Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2018, 21:06   #298
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Ostrzegawczy krzyk Galvinssona postawił zasypiającego Detlefa na równych nogach. Krasnolud ze zdumieniem spoglądał na akolitkę i na głaz, w którym brakowało złotego ćwieka.
- Co robisz, kobieto, chcesz na nas sprowadzić kolejne nieszczęście!? - warknął, rozglądając się wokoło i szukając oznak zbliżających się kłopotów. Ta wydawała się dziwnie nieobecna i oczywiście nie odpowiedziała. "Może to zielsko było trujące?" - pomyślał spoglądając na Estalijkę.
- Następnym razem trzeba będzie ją związać, zanim znowu zrobi coś szalonego... - rzucił do Galeba w mowie krasnoludów. - Czy wszystkie człeczyny zachowują się w tak nieodpowiedzialny sposób, czy tylko ci, którzy mieli kontakt z von Grunenbergiem? - dodał, a po upewnieniu się, że nic jednak im (przynajmniej chwilowo) nie grozi, wrócił do przerwanej drzemki.

Niedługo później akolitka uznała, że lepiej jej będzie jednak z sierżantem i w asyście Galeba udała się w kierunku drugiego oddziału. Po powrocie Kowala dwójka krasnoludów ruszyła w dalszą drogę. Na nieme pytanie Detlefa Galvinson tylko pokręcił zrezygnowany głową, więc ten nie drążył. Znał Barona dłużej, dlatego doskonale wiedział, jak bardzo ten umgi potrafi być wkurzający.

Większą część drogi milczeli, a postronny obserwator słyszałby niemal wyłącznie uderzenia ciężkich butów, brzęk broni i pancerza oraz skrzypnięcia skórzanych części ekwipunku przerywane gniewnymi sapnięciami będącymi liczną wariacją swojskiego "Hmmmpfff". Prawda była taka, że w ten sposób krasnoludowie komunikowali się niemal tak samo skutecznie, jak z pomocą słów czy pisanych znaków. Jeśli dodać do tego bogatą mimikę i intensywną gestykulację to otrzymałoby się jedną z form sekretnego języka górskiego ludu w całej okazałości. Mowa ciała khazadów miała wielkie znaczenie, a doświadczony brodaty dyplomata potrafił niemal idealnie panować nad okazywanymi emocjami tak, by nie zdradzić rzeczywistych odczuć w omawianej właśnie sprawie.

- Stąd nie widać. - Odparł na pytanie Galeba dotyczące tumanu kurzu na horyzoncie. - Raczej ich nie dogonimy, zatem wystarczy nie rzucać się w oczy, a nie powinni nas wypatrzyć z tej odległości. Może uda się do nich zbliżyć, jak zatrzymają się na nocleg - w ciemności będziemy mieli przewagę, a do tego oni będą oświetleni własnymi ogniskami. Nie musimy nawet podchodzić blisko - z daleka będzie widać, czy to najemnicy, wojskowi, czy kupcy. - Ocenił sytuację.

- Jeśli nie będą podróżować zbyt szybko, to trzymając się ich w odpowiednio dużej odległości możemy zauważyć, czy przyciągną uwagę kogoś, kto w innym wypadku zainteresowałby się nami. - Dodał wpatrując się w obłok kurzu na odległej drodze.

- Zastanawia mnie ten głaz. Tamten też, ale na tym wyraźnie ktoś z nami próbuje rozmawiać. - Wrócił do sprawy głazu i napisu w krasnoludzkim. - O jakim klanie mowa? - zapytał. - Pochodzimy z różnych twierdz i klanów, zatem chodzi o jakiś inny klan. Może ten, do którego należy ten, kto wyrył znaki. Napis jest świeży i mówi o Gustawie - to nie może być przypadek. - Detlef przekrzywił głowę spoglądając na runy podejrzliwie i przesuwając palcami po zagłebieniach w głazie. - Mi to wygląda na jakąś sztuczkę tego czaroklety Rittera. Ci igrający z mocami Chaosu umgi niekiedy uczą się naszego języka. - Wyraził wątpliwość co do pochodzenia napisu.

- Ale jeśli to Bogowie Przodkowie? - zawiesił pytanie w powietrzu patrząc z nadzieją na Runiarza. Thorvaldsson nie był przesadnie religijny i zwykł swój osąd wyrabiać na podstawie własnych obserwacji. W tej sprawie było jednak coś tajemniczego i wojownik wolałby, żeby interpretacji ich ostatniego odkrycia dokonał ktoś, kto w jego mniemaniu częściej ocierał się o domenę Przodków.

- Aye. - Zgpdził się z propozycją Galeba. - Teraz odpocznijmy, a rano ruszymy za tamtymi. - Wskazał głową na odległą kurzawę. - Może uda się ich dogonić przed następnym noclegiem. .
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline