Grota była przytulna niczym reiklandzki zamtuz, a jednak konie reagowały co najmniej niepokojem. Bojowy wierzchowiec Reinmara parskał i tupał, niezadowolony, kiedy rajtar podprowadził go bliżej wejścia.
- Spokojnie...- uspokajał wierzchowca i jednocześnie spoglądał nieufnie w stronę jaskini. Ale skoro elf stwierdził, że bezpiecznie jest, być może zwierzęta czuły zapach drapieżnika. Niedźwiedź khazada jednak również mruczał i warczał, jakby bał się tego co może czekać na nich w środku. I kiedy estalijczyk zaproponował zwiad, Reinmar nie odmówił.
- Ja idę. Też nie lubię mieć żadnych wrogów dokoła kiedy śpię - zawyrokował i poszedł po broń. Po chwili stał już obok zwadźcy, z dwoma pistoletami w dłoniach. Każdy wpierw sprawdził, czy sprężyny w kołach są dobrze naciągnięte, po czym odciągnął kurki, które kliknęły cicho.
- Prowadź, panie Santiago - mruknął zajmując miejsce lekko z tyłu, tak, aby w razie ewentualnego spotkania z jakimś przeciwnikiem nie postrzelić zwadźcy, tylko posłać oba strzały nieco bokiem od niego. O ile cokolwiek się tam czaiło.