Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2018, 15:43   #203
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Chaaya czekała na czarownika w pokoju. Jarvis wyczuł jej spokojną obecność, zaraz po tym jak przekroczył próg goszczącego ich budynku. Mężczyzna mimowolnie przyśpieszył kroku, by czym prędzej spotkać się z ukochaną i zaspokoić tęsknotę za nią, oraz wymienić informacjami.
Niestety gdy tylko otworzył drzwi, dotarło do niego, że bardka wcale na niego nie czekała… bo smacznie spała zawinięta w kołdrę, leżąc w karkołomnej pozycji w poprzek łóżka. We włosach miała kilka papierków po schomikowanych ciągutkach, które znalazła wywracając pół szafy na lewą stronę i zostawiając ją na podłodze.
Dziewczyna pewnie nie spodziewała się tego co jej partner zamierzał uczynić. I oczywiście nie była tego świadoma… nie wiedziała, że zabrał się za sprzątanie ich pokoju.

Gdzieś w połowie porządków podszedł jednak do śpiącej kochanki, przysiadł się przy niej i delikatnie klepnął ją po pośladku.
- Obudź się moja śliczna. Będziesz miała gościa - mówił przy tym łagodnie.
Tawaif mruknęła coś pod nosem i na chwilę otworzyła oczy, zezując niewyraźnym spojrzeniem na siedzącego obok towarzysza, po czym odwróciła się do niego plecami.
- Dziś mam wolne, odeślij go do innej - odparła sennie, pakując sobie miękki róg kołdry pod głowę.
Mag miał nieodparte wrażenie, że tancerka w większej mierze wciąż spała i myślami była daleko w sennej krainie.
- Już ja ci dam… - Przywoływacz dał mocnego klapsa w pośladek złotoskórej. - ...spać w takiej sytuacji.
Uderzenie nie było jednak zbyt silne. Mimo wszystko, nie potrafiłby zrobić jej krzywdy.

Kurtyzana poderwała się momentalnie do siadu, jedną ręką podpierając się o materac, a drugą rozmasowując szczypiące miejsce.
- Aiyaa! - pisnęła ni to w gniewie, ni w strachu, rozglądając się bystro po pomieszczeniu i wbijając pełne wyrzutu spojrzenie w sprawcę całej pobudki.
- Wyglądasz równie uroczo, co apetycznie. Nie wiem czy się na ciebie rzucić jak wygłodniała bestia, czy przytulić - odparł z uśmiechem Jarvis i dodał. - W każdym razie… wypadłaś z pozycji najpiękniejszej w osobistym rankingu Godivy i właśnie pędzi tutaj z tego powodu.
Kamala zwęziła oczy w szparki i zacisnęła mocniej szczęki, wyraźnie poddenerwowana tym wyjaśnieniem. W końcu z niejakim wahaniem, który objawiał się lekkim opóźnieniem w działaniu, okryła się kołdrą i usiadła przodem do partnera, przyglądając mu się uważnie.
- Ma sporo pytań i nie wyjdzie stąd dopóki nie odpowiesz na nie. Im szybciej… tym prędzej opuści pokój - wyjaśnił czarownik, drapiąc się po głowie. - Ta cała wizyta związana ze śledztwem miała swoje… dziwne zakręty.
Dholianka pobladła, gdy zimna szpilka strachu przebiła jej serce. Bez słowa odsunęła się pod ścianę jak zaszczute zwierzątko i tylko wpatrywała się mężczyznę, jakby zobaczyła go pierwszy raz w życiu.
Wiedziała, by nie puszczać kochanka do prywatnych komnat obcych kobiet… wiedziała to! A jednak zgodziła się i teraz… mogła nie siedzieć przed nią ta sama osoba, która znała.
Niepewność i lęk zgarbił jej nagie ramiona, gdy pewny grunt pod nogami został utracony.

- Kamalo… skarbie… to Godiva tam była, nie ja. Ja uganiałem się jak głupi po mieście za naszym podejrzanym, próbując go śledzić i jeszcze dałem mu uciec - westchnął smętnie Jarvis. - Zamiast go złapać za fraki i wydusić ten przeklęty kolczyk. Skiepściłem… i teraz nadal musimy się użerać z tą misją.
Przyglądał się przez chwilę bardce, po czym wlazł powoli na łóżko, zaczynając się podkradać.
- A poza tym… pragnę cię… bardzo… mocno. Żadna z tamtych kobiet nie może się tobie równać… - Podchodził coraz bliżej. - Pragnę cię przycisnąć do łóżka, wielbić twoje nagie piersi, brzuch, łono… obsypywać pocałunkami skórę. Tak długo, aż zgodzisz się oddać mi twoje śliczne ciało na pożarcie mojej lubieżności.
Dziewczyna z pustyni próbowała mocniej wcisnąć się w ścianę, by zachować dystans między nimi. Słodki jad jakie wsączały w jej umysł myśli masek, budził ból w jej skroniach. Laboni od zawsze przestrzegała ją przed innymi kobietami. Młodsze, ładniejsze, bogatsze, zdolniejsze, sławniejsze… wszystkie mogły i potrafiły zdejmować uroki i czary z mężczyzn.
Chaaya musiała być zachowawcza i zapobiegawcza. Musiała być lepsza, ale i sprytniejsza od innych, by móc utrzymać klientów przy sobie.
Iii… jak zwykle się nie popisała. Zrobiła po swojemu i teraz masz ci los. Znowu to samo. Znowu jej nie wyszło…
Czarownik ją opuści, idąc w ślad za swoją smoczycą, a ona… znowu pozostanie sama i to jeszcze w tak odległym i obcym od jej domu miejscu.

Do jej myśli wciskał się jakiś obcy element, jakaś nuta próbująca przedrzeć się przez słowa licznych emanacji. Wizja… jej ciała leżącego na łożu godnym królowej i Jarvisa pieszczącego jej krągłości z niemal nabożnym oddaniem. Coraz wyraźniejsza, gdy się zbliżał ku niej. Gdy jego usta zaczęły muskać jej czubek nosa. Wizja pasująca do szeptów jego pożądania.
- Pragnę cię… bardzo… mocno… pragnę wielbić, pragnę dla siebie… kocham cię Kamalo - mruczał.
Sundari bardzo chciała uwierzyć w te słowa. Bardzo chciała ufać, ale jak można to było robić, gdy samemu sobie się nie ufało, a prawda z kłamstwem mieszała się w głowie?
Kobieta oparła czołem o czoło ukochanego, ciągle milcząc, lecz wyraźnie bijąc się z myślami. Była rozdarta pomiędzy dwoma światami. Tym rzeczywistym i tym nieprawdziwym, lecz który był który… nie wiedziała.
- Kocham cię Kamalo… chcę cię porwać ze sobą i zrobić cokolwiek, co mogłoby wywołać twój uśmiech… albo jęki rozkoszy - szeptał magik, posyłając do jej myśli kolejne wyuzdane wizje ich wspólnych zabaw. - Żadna kobieta nie może cię zastąpić. Nie ma śliczniejszej od ciebie. Nie ma godniejszej pożądania.

Kolejne kilka oddechów przebiegło im w kompletnej ciszy, gdy w końcu tancerka odezwała się cicho, szepcząc słowa pełne bólu: ja ciebie też kocham. Jej głos był jednak niepewny i pełen bojaźliwej rezerwy, jakby tawaif już poczęła na powrót budować wokół siebie mur ochronny przed światem.
- Kamalo… co powiesz na słodycze? Pokryję nimi całe twoje ciało, posmakuję, pieszcząc ciebie. Albo na odwrót? Albo zrobimy coś innego, co będziesz chciała - kontynuował swoje przekupstwa mężczyzna, tuląc się do tancerki. - Godiva wybrała sobie nową numer jeden, ale ty.. nadal jesteś pierwsza i jedyna w moim sercu. I możemy zrobić cokolwiek, byś upewniła się co do tego.
Na słowo klucz jakim było “słodycze”, kurtyzana przytaknęła cicho, skubiąc palcami róg czarownikowego kołnierzyka.
- Zjadłabym… - odparła, ale gdy uświadomiła sobie, że mag mógłby w tej chwili odejść, by je kupić, spanikowana capnęła go i przysunęła do siebie.
- Powiedz co… poślę Godivę. Zgodzi się za obietnicę otrzymania odpowiedzi na swoje pytania - mruknął Jarvis, głaszcząc Dholiankę po włosach. - Ja ze swojej strony, mój smakołyk już pochwyciłem i mam ochotę go schrupać.
- Wolę od cie… no… jak ty mi kupisz… - sprostowała speszona dziewczyna i szybciutko dodała. - Później. Tylko my we dwoje… Proszę?
- Dobrze… tylko my we dwoje - zgodził się jej kochanek. - Gdzie chcesz i co chcesz… uprzedzam, że jeśli zdamy się na mój gust, to będzie bardzo słodko.
Jarvis ujął delikatnie jej podbródek i spojrzał w oczy. - A teraz… oczekuję na kolejne twoje kaprysy moja śliczna boginko.
Chaaya cofnęła głowę, rumieniąc się.
- Zostań przy mnie… - burknęła cicho, wyraźnie mając kłopot z wypowiadaniem swoich myśli na głos. - Teraz… i kiedy będzie pytać.
- Dobrze… i nie martw się… będę myślami przy tobie. Ba, będą to bardzo nieprzyzwoite myśli, dotyczące tylko ciebie. Wywołujesz u mnie pragnienia, nawet śpiąc z wypiętym w górę tyłeczkiem - szeptał mag. A tymczasem do drzwi ich pokoju zaczęła łomotać smoczyca.
Kobieta przytuliła mocniej swojego towarzysza i kiwnęła głową na znak, że rozumie.
- Niech już wejdzie… - poprosiła nieco zmachana sytuacją.

Godiva weszła wezwana telepatycznie czarownika. Ubrana szykownie, zupełnie nie w jej stylu. Wyraźnie rozkojarzona i nie spoglądająca w kierunku nagiej kurtyzany, podeszła do łóżka i przysiadła na jego skraju, patrząc w ścianę.
- Jak to jest… z rozwodami w twojej kulturze? - zapytała po dłuższym gapieniu się we wzorki na słojach boazerii.
Sundari zastanowiła się chwilę, rada, że jej osoba była ignorowana. W ten sposób nie czuła się bardziej niezręcznie niźli musiała. W końcu zebrała myśli do kupy.
- W teorii istnieją, w praktyce… prawie w ogóle. To wielki dyshonor na rodzinie… na obu rodzinach. Mężczyzna musi się borykać z łatką osoby, która nie umie utrzymać kobiety przy sobie, a kobieta zazwyczaj robiona jest na dziwkę. Problematyczną i niechcianą personą w towarzystwie. Zakałę rodu.
- A co… jeśli mężczyzna taki odkryje, że… jego przyszła żona… nie… właściwie to obecna żona, bo w noc poślubną… nie jest dziewicą? - zafrapowała się skrzydlata, spoglądając w podłogę.
- Jeśli… nie wiedział, że nie jest… to może być nieprzyjemnie - odparła po namyśle bardka. - Wszystko zależy od umowy podczas zaręczyn. Ślub może zostać cofnięty razem z formalnościami finansowymi.
- Jarvis… myślisz, że Hala wie? - zapytała nagle smoczyca, spoglądając na swojego jeźdźca, zajętego przesyłaniem do głowy tancerki sprośnych fantazji na temat tego co będą robić po słodyczach. Ton głosu Godivy był smętny, a ona sama… miała łzy w oczach.
- Ja nie wiem… Jeśli wie, to dobrze to ukrywa. Ale jeśli tak naprędce montują ożenek, to pewnie musi wiedzieć - odparł zafrapowany sytuacją mężczyzna.
- Czy… to znaczy, że dziewczyna została zgwałcona? - zapytała tawaif po chwili napiętych obserwacji obojga towarzyszy.
- Nie… sama rozłożyła nogi przed czarodziejem. Dała się nabrać i pozwoliła mu zabrać dziewictwo - odparła sarkastycznie Niebieska. - Pyskata koza.
Najwyraźniej panna młoda nie przypadła jej do gustu.
- Dokładnie tak. Dziewczyna została uwiedziona, acz… dochodzi do tego magia. Jej wybranek w rzeczywistości nie jest tak czarujący, jak sobie wyobraża - rozjaśnił sytuację przywoływacz.

Złotoskóra podrapała się po policzku, próbując ogarnąć sytuację. Choć bardzo się starała to niestety, nie potrafiła pojąć swojego miejsca w tej scenie.
- Tooo… - zagaiła niepewnie, przygładzając fałdy na kołdrze. - Co teraz?
Sprawy kto z kim i dlaczego się przespał nie za bardzo jej interesowały, w jej życiu takie rzeczy były na miejscu dziennym i kobieta nie widziała w nich problemu, nawet wtedy gdy wiedziała jak takie ekscesy były potępiane przez kulturę w której wzrosła.
- Nie wiem właśnie. Jej rodzice wydają ją pospiesznie za mąż, za jakiegoś starucha z dalekich krain. Tylko jak on odkryje, że… ona nie jest czysta, to… on jest pewnie bogaty i potężny i może być urażony… i może być skandal...i … - zaczęła pospiesznie tłumaczyć smoczyca. - I chcę tego oszczędzić Hali.
- A ile lat ma pan młody? - spytała Kamala spoglądając na czarownika i pytając go telepatycznie.
~ Kim u diabła jest Hala?
~ Wielka obecna miłość Godivy, która cię u niej zastąpiła. Matka panny młodej ~ wyjaśnił jej wybranek, tuląc ją mocniej do siebie. ~ Niemniej jej uczucia nie wpływają tak na mnie, jak moje na nią, więc Hala na mnie nie robi takiego wrażenia. Nawet przefiltrowana przez jej emocje.
- Z tego co zrozumiałam, jest chyba w okolicy wieku jej ojca - zamyśliła się skrzydlata. - Na tyle doświadczony by zauważyć malinkę na jej piersi… skoro ja zauważyłam przez ten krótki moment. - Pięści smoczycy momentalnie zacisnęły, aż chrupnęły kości.
Tancerka wyraźnie wzdrygnęła się na taką reakcję i tylko bardziej naparła plecami na ścianę.
- Ile… jak… Podano ci wiek w latach, czy w porach suchych? - Chaaya nie chcąc dostać przypadkiem w zęby, ostrożnie ważyła każde słowo, a swoje odczucia ukryła na dnie serca.
- Nieee… ale ta pyskata dziewucha wyraźnie była niezadowolona z wybranka rodziców i zasugerowano mi, że to przez różnicę wieku. Więc chyba jest stary, albo… bo ja wiem… ma za dużo czarciej krwi? Albo wężowej? Albo innej? Jego swatki nie były za bardzo ludzkie… - Godiva znów się rozluźniła.

“Co ona pierdoli?” zaskrzeczała babka nie wytrzymując całej tej paplaniny.
“Na pewno nie Halę…” stwierdziła kąśliwie Umrao, która na wieść o czarciej krwi zaczęła myśleć o łuskowatych… penisach.

- Swatki? Jakie swatki? To nie uzyskali jeszcze zgody? - Zdziwiła się na głos kurtyzana, zastanawiając się kto i jak prowadzi te całe negocjacje weselne, że do tej pory nie było jeszcze oficjalnego potwierdzenia ze strony rodziny pana młodego.
- Noo… tego nie wiem. W każdym razie przedstawiciele czy przedstawicielki, czy czymkolwiek one były… te od pana młodego, przybyły deczko przede mną. I były dziwne. - Wzruszyła ramionami wojowniczka. Spojrzała na swego partnera i zamknęła oczy dodając. - Skupię się na nich, żebyś mógł je pokazać Chaai.
Dholianka przygryzła wargę i popatrzyła w rozbawieniu na ukochanego, ciekawa co z tego wyniknie, skoro jej czaruś był nieco… zamknięty na takie sprawy.
Na szczęście ostatnio radził sobie z tym coraz lepiej, przesyłając jej swoje wyuzdane myśli i fantazje.
- Przymknij oczy… będzie mi łatwiej i tobie - poradził, a gdy tak uczyniła to… zobaczyła je, trzy rogate zakutane w tkaniny postacie. Posłańców pana młodego.
- Nie wiem czy już zrękowiny były, czy może ustalali szczegóły ceremonii. Gozreh twierdzi, że są z doliny Indrusu. Ale co on tam może wiedzieć - doprecyzowała smoczyca.
Jarvis usłyszał jak bardka wstrzymuje oddech pełna zdziwienia i niedowierzania, gdy zobaczyła przybyszów. Owe westchnienie było również przepełnione niewypowiedzianą tęsknotą, ale i lękiem.

