Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2018, 16:31   #204
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

- Naprawdę myślisz, że się czegoś dowie? - spytała z powątpiewaniem Chaaya, rozluźniając się, gdy już byli sami. Puściła kołdrę i przestała się okrywać, po czym wyprostowała nogi i zamachała palcami, uśmiechając się łagodnie i w speszeniu. Najwyraźniej nadal nie czuła się pewnie po tych wszystkich zapewnieniach miłości czarownika.
- Myślę… że… mam ochotę zedrzeć z ciebie kołderkę, rzucić na łóżko i całować gdzie popadnie.
I mężczyzna nawet zaczął to czynić, zsuwając z niej okrycie. - A ona jest zmotywowana, uparta, twarda… może się jej udać. Potrafi być urocza, jeśli ma ku temu powód.
Kobieta udała strwożoną jego “groźbą”, a może i nawet troszeczke była.
- Jarrrvisie… - mruknęła cicho, lecz uśmiech rozciągał się w coraz szerszej łódeczce na twarzy. - Chciałabym coś zjeść - dodała przepraszającym tonem.
- Mhmmm... postaram się być szybki.
Kochanek pchnął, zadziwiająco delikatnie, kurtyzanę na łóżko. Nachylił się i zaczął muskać skórę jej piersi i brzucha opuszkami palców, językiem, ustami.
- Ty się zrelaksuj i powiedz na jakie to smakołyki masz ochotę.
- Na smażony ryż z jajkiem, mięsem i sosem sojowym, oraz na ciasteczka i herbatę z mlekiem i przyprawami - odparła mu nazbyt pewna swoich potrzeb. - ...i czekoladę… i na więcej ciasteczek… i zawijane cukierki o kwiatowych smakach.
Sutki złotoskórej stwardniały i przyoblekły skórę w gęsią skórę, pytaniem było jednak co bardziej na nie podziałało… dotyk maga, czy wygłodniałe marzenia właścicielki.
- Znajdziemy bez problemu taki przybytek. Chyba, że już wiesz gdzie chcesz zjeść posiłek. - Mężczyzna zaś skoncentrował uwagę i pieszczoty swoich ust, właśnie na tych twardych szczytach, a palcami sięgnął między jej uda. Był delikatny w swoich pieszczotach, acz tawaif czuła się nieco jak degustowany smakołyk. Jakby jej ukochany naprawdę miał ochotę ją skonsumować, dlatego dziewczyna starała się wyjść naprzeciw jego chęciom… lecz niestety nie mogła się skupić.
Nastrój tancerki choć skryty za woalem ponętnego ciała spolegliwie leżącego i dającego się dotykać, był nieco napięty, nieco nerwowy, trochę zmęczony i oziębły. Ciało reagowało na bodźce, lecz serce było nieobecne. Myśli pognały w głąb umysłu, szepcąc złowrogie i pesymistyczne mantry, które niczym krwiożerczy pasożyt zaczęły się wkręcać między wspomnienia, a teraźniejszość, wszystko przy tym plącząc.

Tajemnicza Hala przyćmiewała swą poświatą blask w orzechowych oczach, a dostojni Saferanie wpędzali w bojaźń, jeśli wręcz nie paranoję.
Dholianka zagryzła dłoń, wędrując nieobecnym spojrzeniem po suficie, by w końcu wyjrzeć za okno na pochmurne, białe niebo. Chciała wyjść… albo lepiej nie… chciała zwinąć się w kłębek i ukryć pod łóżkiem… nie… to też nie to czego chciała. Gdyby tak mogła usnąć i przespać wszelkie kłopoty… przeczekać, aż problemy same się rozwiążą i obudzić się, gdy nie będzie musiała walczyć o kochanka, bo nie pozostanie żadna kobieta na tym świecie, która mogłaby go ukraść, oraz zniknie każde niebezpieczeństwo, które mogło na nią czyhać.
Przywoływacz zauważył jej nie predyspozycję. Oczywiście nie potrafił przeniknąć myśli Kamali i zrozumieć gryzące ją problemy. Niemniej znał ją na tyle, by wiedzieć, że coś jest nie tak jak powinno.
Usiadł i pogłaskał bardkę po brzuchu.
- To ubieramy się i wyjdziemy zjeść to co sobie wymarzyłaś? - zaproponował przyjaźnie i speszył ją tymi słowy jeszcze bardziej, gdyż kobieta drgnęła nieco spazmatycznie, jakby przygotowywała się na cios, po czym rumieniąc się z zażenowania, przeturlała się na brzeg łóżka, siadając i spuszczając bose stopy na podłogę.
Kiwnąwszy głową w potwierdzeniu, zgarnęła włosy na prawą stronę, skubiąc opuszkami ich końcówki… zapominając, że w sumie to ona była tu naga i zanim wyjdą musi się ubrać…

