Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2018, 12:26   #90
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Była pod ochroną, zupełnie pomijana przez wszystkich łysych. Navarro dobiegł do końca piwnicy, przyciskiem otwierając drzwi i ukazując niewielką część mieszkalną. Niczym mała kawalerka, zaopatrzona w łóżko, szafkę, aneks kuchenny i z boku pewnie kibel. Odwrócił się do niej, szybkim spojrzeniem odnalazł jej oczy. Czy ufał? Nie potrafiła powiedzieć. Wpuścił ją bez słowa do środka i zamknął za nimi drzwi, blokując je za pomocą elektronicznego zamka. Od razu zaczął odsuwać łóżko.
- Na stole jest torba i sprzęt, zabierz ile możesz! - polecił, przekrzykując gwałtowną strzelaninę, która rozpoczęła się w chwili jego zerwania się do ucieczki. Ta jedna walka nie należała do Psyche, ona teraz miała inną. Wewnątrz siebie. Lub na zewnątrz. Manuel wyraźnie miał przygotowaną drogę ucieczki. I jednocześnie wydawał się tu bezbronny niczym dziecko, pomimo broni leżącej na szafce tuż obok. Tak trudno było ocenić, czy to Remo miał rację oznajmiając, że to marionetka maszyny, czy to coś znacznie więcej niż ten prosty fakt. Teraz zachowywał się w pełni jak człowiek, z którego zniknęła aura sztywności i autorytetu.
Chwilowo nie ryzykowała niczym, wypuszczając go na zewnątrz. Mogła natomiast zyskać wszystko. To była prosta kalkulacja dla Psyche, nie poświęcającej wielu myśli pozostawionym za plecami ludziom Corp-Techu. Jeśli sobie nie poradzą, to znaczy, że i tak nie byli warci poświęceń. Skoczyła do stołu, wrzucając do torby całą zauważoną elektronikę. To jeszcze nie był czas na podchody, kluczenie i próby przeniknięcia osoby Zbawiciela.
~Pana nie można zmienić…~
Nie można. I nie zamierzała. Odnośnie panów miała jedną jedyną myśl: eksterminację.
Nie było tych sprzętów wiele, trochę holofonów, trochę jakiś czipów i różnych części, kilka dysków i jeden przenośny komputer. Navarro odsunął już na bok łóżko i otworzył ścienny panel, wcześniej ukryty. Wstukał kod i ściana przesunęła się, otwierając przejście podziemne.
- Nasza droga ucieczki, przez stare tunele. A teraz czas na moją wybuchową przegraną - mówił, ledwo słyszalny przez toczącą się za ścianą strzelaninę. Zaczął wpisywać kolejny kod.
- Ustaw dłuższy czas, nie chcę ryzykować zawalenia się twoich tuneli na moją głowę - syknęła do Zbawiciela. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego co mężczyzna robi. To był test, Psyche zamierzała go zdać. W innym przypadku musiałaby zabić tego człowieka, co byłoby porażką na wielu frontach. Nie, niech życie toczy się swoim torem bez jej interwencji. Mik miał szansę ucieć. Komputerowcy na pewno znali się na swojej robocie. Jeśli nie…
~Straty wliczone w to ryzyko.~
Na wszelki wypadek, gdyby chciał wysadzić placówkę od razu, bez dalszej próby ucieczki, zapamiętywała dokładnie kody, obserwując jego działania z bliskiej odległości. Wstukał następny kod i przez chwilę nic się nie działo. Potem pojawił się półminutowy licznik. Spojrzał na Psyche i odczytała, że to nie do końca tak powinno wyglądać.
- Szybko! - syknął i wbiegł do tunelu, zatrzymując się niedaleko za wejściem. - Ta droga będzie wymagała poświęceń. Ale pierwszy raz poczujesz się wolna. Tak jak i ja wreszcie mogę się czuć!
Nie zawahała się. Zrobiła pierwszy ruch, nie było żadnych powodów, aby nagle przestać. Nie po raz pierwszy wcielała się w nową rolę, nie pierwszy raz stawała się idealna dla kogoś tylko po to, aby zyskać jego zaufanie. Wbiegła do tunelu nie oglądając się za siebie. Nacisnął przycisk i przejście zamknęło się, pogrążając ich na chwilę w ciemności, zanim nie zaświecił latarki.
- Sprowadziliście wsparcie? Ilu czeka w okolicy? Możemy przemieszczać się tymi tunelami przez dłuższy czas, albo wyjść na zewnątrz i dalej pojechać samochodem. Będzie znacznie szybciej.
