Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2018, 13:17   #236
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dzięki za dialogi ekipo. WESOŁYCH ŚWIĄT!


Wolfgang był zdziwiony widząc zapał z jakim Vermin chciał spalić drzewo. Nie było to łatwe, ponieważ był to zdrowy okaz, pełen soków próbujących zniweczyć plany poszukiwacza przygód. Raniony przez potwora jednak nie odpuszczał i w końcu "udało mu się doszczętnie wyplenić zło z tych nikczemnych korzeni" jak zapewne ująłby to Abelard. Baderhoff byłby dumny jednak nie miał czasu na nic więcej niż rzut oka. Z Borysem i Albertem przygotowywali nieprzytomną niewiastę do wyprawy, która - miał nadzieję - nie mogła być jej ostatnią. Opatrywanie kobiety poszło gładko dzięki pomocy Borysa, który poza wioskowym medykiem był chyba najlepszym na tym polu jakiego żołnierz spotkał.

Wykonanie noszy, które nie rozlecą się po kilku kilometrach trasy nie było proste. Wolfgang znalazł odpowiednie gałęzie i poświęcił koc, który dostał kilka lat wcześniej od ojca. Borys i Albert też nie byli obojętni i po kilku minutach starań nosze były gotowe, a zobojętniałe damskie ciało legło na nich jak wór z burakami. Niesienie musiało być nad wyraz ostrożne co sprawi, że ekipa nie zdąży do Kreutzhofen przed nocą. Mogli jednak obrać za cel wioskę, w które na popas zatrzymał się Acierno... Jedyny plus jego postoju był taki, że kobieta nie musiała spędzać nocy w ostatnio niegościnnym lesie.

Z oględzin kobiety wynikało, że była pochodzenia wiejskiego, a z osłem wybrała się na handel. Mogła nawet zmierzać do Kreutzhofen, z którego na pewno nie pochodziła. Wolfgang kiedy był spokojny o stan kobiety postanowił przyjrzeć się ranom Vermina. Facet wcześniej był zbyt pochłonięty "zabijaniem" potwora aby można go opatrzyć. Obrażenia wyglądały całkiem poważnie, ale nie było to coś co wystraszyłoby żołnierza. Baderhoff mimo młodego wieku widział już nie raz amputacje, a raz nawet dekapitacje zatem rany Vermina mogły mu się wydawać nieco poważniejszymi draśnięciami. Jak by jednak nie wyglądały wojownik chciał go opatrzyć najlepiej jak potrafił, co z pomocą Borysa było pewnikiem.

Kiedy Robin wróciła nie omieszkała powiedzieć pozostałym, że osioł przewoził skóry i futra. Ich podejrzenia co do celu wędrówki kobiety potwierdziły się. Szkoda, że osioł był zbyt uparty aby wrócił ze zwiadowcą i pomóc transportować swoją właścicielkę. Robin chciała wyruszać w dalszą drogę. Wolfgang był pod wrażeniem tego jak silne dla niej znaczenie miało dane Acierno słowo. Gdyby tylko każdy arystokrata był tak daleki od złamania danego raz słowa... Wolfgang miał jednak inne priorytety. Wolał ocalić niewinną kobietę aniżeli łapać bydłokradów.


Droga z noszami nie należała do prostych. Przy ciągnięciu noszy zmieniali się Wolfgang, Albert i Borys, gdyż nie chcieli nadwyrężać rannego Vermina. Minie dobre dwa tygodnie nim ranny wróci do lepszej sprawności. Spotkanie kogoś w okolicy traktu nie było nowinką, ale takiego gościa Wolfgang się nie spodziewał. Facet był wysoki, barczysty, wyekwipowany jak rycerz. Jego koń bojowy zdawał się być w wyśmienitej kondycji.

- Żyje? Pomóc? - rycerz mówił z zauważalnym bretońskim akcentem. - Potwór? Bandyta? Żyje? Zabić?- dopytał jeszcze spoglądając na mężczyzn.

- Na razie trzeba pomóc niewieście szlachetny rycerzu. - Borys mówił bardzo wyraźnie. I bardzo powoli. Ułatwiając rycerzowi zrozumienie jego słów. - Potwór uciekł. Polowanie na niego będzie i chwałę zdobędziecie. - Borys w myślach werbował rycerza już do grupy Wolfganga. - Najpierw niewiasta potem potwór. - powtórzył dla pewności. - Do wioski idziemy. Eskorty nam trzeba bo może wrócić. - Borysowi zdawało się, że takie słowa najlepiej trafią do rycerza.

- Gdzie potwór? - widać rycerza zainteresowało jedno.

- Spalony. - odpowiedział Vermin wycierając pot z czoła nieprzytomnej kobiety.

- Opowiemy po odstawieniu niewiasty. - powiedział Borys. - My rycerzowi chcemy mówić o tym chodzącym potworze Verminie. Nie o spalonym mięsożernym drzewie. Tym co załatwił żołnierza z garnizonu. Potwór godny pieśni. Opowiemy, tymczasem chodźcie z nami.

- Tak jak powiedział mój towarzysz musimy zająć się ranną białogłową i odstawić ją pod bezpieczny dach. - powiedział Wolfgang. - Ja oraz moi towarzysze mamy za cel odnaleźć i zabić potwora z lasu przybierającego różne zdradliwe formy. Jeżeli Herr chce może z nami odprowadzić kobietę do wioski, a następnie wyruszyć w bój. - Baderhoff zastanowił się chwilę. - Kobiecie uciekł osioł z niemałym dobytkiem. Mógłby rycerz go do nas przyciągnąć? W tamtą stronę pobiegł traktem. - pokazał ręką żołnierz.

- Osioł nie potwór dla ja - odparł w łamanym imperialnym. - Bonne chance. Au revoir - skinął głową.

- Ona wie gdzie potwór - wskazał Vermin na nieprzytomną kobietę - Ona go pokaże.

- Rycerzu! Cierpliwość jest cnotą. Daj nam dzień i ruszysz na potwora. Czym jest dzień czekania na chwałę przy całej twojej podróży? - Borys zadał bezpośrednie pytanie nie rozumiejąc co chwilę wcześniej powiedział rycerz.

- Następnym czasem - zawołał po czym ruszył przed siebie.

Trudno było powiedzieć, czy nie do końca rozumiał, czy po prostu nie był zainteresowany zagrożeniem, jakie mu przedstawili, czy też samym sposobem jego przedstawienia. Tak czy inaczej po prostu odjechał. Wolfgang nie rozpaczał za rycerzem. Byłby on pomocą, ale żołnierz nie lubił walczyć u boku kogoś kogo nie znał. Lepiej walczyć ramię w ramię ze znajomym rzeźnikiem niż z nieznajomym weteranem.


Kiedy grupa dotarła do wioski trwał tam festyn. Ludzie bawili się, jedli, pili. W powietrzu dominował zapach pieczonego mięsa i piwa. Po wstępnym rozeznaniu okazało się, że w zajeździe nie było miejsca na nocleg. Zdawało się, że przyjezdni zjechali się ze wszystkich stron na wieść o wioskowej libacji. Baderhoff nie poddawał się jednak. Grupa rozpytała o osła, ale nikt takiego nie widział ani samopas ani prowadzonego przez uśmiechniętego znaleźdźce.

Wolfgang wpadł na pomysł aby zostawić kobietę u godnych zaufania miejscowych i wyruszyć dalej. Ekipa znalazła starsze małżeństwo cieszące się bardzo dobrą opinią. Nie byli to ludzie, którzy zrobiliby komukolwiek krzywdę. Borys poinstruował ich jak postępować z ranną, a Wolfgang za pomoc ofiarował im Złotego Karla. Baderhoff życzył kobiecie jak najlepiej. Miał nadzieję, że ta dojdzie do pełni sił za dobre kilka tygodni.

Żołnierz porozmawiał z resztą grupy i okazało się, że wszyscy są za wyruszenie w las. Baderhoff chciał zmierzać w kierunku Kreutzhofen, ponieważ to tam miała miejsce nieszczęśliwa warta, którą rozbił potwór przybierający formę kobiety. Wolfgang cały czas miał nadzieję, że uda mu się w finalnej chwili triumfować nad bestią. Pomodlił się nawet do Myrmidii co robił zwykle przed ważką dla niego bitwą. Oby i tym razem bogini wojny była po ich stronie…
 
Lechu jest offline