Most okazał się bardziej wytrzymały niż Kea przewidywała. Nawet razem z Iskrą dała radę i nic się pod nimi nie zawaliło. Niby nie z kamienia, ani z pali, a jednak mocny ten most.
Niestety był inny problem, który nie podobał się półolbrzymce. Strasznie paskudne te jaskiniowe ptaki. Nie tak powinny wyglądać, brzmieć i się zachowywać - ptak powinien mieć piękne kolorowe piórka i ćwierkać przyjaźnie, a co najważniejsze nie atakować ludzi. No więc to tu, to były bardziej jakieś latające potwory niż ptaki.
Udało im przemknąć po moście, ale nie wszyscy przeszli bez uszkodzeń. Ojej.
- Tak tak, odpocznijmy - odparła Kea, słysząc propozycję Camdena.
Ranni zdecydowanie potrzebowali odpoczynku, a podsumowując ich ostatnie doświadczenia, chyba nikt z nich nie był obecnie bez szwanku. Kwadratowe drzwi w podłodze mogły zaczekać. Chyba nic przez nie nie przejdzie. A latających trochę przetrzebili i też raczej już nie wrócą. Skoro mieli możliwość poczekać w bezpiecznym miejscu, to należało wykorzystać sposobność.
- Mam jeszcze trochę marchewek - powiedziała, wyciągając z torby zapasy jedzenia. Ciastka też jej się kończyły, ale one będą dobre i potem, a marchewkę warto było już zjeść do końca aby się nie zmarnowała.
Osobiście Kea miała zamiar odpocząć, tyle ile tylko się da. Postanowiła jednak usiąść tak jakby na warcie - przodem do wejścia i w miarę niedaleko, z tarczą w pogotowiu, w razie gdyby latające stworzenia wróciły.