Vince nie zastanawiał się. Puścił kobietę.
- Dzida - sapnął i dobył broni. Dręczyła go myśl o kolejnym forsownym sprincie po uliczkach choć po prawdzie ledwo mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio biegł. Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał nikogo przekonywać do niestawania czarnuchom na drodze.