- Czy wszystko… w porządku? - zmartwił się Jarvis, przyglądając się czule ukochanej, najwyraźniej zaniepokojony jej rozkojarzeniem. Ta podskoczyła w miejscu, wizgając cicho, ponownie przyłapana na rozterce. Obejrzawszy się na partnera spytała poważnie i nieco udręczonym głosem.
- Czy ona jest naprawdę taka ładna? Nie kłam… powiedz mi jak ona wygląda! - Przestraszona własną reakcją, Sundari zakryła usta i czmychnęła schować się za przepierzeniem szafy, siadając na stercie ubrań.
- Nic nie mów… nie chcę wiedzieć.
- Kto jest ładny? - zapytał zaskoczony jej zachowaniem magik i usiadł na stoliku, przyglądając się dziewczynie.
- Nie patrz na mnie… - poskarżyła się boleśnie, chowając twarz między palcami. - Nie po to się schowałam, byś na mnie patrzył…
- O kim ty mówisz… o Hali? - ciągnął czarownik i potarł podstawę nosa dodając. - Cóż. Nie wiem jak ona wygląda. Godiva zagląda mi do głowy i przegląda moje wspomnienia, ale ja tego nie czynię. Ja nie zaglądam jej do wspomnień i nie doświadczam ich. Wystarczą mi moje. Jedynie pytam o informacje. Wiem, że Godivie Hala bardzo się podobała i z tego co udało mi się wywnioskować z jej raportu… zadurzyła się w niej, ale… nie widziałem jej.
Na początku kurtyzana miała ogromny problem z przyjęciem słów ukochanego i wyglądała jakby chciała sobie co najmniej wydrapać oczy. Na szczęście to co usłyszała podniosło ją nieco na duchu, a może wskrzesiło fałszywą iskierkę nadziei. Chaaya niezależnie od tego czy wierzyła w prawdomówność Jarvisa, czy nie, uczepiła się tej odpowiedzi jak rozbitek dryfującej beczki.
Na rumianej buzi pojawiło się kilka czerwonych plam, świadczących o tym, że tancerka niedługo zacznie chlipać, tak więc by zachować resztki “godności” wstała i zaczęła przeszukiwać ubrania, burcząc coś o prywatności i schowaniu się, a więc NIE patrzeniu na nią.
- Dlaczego miałbym zaglądać do głowy Godivy? Zwłaszcza gdy wiedziałem, że bardzo nie chcesz bym widział żeńską część domu. Czyżby łaziły tam nago? To jakieś tabu? Czy robiły jakieś nieprzyzwoite rzeczy? - Przywoływacz wypowiadał na głos swoje myśli, drapiąc się po podbródku i… od czasu, do czasu, próbując podglądnąć przebierającą się towarzyszkę. - No nie wiem… myślę, że jakby Godiva przeszła tam inicjację, to by paplała bez ustanku o tym.

“Bo jest kobietą i masz nie patrzeć na inne kobiety tylko na mnie…” wyznała dobitnie Laboni, po czym zaszczebiotała pożądliwie. “Powiesz mu to, czy nie powiesz? - Nie powiesz, bo jesteś tchórzem…” odpowiedziała na własne pytanie, pełnym jadowitego sarkazmu tonem.
“Bez Deewani jesteś nikim… to nie to samo co Chandramukhi… ach… złote czasy minęły i musimy użerać się z taką nędzną…”
“A właściwie to ktoś widział ostatnio Deewani?” zaciekawiła się Umrao, mając głęboko między cyckami co teraz babka opowiadała.
Natychmiast maski się rozbudziły, zastanawiając się, czy któraś “widziała” swoją siostrę lub wyczuła jej aurę.
“Pewnie się gdzieś chowa” skwitowały. “Albo siedzi u Starca. Tak… ostatnio coś się dziwnie dogadują. Może się zakochała? No co ty ona? Jest za głupia. Hihihi.”
~ Wy ludzkie kobiety to jesteście jakieś dziwne. Taka Godiva, choć tylko pośledni rodzaj smoka, wie, że należy dobitnie przekazać podbitemu przez siebie wrogowi, że przegrał i jest jej jeńcem. A skoro wy trzymacie swojego Jarvisa za jego ogonek, to czemu nie wyjawicie mu swych żądań? I nie zmusicie do posłuszeństwa? ~ wtrącił swe mądrości antyczny, “znudzonym” pozornie tonem. Jakby zupełnie “przypadkiem” podsłuchał ich przekomarzania, a nie ciągle je podsłuchiwał.
“Dobrze wiesz dlaczego!” odpowiedziały panny chórem, na co emanacja Pasji wyraźnie się ożywiła.
“A ciebie kto trzyma za ogonek? Jeśli jesteś wolny to ja z chęc…”
“Na miłość wszystkich bogów!” zapiszczała zażenowana i zawstydzona Nimfetka, kwiląc cicho i próbując znaleźć pocieszenie w opiekunce, ale tylko dostała mentalnego kopa.
~ Ludzkie kobiety nie potrafiłyby sobie poradzić z dzikością pożądania prawdziwego smoka. ~ Prychnął dumnie Starzec i wzruszył skrzydłami. ~ Poza tym ta cała Hala należy do Godivy… mogła ona pozwolić mu zagarnąć ciebie, ale drugiej samicy mu nie odda. Więc tu akurat jesteście sojuszniczkami.
“Przetessstuuuj mnie…” zawołała pobudzona Umrao, przyprawiając o mdłości resztę.
“Niech ją ktoś zamknie…” poprosiła całkiem poważnie zdegustowana Ada, która chcąc nie chcąc musiała porzucić planowanie włamania się do Skowronka, by inne mogły rywalkę rozszarpać.
“Deewani to zawsze robiła. Właśnie… ona to “umiała”.” Wytłumaczyły się dziewczęta, które wyraźnie nie chciały przebywać w otoczeniu “wyklętej”.

