Obaj gladiatorzy potrafili robić doskonały użytek ze swoich tarcz, toteż ciężko było uzyskać któremuś z nich przewagę. Wojownikowi z Kanabossy nie udało się odepchnąć Gajusa, gdyż ten zamortyzował uderzenie, ustawiając tarczę pod kątem i niejako "przepuszczając" główny kierunek natarcia obok siebie. Arlezjańczykowi ciężko było zadać decydujące uderzenie, gdyż spryt Bezimiennego w połączeniu z chroniącym korpus pancerzem stanowił przeszkodę bardzo trudną do pokonania. Nie stracił on równowagi, gdyż nie był amatorem. Zmęczenie też nie doskwierało zbyt dotkliwie póki co.
Z kolei zwinność Gajusa w połączeniu z szerokim hoplonem również stanowiła arcytrudną zaporę. Wyglądało na to, że obaj panowie mogli mocować się tak i przepychać tarczami przez cały dzień, bez zadania rozstrzygającego trafienia.
Kątem oka Bezimienny zauważył, że metr za Gajusem brakuje deski w moście...
//NC: Panowie proszę o bardziej skonkretyzowane cele. Przynajmniej zaznaczcie jakie rejony przeciwnika chcecie atakować bo z takich ogólnych ciosów zadawanych "gdzieśtam" to nie mam jak czegokolwiek sędziować. |