- Zaszła jakaś pomyłka, to nie mogą być swatki, ani nikt z rodziny pana młodego… to Saferanie z rodu Safery… potomkowie nagi. Oni nie bratają się z ludźmi. Widzę czarodziejkę wody… to ta w czerwonym. Wojownika, ten w czarnym i kapłankę… eh… no… daemonów - wyjaśniła, gdy emocje przestały w Kamali bulgotać.
- Możliwe… w każdym razie przybyły do rodziców panny młodej - odparła spokojnie smoczyca, mało zainteresowana całą sprawą tych Saferanów.
- Niemniej pewnie domyślasz się jakie to interesy zbliżają ten lud i kupców z twojego ludu? - zaciekawił się z kolei magik.
Kurtyzana uciekła spojrzeniem w bok, skubiąc palcami skórkę na ustach. Potomkowie Safery byli tak blisko niej, a zarazem tak daleko od ich domu… to nie wróżyło nic dobrego. Czegoś tu szukali… czegoś lub kogoś.

“Czy ja ci opowiadałam kiedyś jak spotkałam Saferę?” zagaiło wspomnienie babci, które rozsiadło się gdzieś pomiędzy ogrodem wspomnień, a ulubioną kryjówką swojej wnuczki.
“Wiemy…” Zawtórowały znudzone dziewczęta, nie mające ochoty słuchać nudnej, przydługiej i pewnikiem zmyślonej historii. Bo naga z opowieści miała tyle lat, że nawet smok tyle by nie wyżył.

- Cóż… magia, potężna magia to ich domena. Artefakty więżące duszę, a raczej ich setki, tysiące - odparła lekko drżącym głosem bardka.
- Tego w okolicznych bagnach jest pewnie dość, by ich zainteresować. Jak i konkurencja w postaci miejscowych nag, jeśli wierzyć opowieściom. - Zadumał się przywoływacz, drapiąc po podbródku. - Ale czy kupiec miałby coś co ich interesowało, bardziej niż artefakty ukryte na bagnach?
~ Upieczemy sobie parę rogatych babek, jeśli wejdą nam w drogę ~ stwierdził pogardliwie Starzec, po czym dodał. ~ Nie mają z nami szans. Zresztą dlaczego miałyby szukać ciebie, skoro to mnie szukają... tyle, że nie nagi, a czarty.
- Mógłby być w posiadaniu informacji lub… składowej pewnej rzeczy pewnego kogoś. Ta niebieska nie służy żadnym bogom… nie służy nawet istotom z piekieł czy niebios… to niedobrze, że tu jest - wyjaśniła oględnie Kamala, kiedy to antyczny smok znowu poczuł na sobie owe swędzące spojrzenie gdzieś z pustki. Para zuchwałych ślepiów, która pozostawała poza jego zasięgiem poznawczym, czerpała wyraźną satysfakcję z tego, że to ona góruje.
- Wiem… doskonale wiem co to są daemony. I nie boję się. I ty się nie bój - stwierdził mężczyzna, czule obejmując kobietę, całując jej czoło. - Można się na słabsze z nich natknąć, jeśli się pójdzie w bardziej niebezpieczne miejsca. Można ich ubić także… Obronię cię przed nimi. Nie martw się.
- Rozerwę je na takie kawałeczki, że trzeba będzie godzin by poskładać ich szczątki do kupy - odparła zadufana w swoje siły Godiva.

“Będziesz musiała mu w końcu powiedzieć prawdę o Ranveerze…” Mlasnęła zdegustowana Laboni, wyraźnie niezadowolona, że nikt nie chciał słuchać jej epickiej i bohaterskiej opowieści o heroicznych wyczynach z nagą w tle, a nawet o głównej roli.

