Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2018, 14:43   #173
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Hobgobliny, chociaż były grupą zorganizowaną, to nie wędrowały w kolumnie marszowej. Poza tym od czasu do czasu oddalały się od grupy - pojedynczo lub dwójkami - zapewne po to, by zapolować. Stwarzało to okazję, by móc zapolować na któregoś z nich, ale i niebezpieczeństwo, że któryś z myśliwych natknie się na ślady Rathana. Trzeba więc było i zbytnio się nie zbliżać, i zadbać o zacieranie śladów. Hobgobliny świadome obecności intruza, stałyby się zbyt czujne i, być może, spróbowałyby zastawić pułapkę. A w ich łapska Rathan wpaść nie zamierzał.

Obserwacja obozu przyniosła kolejne informacje. Straże nie wyglądały na zbyt czujne i przy odrobinie szczęścia dałoby się wślizgnąć do środka. Pytania związane z tym były dwa - czy podczas krótkiego pobytu Rathan zdołałby się dowiedzieć czegoś interesującego, a po drugie - czy zdołałby wydostać się z obozu cało i zdrowo. I, tak na pierwszy rzut oka, Rathan mógłby na oba pytania odpowiedzieć negatywnie.
Ogólnie biorąc wyglądało na to, że rację mieli ci, co odradzali (w taki czy inny sposób) pościg za Żelaznymi Kłami, Rathan jednak postanowił nie rezygnować tak od razu i czekać na okazję.
A tą wydał mu się drobny, chudy hobgoblin bez munduru. Obrzucany obelgami nieborak chodził do lasu sam. Zdecydowanie wyglądał na obozowe popychadło, to zaś stanowiło pewną szansę. Właśnie tacy osobnicy zwracali się przeciwko swoim, i trudno było im się dziwić. Istniał zatem cień nadziei, że dobrym słowem i wizją lepszego życia (tudzież garści złota) da się tego hobgoblina przekabacić i przeciągnąć na stronę ‘tych dobrych’. Tamten co prawda był uzbrojony, ale Rathan był przekonany, że w razie konieczności poradzi sobie z drobnym przeciwnikiem na tyle szybko, by zdążyć uciec przed pozostałymi.
Była też szansa, że skoro hobgoblin chodzi sam i nie należy do ulubieńców pozostałych, to nawet zniknięcie na dłużej nie zostanie tak od razu zauważone.

Gdy nadarzyła się kolejna okazja, Rathan podkradł się po cichutku i stanął tak, by znaleźć się między koboldem a obozem.
- Możemy porozmawiać? - spytał tonem, który (przynajmniej jego zdaniem) był przyjacielski.
Znał na szczęście język hobgoblinów, bo nie należało liczyć na to, że jego potencjalny rozmówca będzie znać wspólny.
Hobgoblin podskoczył i odwrócił się, z ręką na rękojeści rapiera. Wtedy dopiero Rathan zobaczył, że jest kobietą. Jako że wszystkie hobgobliny były łyse, trudno było to wcześniej zauważyć. Ale sytuacji to nie zmieniało.
- Co? Kim jesteś? - spytała.
- Kimś, kto ma parę pytań... Nie będziesz żałować, jeśli odpowiesz.
Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie. Teraz mógł się przyjrzeć jej dokładnie - była chuda, mizerna, a na szczurkowatej twarzy widać było siniaki.
- A jak nie odpowiem i zawołam innych?
- Mam wrażenie, że wołanie o pomoc będzie ostatnią rzeczą, jaką zrobisz. Ale... chyba nie traktują cię tutaj zbyt dobrze ci twoi... przyjaciele?

Hobgoblinka splunęła z pogardą
- Z tym drugim to masz trochę racji. Czego chcesz, i co będę z tego miała?
- Chciałbym się dowiedzieć, co knują. A co będziesz miała? Złoto lub wolność od nich. Co by ci bardziej odpowiadało?
- Nie chcę być dłużej popychadłem… A jaką mam gwarancję, że cokolwiek dostanę? Kim ty w ogóle jesteś? Bo wiem tylko, że jesteś albo głupi, albo odważny, że kręcisz się koło Scarviniousa.
- Mam nadzieję, że to drugie. Kto to jest, bo nigdy o nim nie słyszałem? Wielki wojownik, czy paskudny z charakteru szaman?
- Najpierw odpowiedz na moje - ktoś ty? Skąd przychodzisz? Jesteś sam?
- Byłem w Phaendar podczas ataku. Udało mi się wysłać paru twoich ziomków na spotkanie z przodkami.
- A teraz ode mnie chcesz pomocy?
- Wiedza to ponoć podstawa. Powiem szczerze, że niezbyt mi się podoba to, że twoi pobratymcy wchodzą tam, gdzie nikt ich nie prosi i zabijają tych, co wpadną im w ręce. A że z pewnością wiesz wiele, to garść informacji chętnie bym kupił. Albo w zamian za nie pomógł ci uciec.

Kobieta prychnęła.
- Praktycznie nic mi nie mówią, ale wiem, że sierżant dostał rozkazy na piśmie i mapy. Jak chcesz mi pomóc uciec?
Rathan przez moment się zastanawiał.
- Jeśli uda ci się ukraść te mapy - powiedział - to cię zabiorę ze sobą. Kawałek cię poniosę, a potem dostaniesz złoto. Mam miksturę, dzięki której nie będziemy zostawiać śladów. Nie będą wiedzieć, dokąd się udaliśmy.
Hobgoblinka także potrzebowała chwili, żeby się zastanowić.
- Niech będzie. Kiedy mam to zrobić? I jak cię znajdę?
- Im szybciej, tym lepiej
- odpowiedział. - I to ja cię znajdę, gdy wyjdziesz z obozu.
- W takim razie o zmierzchu, kiedy będziemy zbierać obóz, będzie trochę zamieszania.
- Zgoda. Będę cię wypatrywać.

Kobieta kiwnęła głową, zebrała upuszczone zioła, i ruszyła z powrotem do obozu, zaś Rathan zaczął się przygotowywać do realizacji swego planu.
Przede wszystkim musiał zmienić miejsce pobytu. I pozacierać ślady.
Potem pozostało tylko czekać do wieczora.
 
Kerm jest offline