Najdelikatniejsza z masek uciekła z płaczem do wspomnienia z pawiami, gdzie zabunkrował się czerwonołuski i jakby tego było mało, przysiadła pod jego grotą i zaczęła płakać tak… że słyszał ją i “na dole” i “na górze” jednocześnie.
~ Mógłbym… ale zmiana w człowieka jest taka… cóż… poniżająca i w ogóle ~ tymczasem Starzec zaczął się wykręcać z tej pułapki, w którą sam wlazł mówiąc za wiele. ~ Poza tym, macie już kochanka do wykorzystywania.
“Aaależ możesz zamienić mnie w smoczyyycę… ja się wcaaale nie obraż…”
“ZAMKNĄĆ JĄ!” zapiała babka. “ZAMKNĄĆ! NIE OBCHODZI MNIE JAK, MACIE JĄ ZAMKNĄĆ!” Wydzierała się jak w ukropie, mobilizując, całą osobę kobiety do “wzięcia się w garść” i wyciszenia.
~ No nie wiem czy pozwolić ci na taki zaszczyt ~ burknął speszony smok i miało się wrażenie, że ten plan jeszcze mniej mu się podoba. Czyżby... czuł się niepewnie w towarzystwie pokrytych łuską samic?

Dholianka przebrała się w skromną i schludną szatę, choć dobór bielizny powalał ekstrawagancją. Całość jednak uwieńczyła szalem, którym owinęła swoje barki i głowę tworząc prowizoryczny kaptur w którym się schowała.
- Jestem gotowa - odparła cicho, składając ręce na podołku.
- Mogę patrzeć, czy mam prowadzić cię z zamkniętymi oczami? - zażartował czarownik na razie odwrócony do niej bokiem i zerkający w stronę drzwi.
- Tylko troszkę - odparła niby to niechętnie kobieta, podchodząc bliżej i biorąc go delikatnie za rękę.
- Wyglądasz… - Zamyślił się Jarvis, przyglądając dziewczynie. Uśmiechnął się czule. - Jak świeżo rozkwitły kwiat. Tak niewinnie i delikatnie.
Uścisnął jej dłoń mocno, jakby bał się, że mu ucieknie.
- Jesteś zjawiskowo piękna Kamalo - mruknął cicho i zmysłowo.
Sundari kłamałaby, gdyby zaprzeczyła, że jej serce niezadrżało z radości od tego komplementu. Rozciągnęła usta w delikatnym uśmiechu. Kiwnęła głową, nakrywając ich złączone ręce dłonią.
- Bardzo cię kocham Jarvisie - wyznała szeptem i zaraz ukryła się głębiej w cieniu kaptura, strosząc się jak przepiórka. - Głodna jestem…
- Ja ciebie też kocham Kamalo. Chcę cię pochwycić. Przycisnąć do siebie i już nie puszczać - rzekł czule mag, sięgając dłonią pod kaptur i czule muskając policzek bardki. - Nie ma żadnej, która mogłaby z tobą się mierzyć w moim sercu.