- Zapewne masz rację… ja się na nich nie znam i nigdy żadnego nie spotkałam - odparła cicho i polubownie tawaif z pustyni, a Starzec przyłapał ją na kłamstwie.
- Tak czy siak… ci rogacze przyszli chyba przy okazji ślubu, więc raczej nie nasz problem - oceniła smoczyca i spojrzała na Jarvisa ze złośliwym uśmiechem. - A ty już opowiedziałeś jak to spaprałeś sprawę goniąc jąkałę z tortem urodzinowym?
- Och! Kto ma urodziny? - Rozpromieniła się tancerka, rada ze zmiany tematu i… nieco głodna. Na pewno nie pogadziłaby tortem.
- Bumi. Źródło magii i uroku. Bo ten jąkała nie uwiódłby nawet pokojówki zamkowej, nie mówiąc już o kupieckiej córeczce - wyjaśnił Jarvis smętnie. - I tak... zawiodłem na całej linii. Zamiast bawić się w tropiciela, powinienem pochwycić chłopaka przy pierwszej okazji.
- Bardzo dobrze zrobiłeś! Nie wiadomo jak był silny… - odparła prędko Chaaya, najwyraźniej zupełnie nie wierząc z możliwości bojowe swojego kochanka. - Ach… ale to takie słodkie i urocze, że kupił jej tort urodzinowy… - Westchnęła nagle, przykładając dłoń do policzka, rumieniąc się w rozmarzeniu i nieco śliniąc od nagłego przypływu apetytu. Ale hm… coś nie dawało jej spokoju.
- Zaraz… słodkie? Jesteś pewien, że się nie pomyliłeś i to jest ten sam, który uwiódł, wykorzystał i okradł niewinną dziewczynę? - Zdziwiła się tą oczywistością kurtyzana, której takie zachowanie mocno nie pasowało do łotra jakiego sobie wyobrażała.
- Zbyt wiele faktów pasowało do niego. Opis w szczegółach się zgadzał, używał dość potężnego przedmiotu i zabrał torcik dla Bumi. Może i masz rację, że taki zbieg okoliczności wydaje się zbyt szczęśliwy, ale… - wzruszył ramionami mag. - ...ma to trochę sensu.
- A kogo to obchodzi, lepiej zastanówmy się jak pomóc Hali. Z pewnością ten ślub zakończy się jakimś dramatem. Jak to zmienić? - wtrąciła Godiva.
- A skąd takie przeświadczenie? - zaperzyła się bardka, która z żalem stwierdziła, że skrzydlata była równie upierdliwa gdy kochała się w innej, co wtedy kiedy kochała się w niej samej.
- Może przyszły mąż wie, że dziewczyna nie jest dziewicą… o… albo ona mu nie dała a jedynie otworzyła usta? Hę? Pytałaś się jak to z nim robiła? Nie… więc nie wiesz jak jest.
- Nie. Bo Hala była w pobliżu. W innym przypadku panna młoda musiała by udać się po uzdrawiające czary do jakiejś świątyni. - Westchnęła smoczyca i dodała cicho. - Gdybym była pewna, że to wszystko jest udawane, że rodzice wiedzą i amant też… to bym się tak nie martwiła.
Złotoskóra przewróciła oczami i spojrzała znudzona na mężczyznę obok.
~ To był twój pomysł by tam iść… teraz sam się użeraj z konsekwencjami… ~ burknęła butnie, mając dość walczenia z ciągłymi skrajnościami ze strony niebieskołuskiej.
~ Ktoś musiał ~ odparł Jarvis na swoją obronę. Po czym zwrócił się do swojej partnerki.
- Spróbuj się dowiedzieć czegoś w porcie. Masz znajomych w straży, jesteś jedną z nich. Może tam odkryjesz coś więcej - zaproponował, a to wystarczyło by Godivę znów wstąpił wojowniczy duch. - Tak zrobię! - zakrzyknęła, po czym ruszyła do drzwi, by zająć się tym zadaniem.
- Papa… - Pożegnała się Dholianka, machając do znikających za drzwiami plecach wojowniczki.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline