Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2018, 15:55   #60
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Billy widząc bezwładne ciało upadające na ziemię, odsunął karabin od twarzy. Z prawej dobiegł go głos dziewczyny z jego oddziału. Jak ona miała na imię? Akurat pierwszego dnia, gdy wszystkim się przedstawiała, nie był w najlepszej formie. Teraz znów poczuł się jak wtedy. Niby dosłyszał każde słowo, ale jakoś nie potrafił zrozumieć sensu całej wypowiedzi. Radiostacja, obroże... pakiet? Co to wszystko znaczy? Nie zdążył spytać, rudowłosa poderwała się na nogi i ruszyła w stronę budynku sztabu. Chciał za nią krzyknąć, ale głos nie wydobył się z otwartych ust. Nie znał jej imienia, a zwykłe "Hej!" raczej by nie podziałało w tym chaosie. Miał nadzieję, że nic jej nie b...

Nagle kątem oka dostrzegł ruch. Błyskawicznie odwrócił się w tamtym kierunku, ale tylko po to żeby dostać w twarz jakimś workiem. Odruchowo upuścił karabin i podniósł obie dłonie do twarzy. Poczuł jak gryzie go w gardle, oczy trzymał zamknięte. Zdążył tylko przetrzeć twarz, gdy usłyszał głośny huk i poczuł jak jego stopy odrywają się od ziemi. Upadł ciężko na plecy, aż odebrało mu dech. A może stało się tak przez ten ucisk, który poczuł na piersi, gdy poleciał w tył?

Ledwie zdążył się z tego otrząsnąć, ledwie zaczerpnął pierwszy łyk powietrza, poczuł jak coś ciężkiego ląduje na jego nogach, umiejętnie je blokując. Zdołał jedynie zobaczyć sylwetkę, chyba męską i wzniesioną, szykującą się do ciosu, rękę. W tym ułamku sekundy zdążył podziękować Dharmie, Mistrzowi, Chrystusowi, Świętej Nicole, Dickowi Hubbelowi, a nawet Marsowi i wszystkim innym bóstwom o jakich słyszał, za osobę sierżanta Randalla, instruktora samoobrony z czasów szkolenia, który siódme poty wylewał nawet z sanitariuszy. Odruchowo zasłonił się skrzyżowanymi rękoma, co pozwoliło mu zachować życie. Ręka napastnika ześliznęła się na bok, a ostrze jego broni wbiło się głęboko w lewy biceps.

Krzyk wydobył się z gardła Billy'ego, ale przeciwnik wyszarpnął już broń z jego ciała i szykował się do zadania kolejnego ataku. Sticky z trudem zablokował i ten. Pomimo szarpiącego bólu w lewej ręce, zdołał jeszcze raz unieść ją w górę, ale to prawa ręka musiała teraz przyjąć siłę ciosu. Udało mu się pochwycić rękę napastnika, ale tamten był silniejszy. Dziwne ostrze stopniowo, centymetr po centymetrze, zbliżało się do szyi leżącego na ziemi żołnierza. Ten mógł tylko bezradnie patrzeć najpierw na broń, która miała przynieść mu śmierć, potem na bezwzględne, ogarnięte szaleństwem oczy. Oczy, które z niecierpliwością wyczekiwały chwili, gdy przeciwnik legnie w bezruchu.

Billy poczuł na szyi delikatne ukłucie, a potem jak wąska stróżka jakiejś cieczy spływa w dół, ku ziemi. Ostrze powoli zagłębiało się w jego ciało, jakby szukając niteczki jego życia, którą mogłoby przeciąć. Nagle jego uszu dobiegł kolejny huk, choć tym razem brzmiał inaczej, bardziej jak strzał niż eksplozja. W tej samej chwili poczuł jak napór napastnika maleje, a jego ciało odtacza się na bok. Krople krwi zrosiły twarz Sticky'ego, który rozejrzał się panicznie wokół, na tyle na ile mógł. Po dłuższej chwili wyginania szyi na wszystkie strony, zobaczył zbliżającą się ku niemu Igłę. To znaczy chyba to była Igła, bo twarz miała zasłoniętą jakąś chustą.

- Dziękuję - wysapał i z ulgą opuścił głowę.

Chciał wstać, ale silny ból w klatce go przed tym powstrzymał. Skrzywił się tylko i syknął przez zaciśnięte zęby. Gdy znajoma sanitariuszka się nad nim nachyliła powiedział:

- Zobacz czy ktoś nie potrzebuje cię bardziej, ja dam sobie radę - skłamał. - A przynajmniej mogę trochę poczekać - leżąc na ziemi nie poczuł jeszcze trującego gazu.
 
Col Frost jest offline