Tommy i jego przeciwnik mierzyli się spojrzeniami nieruchomo niczym posągi.
- Pii - powiedział spory szczur kręcąc noskiem i wlepiając się paciorkowatymi oczkami w człowieka, który nagle stał się skałą. Najwyraźniej uznał wyższość Tommiego, bo odwrócił się pokłusował do szczeliny w murze.
- Jasne, co tylko chcesz - odparł zbir. -
Mam telefon w kieszeni, ale sam widzisz…
Franko sięgnął do jego kieszeni.
- Ostatnie połączenie - Franko spojrzał na zapisana nazwę “Stary”. Wcisnął wybieranie i włączywszy głośnik przysunął do zbira. po paru dzwonkach ktoś odebrał:
- Co tam?
- Siema, mamy tu problem. Możesz przyjechać?
- Jaki problem?
- Trzeba zakopać wielkiego typa, bo nam rozpierdol zrobił i …
Nie dokończył, bo poleciał w tył razem z krzesłem ciągnąc warkocz krwi z rozwalonego nosa.
-
Kimkolwiek jesteś już nie nie żyjesz. Marco, zbieraj ekipę idziemy na ostro… - końcówka nie była już do Franka i wypowiedziana ciszej, jakby Mariano zanim rozłączył się już komuś wydawał polecenia.