- Racja, panie Mayer. Jeśli dotkniemy któregokolwiek z nich, zwali nam się na głowy połowa garnizonu. I to przed wieczorem. Chyba że uda nam się wyeliminować całą czwórkę i każdego jednego wieśniaka, który wyda nas za butelkę bimbru - Lothar nie dodał, że takie zachowanie strażników jest zupełnie normalne w Imperium. Cokolwiek by o tym nie myśleć, to oni byli prawem. A Lothar był szlachcicem, nie buntownikiem. Przynajmniej póki co - obawiał się, że atak na Wittgensteinów okaże się konieczny.
Ale nie lubił marnotrawstwa. A zabijanie człowieka bez powodu takim marnotrawstwem właśnie było.
Póki tylko grożą i biją, ich prawo. Przesłuchania nieraz bywają brutalne, a to w końcu tylko chłop. Ale...
- Mogę odwołać się do mojego autorytetu jako szlachcica, skoro już i tak przykrywka spalona i spróbować to przerwać - szepnął do Zinggera, gdy wmieszali się w tłum.