Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2018, 22:35   #95
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Buka + Efcia + Kerm

- Chodzi o górę czy dół? - Peter omiótł Sarah uważnym spojrzeniem.
- O czym ty gadasz?? - fuknęła kobieta.
- Myślałem, że ktoś cię okradł... - odparł Peter. - I że dlatego biegasz bez bielizny. Ale zapewniam cię, że nie tknąłem ani jednego, ani drugiego. Nie kolekcjonuję takich rzeczy. Musisz szukać gdzie indziej... Ale jeśli chcesz, to poszukam po namiotach. Musisz mi tylko podać kolor i wymiary...
- Gówno cię obchodzi moja bielizna!! Oddawaj notatnik złodzieju!! - wydarła się Elsworth na pół obozu, co oczywiście zwróciło uwagę wielu osób…
- Ależ powiedziałem, że mnie nie obchodzi twoja bielizna. W ogóle mnie nie obchodzi, jak się ubierasz... byle cię coś nie ugryzło... A notatnik zaraz dostaniesz, nie bój się. Po co mi ten papier... Zadbałem, żeby mu się nic nie stało i oddałem w dobre ręce. Wróci do ciebie cały i zdrowy - zapewnił.
- Skończ pierdolić i oddawaj!! Komu go oddałeś? JEJ?? A po chuj?? To moje prywatne, teraz ONA to sobie czyta?? Czy ty udajesz, czy jesteś pierdolnięty?? - Sarah darła się na całego, no i oczywiście mogło to mieć tylko jeden efekt…

- Co tu się zaś, kurwa, dzieje? - warknął nadchodzący szybkim krokiem Major.
- Pani doktor bardzo uprzejmie prosi o zwrot swego notatnika - odparł Peter. - Jako że chciałem, by był bezpieczny, powierzyłem ów przedmiot pani Lie. Lepiej mu było w jej plecaku, niż w mojej kieszeni, gdzie mógłby się pognieść. A...
- Zabrałeś mi go bez podstawy obwiesiu!! - Wpadła Peterowi w słowa wściekła Sarah.
- To był jedyny sposób, bez użycia siły, żeby pani doktor raczyła wrócić do obozu - odparł Peter. - I podziałało. Ta cała awantura jest niepotrzebna...
- Nie dość że złodziej to jeszcze kłamca!! - Fuknęła kobieta - Zabrał mi, bo...

Major przewrócił oczami, spoglądając gdzieś w niebo.
- Dość!! Oboje!! Stulić mordy!! - ryknął Baker, a Sarah aż osłupiała. Major głęboko odetchnął.
- Czy tu już powoli wszystkim odpierdala? - spytał głównodowodzący już odrobinkę łagodniejszym tonem, spoglądając i na kobietę, i na sierżanta - Koniec tych idiotyzmów, oddać jej ten notatnik, TERAZ - Dodał.
- Pani Lie go ma. Doktor Elsworth o tym wie. Ale mogę jej oddać go osobiście
- To tak zróbcie. A potem, Curran, do mnie na słówko - powiedział Major, po czym odstąpił od obojga i udał się gdzieś na drugi koniec obozu.
- Tak jest, panie majorze - odparł Peter, po czym spojrzał na Sarah. - Pani życzenie, pani doktor, wnet zostanie spełnione.
Sarah z wyraźnie chodzącą żuchwą z wściekłości, posyłając nie przerywane, mordercze spojrzenia najemnikowi, czekała co dalej…
Peter podszedł do VIP-owskiego namiotu. Dla formalności raz stuknął w podtrzymujący namiot słupek po czym wszedł do środka.
- Daj mi ten notes - poprosił.
Dorothy właśnie kończyła czytać gdy Peter wszedł do jej namiotu.
Niestety nie zdążyła znaleźć kolejnego kawałka opisów dotyczących siebie.
- Chwila... - powiedziała sięgając po telefon.
Zrobiła dokładne zdjęcie strony. Później otworzyła na ostatnim zapisku i też go uwieczniła na zdjęciu. Jej prawnicy będą potrzebowali jakiś dowodów by rozpocząć batalię o wstrzymanie publikacji.
- Proszę bardzo- Dorothy oddała zeszyt z wyraźną niechęcią.
Peter podziękował lekkim uśmiechem, po czym wyszedł z namiotu, z notatnikiem w dłoni.
- Proszę bardzo - powiedział, podając Sarah jej własność. Odpowiedzi żadnej nie otrzymał. Jedynie kolejne “sztylety z oczu”, po czym Elsworth odwróciła się na pięcie i pomaszerowała daleko od nich…
Peter, który na szczęście od pełnych jadu spojrzeń nie padł trupem, odprowadził wzrokiem panią doktor, a potem ruszył na poszukiwanie majora.