- Wsparcie na pewno już przybyło, ale kiedy wchodziliśmy jeszcze go nie było, nie wiem czego się spodziewać - odparła spokojnym tonem Psyche, nie zwalniając szybkiego tempa. - Jeśli znasz wyjścia można spróbować tunelami, tylko tu nas zaczną także za chwilę gonić, a nie ma gdzie kluczyć.
Trzymała się względnej prawdy, musiała go stąd wydostać jeśli pragnęła poznać sekrety siedzące w jego głowie. A chciała. Przyspieszył, wręcz zaczął biec.
- Masz rację. Obstawią okolicę. Będzie satelita, nie możemy na powierzchnię. Znam wyjście przy starej stacji na queens, pod dachem. Wystarczająco daleko. Musimy biec.
Znów zmienił mu się ton, stał się pewniejszy, mniej ludzki. Jakby wpadł na właściwe tory i zaczął się na nich rozpędzać. Psyche wolała nie myśleć na razie nad tym co przez niego przemawiało. Nie jego ludzki mózg, tego była pewna, ten mógł od dawna być martwy. Biegła bez słowa, maszyny nie doceniały gadania dla gadania. Nie czuła się zagrożona, pytanie jak głęboko powinna iść za Zbawicielem. Gdyby tylko miała wiedzę Remo! Przypomniały się jej jego urządzonka. Cel zbliżenia się do Navarro pozostawał bez zmian. Ciało miał wciąż biologiczne, co oznaczało te same potrzeby, w tym i sen…

Przedzierali się przez ciasne tunele techniczne, dawno nie używane, relikt epoki przeszłej. I robili to sprawnie, szybko. Coraz głębiej i głębiej w miasto i nawet Psyche potrzebowałaby uruchomić moduł lokalizacyjny, aby dowiedzieć się, gdzie się aktualnie znajdowali. Po dziesięciu minutach tego biegu, Navarro odwrócił się i zwolnił.
- Nie było eksplozji. Powstrzymali ją. Kim są ci hakerzy wieży? Znasz ich?
- Kojarzę jednego - odparła zgodnie z prawdą, ostrożnie, pomijając inne znane sobie szczegóły - Nie wiem jak ważny dla nich jest, na pewno jest bardzo dobry w tym co robi.
- Musi być bardzo dobry, albo wykorzystali całą swoją moc wieży. Nie czułem jej, więc obstawiam to pierwsze. Czy będzie skłonny dołączyć do nas, czy będziesz musiała go wyeliminować? - Navarro znów przyspieszył i teraz weszli do starego tunelu metra, schodząc ciągle łagodnie w dół. Tory wyglądały na ciągle użyteczne.
- Każdy ma coś, za czym pójdzie, kwestia odnalezienia tego - odpowiedziała, utrzymując tempo. Zastanawiała się jak mało człowieka było w tym, z czym teraz rozmawiała. Żaden człowiek, który osiągnął tak wiele w krótkim czasie, nie zaufałby komuś takiemu jak Psyche. Postanowiła trzymać się tego, że wydawał się ufać jej już do pewnego stopnia. - Nic nie stoi na przeszkodzie, aby się dowiedzieć. Jak wiele przetrwało, zakładając, że wszystko co podłączone do tej placówki zostało spalone?
- Sieć netrunnerów została na pewno, ale jej zużycie postępowało zbyt szybko - odpowiedział bez szczególnych emocji w głosie. W zasadzie zupełnie bez emocji. - Swój cel osiągnęła, do następnej będziemy potrzebowali lepiej dostosowanych obiektów. Planujemy już ich produkcję. Taki haker jak ten z wieży byłby bardzo cenny, gdyby współpracował. To miasto będziemy musieli opuścić. Transport już jest szykowany. Większość cennych asetów przetrwa. Szkoda tylko tych obiektów, które dały nam czas.
Minęło kolejne kilka minut i wbiegli na starą, dawno zamkniętą i nieużywaną stację metra. Nie zachowała się nawet tablica z nazwą.
- Jesteśmy wystarczająco daleko, czy wieża wypuści swe macki jeszcze dalej w poszukiwaniu nas?
Obbiekty. Wszystko obiekty.
~...jak ty…~
Nie. Nie była już obiektem. To nieprawda. Metal nic nie zmieniał. Świadomość istniała i chciała żyć. Chciała żyć swoim życiem. Obiekty i asety. Już nie przemawiał przez niego człowiek. Musiała zdobyć lokalizacje kopii zapasowych i unicestwić go. To jedyne wyjście.
~ Wiesz dobrze, że nie. Kto inny jest twoim panem! ~
Być może. Kiedyś.
Teraz była sama. Sama przeciwko światu. Lubiła sobie to powtarzać, bez nadziei na wsparcie działała skuteczniej. Gdy się odezwała, głos Psyche brzmiał tak pewnie jak zawsze.
