Roscoe obserwował całą wymianę zdań z rosnącym niepokojem i zmieszaniem wypisanym na twarzy.
- Panowie, spokojnie. Nie potrzebujemy trupów w momencie gdy, jak pan zauważył sierżancie, mogą obserwować nas banici. A pan, panie de la Veronna, powinien pan się dostosować do naszego przywódcy. Jest tutaj, jakby nie było, najwyższy rangą. Pan, panie Selkirku powinien się z kolei uspokoić.
Odetchnął
- Niech pan zamiast krwawej jatki wybierze raczej ramiona mężatki - Roscoe zachichotał wskazując na Selinę. - Przepraszam, taki żart podróżniczy.
Roscoe skończył wyprawiać mięso.
- Prześpijcie się trochę. Pan, panie sierżancie zgłosił się zdaje na pierwszą wartę, prawda?
Przewodnik posolił mięso by się nie zepsuło i zostawił na ciepłym kamieniu w pobliżu ogniska
- Będzie na jutro na śniadanie.
Roscoe poszedł się położyć spać
__________________ Na linie tańczysz już podciętej z obu stron
Nad tłumem, uskrzydlony w chwale,
Gdy spadniesz - zginiesz i nie zabrzmi nigdy dzwon
Nad twoją gwiazdą, Sowizdrzale! |