Peter wypatrzył Majora przy stosie sprzętu blisko namiotu medycznego. Baker przyglądał się chyba mapie wyspy, położonej na jednej ze skrzyń, robiącej za prowizoryczny stół. Mężczyzna klęcząc na jednym kolanie, wodził po owej mapie palcem, spoglądając co chwilę w kierunku bliskiej obozowi rzeczce.
- Jakiś problem? - Peter przybrał podobną pozycję, po czym spojrzał na mapę, zastanawiając się, co ciekawego major tam widzi.
- Problemów to jest tyle, że nie chce mi się wyliczać - Powiedział mężczyzna - Nie wiem czy słyszałeś, ale jak na razie poszukiwania tej… jak jej tam… Lyssy no, są bezowocne. Być może nie chce, by ją odszukać. Cholera wie, co jej strzeliło do łba.
- Trudno znaleźć kogokolwiek w dżungli - stwierdził Peter - a jeśli nie chce zostać znaleziony... - Wzruszył ramionami. - Tu by trzeba szkolonych psów. Nie mamy szans. Ale dlaczego sobie poszła... Raczej z nikim się nie pokłóciła. Może chciała przeżyć przygodę? Ucieczka na bezludnej wyspie, to bez sensu.
- Nie wiemy, co siedzi jej w głowie, ale ja… my za nią jesteśmy odpowiedzialni. Podobnie jak choćby za Woodsa, któremu też się coś poprzestawiało, i chciał ukraść quada i sam ruszać na jej poszukiwania w takim stanie… no ale mniejsza z tym. Jak was nie było, “Bear” bawił się dronem i zwiedzał nim okolicę. Nakręcony filmik analizował Collins, Miyazaki, i Alazraqui. Ten ostatni odkrył na jakiejś pobliskiej górce ciekawe formacje skalne i koniecznie chce się tam wybrać. Mówił, że wyglądało to tak obiecująco, że możemy tam i znaleźć jakieś minerały. Nic nie obiecuje, i pewnie mu się nudzi w obozie i chce się wyrwać, jak inaczej można tak z filmu odkryć, czy tam coś jest czy nie? Ja się na tym nie znam, ale może warto zrobić większą wycieczkę jak wrócą grupki poszukiwawcze?
- Warto, zanim i on dojdzie do wniosku, że lepiej iść tam na własną rękę - odparł Peter. - Daleko to? Tak mniej więcej? Godzina drogi w jedną stronę? Na piechotę?
- To by było tak tu... - Major wskazał pozycję na mapie paluchem - A my jesteśmy tu... - Przesunął palcem w inne miejsce - Mapy nie są dokładne, w końcu stworzyli je z tych badziewnych zdjęć satelitarnych, ale to by było góra pięć klików na zachód. Pojazdami wygodniej i szybciej, i tak maks godzina w jedną stronę. Jak wróci “Sosna” i Larry, i zjemy obiad, to można się tam wybrać. Ale tylko tak połową ekspedycji, pół zostanie tu?
- Wziąłbym jeepa i quada - zaproponował Peter. - Alazraqui, pani Lie, Kaai, ja, Chelimo. To by był jeep. I dwie osoby do quada. Beara i Ellisona na przykład. Byli w obozie, to mogą się przejechać. Pozostałym należy się odpoczynek.
- Collins tu też już sporo gnije… może jeep i dwa quady? Pomyślimy… aha, i tak dla bezpieczeństwa, ktoś musi mieć oko na Woodsa, tak na wszelki wypadek - Major spojrzał na kręcącego się po obozie Alana, i jego “cień” oddalony o kilkanaście metrów w postaci “Zapałki”.
- I żeby było jasne, Woods jest rozbrojony, nie ma nawet noża - dodał Baker.
- Zadbam o to, by się nim ktoś zajął - zapewnił Peter. - Czy ktoś już zameldował o... zdobyczach? - spytał.
- O rozwałce dino tak, o zdobyczach nie. Jakich? - zaciekawił się dowódca.
- Mamy żywego dinusia, takiego małego. Marco i Kaai go złapali. Roślinożerny, więc nie powinno być zbytnich kłopotów.
- A po cholerę? - zdziwił się Major, ale i po chwili machnął na to dłonią - A zresztą… byleby nie sprawiał problemów. A jeśli już, to się go pozbyć, bez względu na zachowanie histeryczki - Baker uśmiechnął się pod nosem, po czym zwinął mapę i wstał - Dobra, to chyba wszystko?
- Wszystko, panie majorze - odparł Peter, również się podnosząc. - Zaraz wszystko zorganizuję - zapewnił i, gdy tylko major go odprawił, ruszył by powiadomić szczęśliwców o planowanej wycieczce.
 
Kerm jest offline