- Za blisko, wieża się wkurzyła i na pewno zmobilizuje armię i satelity. Nie możemy pojawić się w publicznym miejscu, tu muszą nas gonić pieszo. Porzucisz całą sieć, którą zbudowałeś?
- Zgoda, idziemy dalej - powiedział i od razu ruszył biegiem. Dyszał, nie miał takiej kondycji jak jego "asety", ale potrafił oszukać mózg i poruszać się szybko do przodu. - Porzucę to co zostało spalone. To co stworzyliśmy na Bronxie jest nienaruszone, wciąż możemy pociągać za sznurki. Czy to nie podniecające? Tam możemy mieć imperium uległych nam ludzi. Nic nie daje mi mocniejszych spełnień niż ich poruszające się zgodnie z moim życzeniem ciała. Są tacy łatwi do zmanipulowania.
Korytarz już się nie obniżał, był także w gorszym stanie. Tu i ówdzie zawalił się częściowo i musieli się praktycznie przeciskać na drugą stronę. Utrzymywali mimo to dobre tempo.
Zadrżała słysząc jego słowa. Nie umiała określić dokładnie jakie emocje w niej wywołały.
~Wiesz dobrze…~
Kontrola umożliwiłaby zemstę. Wyobraźnia już podkładała obrazy, które wyrzuciła z głowy krótkim, gwałtownym ruchem. Nie czas. Jeszcze nie czas. Utrzymywała tempo bez problemu, bez oznak zmęczenia albo chociaż zadyszki. Mogła tak cały dzień.
- Teraz wieża o tobie wie. Będzie szukać aktywnie. Jak chcesz się ukryć? Jak chcesz ukryć mnie?
- Zginę - powiedział tak po prostu. - Znajdą moje ciało, a wiedzą jak wyglądam. Wszystko będzie się zgadzało. Nie namawiam cię do tego samego, jeszcze nie jesteś gotowa przenieść się do innego dawcy.
Co ciekawe nie potrafiła wyczuć w nim ani odrobiny kłamstwa. Dotarli już do następnej stacji i Navarro zatrzymał się.
- Jesteś gotowa rozpocząć to na dobre?
Mógł kłamać. Dlaczego zdradzać taką tajemnicę bez pełnego zaufania, osobie dopiero spotkanej? Dlatego, że był zupełnie inaczej rozumującą istotą?
- Jestem gotowa zdobyć z tobą świat - uśmiechnęła się lubieżnie, ukrywając za tą postawą prawdziwe myśli.
- Doskonale, kochanie. Teraz dowiedzą się, że nie żartujemy i żadne zastępy hakerów wieży tego nie zmienią.
Wszedł do starego pomieszczenia technicznego i zanim Psyche mogła w pełni zareagować, otworzył panel w ścianie, zbyt nowoczesny, aby mógł być tu od czasów zbudowania stacji. Zaczął wstukiwać kod.
- Zastąpią jednych drugimi, nieznanymi nam, niegotowymi dołączyć - pomimo zaskoczenia utrzymywała neutralny, bezemocjonalny ton, nie czyniąc żadnego ruchu ku powstrzymaniu kolejnej jego pułapki. Za każdym razem sprawiał wrażenie, że dokładnie to planował od dawna, co rozstrajało nawet zaprogramowaną do takich sytuacji Psyche. - Z pozostawionych za plecami haker rokuje nadzieje.
Zawahał się jedynie na ułamek sekundy.
- Jeśli tu zginie, to znaczy, że i tak był zbyt słaby dla naszych planów.
Skończył i spojrzał na Psyche.
- Tu znajdą mnie. Wszystko jest zaplanowane, skontaktuję się z tobą. Jeśli okażesz się wystarczająco dobra.
Wcisnął coś i nagle ziemia zadrżała. W oddali nastąpił wybuch. Drugi. I trzeci. Coraz bliżej. Navarro ruszył z powrotem do tunelu, uśmiechając się. Wszystko drżało. Dalszy tunel wyglądał na zabity deskami, ale zdatny do ucieczki. Tylko jak daleko sięgną eksplozje? Stacja posiadała dwa wyjścia, oba zaplombowane przed nieproszonymi gośćmi. Dawno i przypuszczalnie niedostatecznie dobrze. W tunelach na pewno znajdowały się także szyby ewakuacyjne, z nimi była jeszcze większa loteria, bo nikt nie gwarantował ich dostępności.
Wszystko komplikowało się bardzo szybko w pobliżu tego człowieka. Wyglądało na to, że krótkoterminowy sukces Free Souls polegał w dużej mierze na nieprzewidywalności ich twórcy. Psyche nie powstrzymywała go, to byłby pusty gest. Nie spróbowała także wyścigu z następującą coraz bliżej reakcją łańcuchową. Doprowadził ją tu, to dla niej musiał przeciągnąć pozorowaną ucieczkę do następnej stacji, więc tam skierowała kroki, wbiegając na peron i próbując ocenić, które schody rokowały większą nadzieję. Schody w górę prowadziły z obu stron peronu. Pierwsze były przywalone ziemią i gruzem, nadzieja na pokonanie tej przeszkody była żadna. Drugie zastawiono zardzewiałą kratownicą, która prawie na pewno była zamknięta, ale też podatna na sforsowanie za pomocą siły i broni. Trzecią opcję stanowił szyb windy. Stara, "klatkowa" winda stała na równi z peronem i na pewno nie działała, ale nad nią znajdował się szyb, wcale nie taka trudna przeszkoda dla kogoś takiego jak Psyche.
Bez zastanowienia wybrała właśnie ten ostatni, analizując możliwość dostania się na górę windy, a później już szybem jak najdalej od podziemnej pułapki. Zwinność zawsze stawiała ponad brutalną siłę, włączając wszelkie posiadane wspomagacze. Eksplozje były coraz bliżej. Cały tunel drżał, z sufitu się sypało. Kątem oka już widziała błysk. Wpadła do klatki i pchnęła ewakuacyjną kratkę z całej siły. Zardzewiały metal puścił ze zgrzytem i Psyche wciągnęła się na dach windy, od razu pchnięta na ścianę przez kolejny wybuch, tuż przy wyjściu na peron. Wszystko wskazywało na to, że on miał być następny. Zbawiciela właśnie grzebały kamienie - jeśli to nie była jego kolejna sztuczka - a ona miała nad sobą w miarę równy szyb poprzetykany wzmocnieniami. Liny od windy urwały się dawno temu. Jednokrokowy rozpęd, skok, odbicie od ściany. Drugą nogą od przeciwległej i na zmianę. Ekspercki parkour, zwinny i piękny. W każdej chwili Psyche gotowa była chwycić się czegokolwiek, byleby przetrwać mający nastąpić wybuch. Szybka i skoncentrowana potrafiła stłumić nawet wieczną bitwę we własnej głowie.
Sprawna, silna, szybsza niż jakikolwiek zwykły człowiek. Wskakiwała po szybie jakby wcześniej ćwiczyła to setki razy, z każdą chwilą wyżej. A mimo to zbyt wolno. Eksplozja wstrząsnęła peronem pod nią, kula ognia i pyłu wypełniła szyb. Zatrzęsło i Psyche straciła chwyt. W ostatniej chwili złapała się belki podtrzymującej, ale z góry leciały już kamienie, deski, ziemia i beton. A za pierwszą eksplozją nastąpiła następna. Do szczytu i znajdującego się tam wyjścia z szybu zostało jeszcze przynajmniej z dziesięć metrów. Mimo, że trzymała się kurczowo, palce jednej z dłoni straciły chwyt i znów niemal spadła. Belka trzasnęła, łamiąc się w pół. Żelazne mocowanie zgrzytnęło, wyginając się i zaczynając zapadać się do środka. Szyb się walił, a ona była w jego wnętrzu. I nie chciała tu pozostać. W przeciwieństwie do ciężkiego Maroldo, Pasyche nie posiadała całej aparatury zamontowanej w przedramionach, nie potrafiła wystrzelić haka ani włączyć sobie silników odrzutowych. Pozostały ręce i nogi i nieludzka przyczepność oraz sprawność. Przywarła do ściany, której obecnie się trzymała i zaczęła wspinać do góry. Uniosła spojrzenie i włączyła skaner, na bieżąco analizujący spadające przedmioty i kierujący ciało w odpowiedni sposób, maksymalizując możliwości uniku. Już nie skakała, wspinając się zamiast tego niczym pająk po nierównej pajęczynie, mając nadzieję, że zdąży. W pierwszym odruchu chciała wysłać ogólny system alarmowy, zrezygnowała w ostatniej chwili. Im mniej osób tym lepiej. Mik był ranny, następnym wyborem okazał się Remo.
Nie poddawać się przede wszystkim. Parła do góry, metr za metrem.
Aż nie miała się czego chwycić. Ziemia osunęła się. Już nie spadały fragmenty, teraz sunęła masa. Nie miała gdzie się przed nią ukryć. Wyjście było tak niedaleko, ujrzała je jeszcze raz, zanim to wszystko nie zwaliło się na nią. Schowana pod jednym ze wsporników, dzięki czemu on przyjął główny impet, widziała jeszcze jak głazy i ziemia przykrywa całość i łamie wzmacniane metalem drewno jak gałązkę.
Potem zapanowała ciemność, bardzo krótka. Tak sądziła.
 
Lady jest offline