Tawaif zmieszała się tym dotykiem i wyznaniem. Czuła wstyd za swoje niedojrzałe zachowanie, ale i satysfakcję. Wielką, ogromną satysfakcję, rozlewającą się ciepłym płomieniem po podbrzuszu.
Z tego wszystkiego zapomniała wszystkie dobre odpowiedzi, zachowane właśnie na takie chwile, więc tylko kiwnęła głową i mruknęła spolegliwe “mhm”, momentalnie załamując się nad swoją niedołężnością.
Obróciła więc twarz i cmoknęła przelotem opuszki ją gładzące i ponownie się nastroszyła, czując jak jej kuraż coraz bardziej topnieje.
- No to chodźmy już coś zjeść - odparł ciepło jej ukochany i pociągnął Chaayę ze sobą.
Opuścili pokój, karczmę, wyszli w miasto, by szukać przybytku, który spełniłby kulinarny kaprys złotoskórej.
A ona sama… czuła się podczas tej wędrówki jak na pierwszej randce. magik był grzeczny i delikatny. Nie puszczał jej dłoni, ale trzymał ów dystans, choć miała cały czas wrażenie, że tylko czeka okazji by rzucić się na nią i całować do utraty tchu.


Za poradą gondoliera popłynęli do miejscowej knajpy “Heretyk Smaku”. Dziwna to była nazwa dla restauracji, tym bardziej, że sam przybytek okazał się zaskakująco skromny i klasyczny.
Okrągłe stoliki, drewniane krzesełka, żadnych ekstrawagancji na ścianach. Same nudne pejzaże. Za to były karty dań i te były… herezją. Tutejszy mistrz kuchni serwował pomieszanie z poplątaniem. Zestawiał dania z różnych kultur ze sobą, mieszał składniki i przyprawy i każdemu nadawał fantazyjne nazwy. Dlatego też musiał opisywać co się kryje pod “Perłowo chmurką” i że “Piekielna przechadzka” nie ma wiele wspólnego z Piekłem.
Bardce o dziwo całkiem spodobała się wizja mieszania ze sobą różnych kuchni. Z wyraźnym zainteresowaniem lustrowała kartę, wczytując się w rozpiskę składników przy jednoczesnym próbowaniu sobie wyobrazić jak takie danie mogłoby smakować.
Ostatecznie jednak wybrała to na co miała od samego początku ochotę.
“Buszujący w soi” bo tak się właśnie nazywał smażony ryż (uprawy z pustyni) z bagiennym kurakiem (z La Rasquelle), fioletowym groszkiem (z gór Zmarnowanej Nadziei) i słodkogorzkim szpinakiem (z równikowej sawanny) w akompaniamencie octu ryżowego, czosnku, imbiru, zielonego sezamu i sosu sojowego, a wszystko to przykryte sadzonym jajkiem ze szczypiorkiem z oddzielnym sosem w słoiczku składającego się w pięciu różnych wyciągów z roślin, przywiezionych prosto z krain Deszczowych Lasów, bardzo blisko miejsca gdzie została porwana w niewolę.
By dołożyć dziwaczności zamówienia, wybrała sobie także czaj z trawą cytrynową, anyżem i czerwonym pieprzem.

Jarvis zadowolił się zaś skromniejszym w składniki zdaniem, pieczonym sandaczem z egzotycznymi przyprawami z krain dalekiego wschodu i południa… oraz miejscowymi pajęczymi jajami, którymi ów pieczony sandacz miał być obłożony. Do tego wino z przyprawami.
Biuściasta i ładniutka służka przyjęła zamówienie i szybko zniknęła z ich pola widzenia, pozwalając na rozglądnięcie się po dość pełnym obecnie miejscu. Sądząc po strojach, ten przybytek był ulubionym miejscem bogatych kupców i... magów. Zwłaszcza takich w bardziej klasycznych strojach. Z długimi szatami i szpiczastymi kapeluszami. I długimi brodami.
~ Pozerzy ~ zakpił Starzec, szybko też poczuł myśli swojego naczynia, które z ironią stwierdziło to samo o nim samym. Kobieta jednak nie zdobyła się na komentarz, przyglądając się z dość dziecinnym zainteresowaniem brodatym mędrcom, którzy kojarzyli jej się z opowieściami babci, którymi raczyła młodziutką wnuczkę przed snem.
Zachód wyglądał właśnie jak ci magowie. Miejsce pełne wiekowych merlinów, pazernych smoków, rycerzy na białych rumakach i porwanych księżniczek.
Odkrywając świat kurtyzana moco się rozczarowała, gdy okazało się, że jej wyobrażenia nie do końca (bo w ogóle) nie zgadzały się z realnością, chłodnych i zielonych krain.

Nie musieli długo czekać nim potrawy i trunki trafiły przed ich twarze. Mocno aromatyczne potrawy, sądząc po intensywnych zapachach.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline