obsługę lub bikerów, a oni mają swoje zajęcia. Muszą być w formie. Po drugie - wystawił drugi palec. - ciekawi mnie jak polujesz. VIP Roomu nie wykluczam, sam jestem tak głodny, że nie starczy mi chyba jedno picie.
- Więc ja mam się przed tobą odsłaniać, a ty... nic nie dajesz mi w zamian. Zaufanie to obustronna transakcja, Alexandrze. - powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
- A co ma do tego zaufanie? - Wampir uniósł brwi. - Pozwalam ci zapolować w naszej domenie, o ile trwale kogoś nie uszkodzisz. Twoja kwestia, czy upolowaną zwierzyną podzielisz się z gospodarzem. Ot tyle.
- Wasza domena... - kobieta prychnęła, po czym jednak wzmocniła swój uścisk na ramieniu Lexa. - Nie lubię zamieszania. Po prostu załatw nam jakiś ustronny kąt. Ja potrafię się dzielić... zdobyczami. - spojrzała znacząco na mężczyznę.
- Dobrze Pani Wolf - Uśmiechnął się szerzej. - Udostępnię, VIP Room, lub suterena… chętnie dołączę.
- Vardalos. I spokojna pańska głowa. Jeśli odgryzę komuś łeb, to będzie to właśnie pański... o przepraszam, twój.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 27-12-2018 o 14:26.
Leoncoeur jest offline  
Stary 28-12-2018, 18:46   #39
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Lev właściwie został wypluty z bloku, a Cień wypadł chwilę po nim. Wampirowi ewidentnie się śpieszyło. Powinien wracać jak najszybciej do kryjówki, aby policja nie skojarzyła go z wydarzeniami które chwilę temu miały miejsce na drugim piętrze, ale wiedziony lojalnością nie chciał zostawić członka koterii.
- Cień. Szukamy Adama. - wyjaśnił i szybkim krokiem skierował się w stronę pobliskiej ulicy. Gonił go czas jako że świt był coraz bliżej, postanowił więc szybko obejść okolicę, poszukując śladów ognia, innych elementów garderoby Adama, albo zapachu dymu. Każda z tych rzeczy mogła go naprowadzić na dalszy trop.

Syreny policyjne faktycznie było już słychać i wampir dobrze zrobił uwalniając się z budynku jak najprędzej. Oby tylko nikt nie skojarzył z nim całego zamieszania. Czy dziewczyna go zapamiętała? czy któryś z sąsiadów obserwował scenę na klatce przez wizjer? a może nawet coś nagrał na telefon? Adam faktycznie by się teraz przydał. Jak na złość jednak, Wampir i jego pies nie mógł znaleźć żadnej sensownej wskazówki co do tego, gdzie jego “krewny” się znajduje. Dziewczyna też się ulotniła, jej trop urywał się na przystanku autobusowym.

Lev nie miał już tutaj nic do roboty. Mógł wytropić ostatniego dresa, ale zeznania jednego kryminalisty nie powinny sprawić mu większych problemów. Zresztą zmarnował już tak dużo czasu że ciężko byłoby go dorwać przed świtem i wrócić do leża. Westchnął w ludzkim odruchu i skierował swoje kroki do klubu, wybierając taką trasę by unikać kamer które w dzisiejszych czasach były przy każdym “lepszym” sklepie.
Tchnięty odruchem zatrzymał się przy jednej ze studzienek kanalizacyjnych. “Ojciec” zaginionego ponoć tam urzędował. Lev nigdy nie miał z nim kontaktu, ale chyba wypadało go poinformować o zaistniałej sytuacji? Młodemu wampirowi brakowało doświadczenia i wychowania, jego sire… Cóż, ciężko byłoby powiedzieć że w ogóle ją poznał.
Jutro będzie musiał złożyć wizytę Królowi Szczurów, ale na chwilę obecną postanowił wrócić na swój teren.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 08-01-2019, 20:14   #40
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Lev wrócił do klubu tylnym wejściem, przez kanały do krypty. Zdecydowanie nie miał ochoty z nikim się widzieć, dzisiejsza noc była pełna nieprzyjemnych niespodzianek. Zamiast iść na górę, do sali VIP, postanowił zostać tutaj. Szybko rozebrał się z podziurawionych kulami ciuchów i cisnął je w kąt swojego pokoju. Będzie musiał się ich jutro pozbyć i kupić coś nowego. Wampir szybko naciągnął na siebie coś nowego, parę czarnych bojówek i zieloną koszulkę bez rękawów. Wrócił do wspólnego pokoju, usiadł na kanapie i postanowił czekać na Lexa. Cień wskoczył na kanapę i przytulił się do wampira, wyczuwając jego grobowy nastrój.

Cytat:
Napisał Lex
Kiedy będziesz w klubie? Przyprowadziłem tą o której wcześniej pisałem, wysyłam ją na górę. Dołączę później.
Przyszedł do niego sms niedługo później.

Cytat:
Napisał Lev
Jestem na dole, posrało się, musimy pogadać.
***

- Wysłałem wiadomość Lwu - Lex rzekł do Cynthii gdy weszli do klubu. - Rozgość się, pożyw, jeżeli masz ochotę. Któryś z nas niedługo zjawi się w VIP room.

To było zaskakujące dla Cynthi. Po tym całym gadaniu o obserwacji jej sposobu pożywiania, każdego ruchu, Lex chciał jej odpuścić? Ot tak. Czyżby coś knuł na boku? Widziała jak coś stuka na klawiaturze telefonu.
- Uważaj, bo się stęsknię. A na pewno wybiorę nową tapetę - spróbowała zażartować, lecz czuć było jej napięcie.

Gdy wampirzyca dotarła do pomieszczenia dla VIP-ów nie usiadła nawet, nie zaprosiła też żadnej “przekąski”. Stała, napięta jak struna, przyglądając się każdemu przedmiotowi, jaki został umieszczony w tym pomieszczeniu.

***

Lex tymczasem zszedł do krypt.
- Co się dzieje? - spytał wstępując do głównej sali. Po tonie jego głosu znać było rozdrażnienie.

- Trop Adama urwał mi się na parkingu, usłyszałem tam strzały. Oczywiście rzuciłem się w ich kierunku, ale sprawa była nie powiązana. W skrócie zastrzeliłem dwóch dresów, trzeciemu zmiażdżyłem rękę i złamałem kark. Wydaje mi się że nikt tego nie widział, ale chłopcy w niebieskim byli już w drodze. - Lev szybko streścił swoje przygody. - Zastanawiam się czy nie powinniśmy jutro zejść do kanałów, porozmawiać z tatą Adama. - westchnął.
- Trzeba będzie. Kurwa… wszystko na raz! - Lex kopnął sofę wyraźnie wściekły. - Szeryf i jego quest, ta lala, zniknięcie Adama. Jebane prawo Murphy’ego. - Wampir spojrzał na Lwa. - Pójdziesz z nią pogadać? - spytał. - Ona chce tu schronić się w dzień. Podobno wysłali ją z góry, ale bez Adama tego nie zweryfikujemy.

- Nie wierzę w to. - odparł krótko Lev - Szeryf wyraźnie dał nam do zrozumienia że mamy sami sobie radzić. Nie przysłali by nam kogoś tego samego dnia. Chyba że góra składa się z samych Malków. I pójdę z nią pogadać. Tylko zostawię Cienia. - wampir podniósł się ciężko. Chciał się położyć wcześnie spać, miał serdecznie dosyć tej nocy. - Już do środka. - rzucił wskazując drzwi do jego pokoju, a zwierzak posłusznie się tam skrył. - Zobaczę czego się dowiem. - mruknął i ruszył na górę.

***

Po minucie był już w sali VIP, gdzie czekała na niego nieznajoma kobieta. Lev otaksował ją i szybko doszedł do wniosku że tutaj nie pasuje. Nie w tych ubraniach w każdym razie.
- Lev. - przedstawił się krótko podchodząc do kobiety i podał jej dłoń.
Wampirzyca wyraźnie starała się zachować nonszalancję, lecz wprawne oko mogło zauważyć, że jest napięta jak struna.
- Cynthia. - odparła. Nie powiedziała, że jej miło, skoro i on nie powiedział. Zmierzyła wzrokiem mężczyznę, tak jak taksuje się przeciwnika na ringu.
Lev opuścił dłoń skoro wampirzyca nie raczyła jej potrząsnąć i przeszedł obok niej, aby zająć miejsce na jednej z kanap.
- Rozgość się. - rzucił wskazując inne siedzisko - A teraz... kto cię wysłał? - niemal natychmiast natarł na kobietę.
Wyczuła to i zjeżyła się, choć tylko w sobie. Na jej wargach pojawił się lekki, ironiczny uśmieszek.
- Pomijając kwestię wychowania, której i po pańskim współlokatorze ciężko było się spodziewać, bo najwyraźniej panowie jak kierowcy autobusów uważają, że wszyscy w tym fachu od razu mają prawo zwracać się do siebie po imieniu, powinnam się chyba cieszyć, że poza podaniem łapy i siadem, nie kazał mi pan szczekać. - zdanie, które wypowiedziała miało chyba na celu nie tylko konstrukcją, ale i długością wprawić rozmówcę w zakłopotanie.
Cynthia nie ruszyła się z miejsca, stojąc pośrodku sali z wspartą o biodro dłonią. Choć nie miała na sobie ozdób, wszystko w jej wyglądzie krzyczało “kasa, kasa, kasa”.
- Szkoda też, że w XXI wieku pojęcie wymiany informacji najwyraźniej między panami kuleje. Dobrze, powtórzę. Przysyłają mnie ci, którym podpadliście, pozwalając, by na waszym terenie doszło do tak ostentacyjnego złamania maskarady. Moim zadaniem jest zapobiec dalszej partaninie i wyjaśnić sprawę. Czy to jest dla pana, panie Lvie jasne, czy mam przeliterować?
- Mamy kilka godzin do świtu, lepiej niech PANI - powiedział z naciskiem i niemałym rozbawieniem w głosie - zacznie teraz. Jutro porozmawiamy sobie z górą, a skoro ma PANI nam tak łaskawie pomóc… Co pani wnosi? Wiedzę? Raczej nie. - stwierdził krótko, świdrując przy tym wampirzycę wzrokiem.
 
Zaalaos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172