|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-12-2018, 19:17 | #291 |
Reputacja: 1 |
|
24-12-2018, 00:07 | #292 |
Reputacja: 1 | Badanie kamienia zajęło parę ładnych minut Runiarzowi. Ostrożnie palcem wybadał krawędzi pisma, przyjrzał się też mu z bliska jakby gdzieś tam na dnie znaków miał być ukryty jakiś sekret. - Miałem nadzieję że to jakaś podpucha, że mag zajechał tu na kucu i odwalił swoim hokus pokus... - rzekł w końcu do Detlefa - Ale to nie jest falsyfikat. Pismo świeże, zrobione jakby pociągnięciem. Nie widać śladów dłuta. Zaczął pokazywać palcem symbole. - Składnia, znaki i słownictwo... wszystko stare, spisane w sposób, którego nie powinien znać żaden człowiek. - wyjaśnił - Czy to znak od Bogów Przodków? Powątpiewał, ale nie miał też żadnego uzasadnienia że to czyjaś sztuczka. Bo co? Jakiś demon ich próbuje wodzić za nos, czy co? Leonora jakiegoś ducha uwolniła z tego poprzedniego kamienia, który im teraz będzie mówił co mają robić? Kręcił głową. - Jeżeli tak to nie będą mieli nam za złe jeżeli wrócimy. Grunnenberg może też nie, bo coś tam wołał do mnie jak odprowadzałem Leo, żebyśmy się zastanowili czy warto się rozdzielać w godzinie próby, ale to brzmi jak głupie pierdolenie. Kolejna bajeczka utkana, aby przekonać o jego dobrych intencjach tych których uraził. Wracając od tak, byśmy się po prostu ośmieszyli. Milczał przez chwilę, aż dostrzegli obłok pyłu w oddali. Mogli tylko zgadywać kto to i po co zmierza do Auggen. - Najazd? Karawana? Uchodźcy? - pytania Galeba zawisły w powietrzu. Gdyby to byli jacyś zbrojni, na przykład Graniczni, wtedy mogliby z Detlefem spróbować zaatakować ich od tyłu, kiedy ci by się starli z Grunnenbergiem i jego hałastrą. - Jeżeli to graniczni wracają z szabru to można by było poczekać, aż ich drogi przetną się z Ostatnimi i wkroczyć na scenę jeżeli dojdzie do walki. Po drodze się pomyśli co powiedzieć pozostałym. Może Bogowie Przodkowie nas ładują w tą kabałę, ale teraz mamy pewność, że przynajmniej oni nam sprzyjają... Przyjęcie, że to wszystko wola Przodków wiele rzeczy prostowało i zrzucało ciężar babrania się w tym szambie. Przynajmniej trochę. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 27-12-2018 o 12:31. |
27-12-2018, 18:36 | #293 |
Reputacja: 1 | Loftus choć pełen obaw, to podążał z główną częścią oddziału. Coś mu chodziło po głowie i kto wie może były to dobry początek terapii szokowej, musiał tylko uprzedzić innych, choćby zagadać do Truskawy. Chwilowo się jeszcze wahał, jeśli jednak działać to na gorąco, później efektu tu nie przyniesie. Z marazmu wyrwał go kruk, ptaszysko ucztowało w baraninie. Mimo wszystko dał się on skusić na pędraka. Mag miał wrażenie, że ptak kpi sobie z niego lub oddziału, a to była oznaka jego inteligencji. Ritter miał zamiar codziennie poświęcić mu trochę uwagi i bacznie go obserwować. Wspierać w tresurze, sprawdzać wiedźmim wzrokiem jak reaguje na drobne zmiany w wiatrach magii i czasem podkarmiać. Tymczasem, Gustaw zwrócił uwagę na widoczne tumany kurzu. Odległość była spora, ale określenie czy Auggen to bezpieczna przystań było kluczowe. Mag westchnął, czarny wir nie ustąpił, ale i tak postanowił spróbować.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 27-12-2018 o 18:59. |
27-12-2018, 19:56 | #294 |
Reputacja: 1 | - Sire - Bert zwrócił się do dowódcy - proszę o pozwolenie na oddalenie się od oddziału w celu znalezienia miejsca na obóz. Wkrótce zapadnie zmrok, a nasz zwiadowca jest w kiepskim stanie. Tylko ja z drużyny mam odpowiednie kwalifikacje by zastąpić Olega. |
27-12-2018, 23:08 | #295 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
28-12-2018, 14:04 | #296 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 28-12-2018 o 14:09. |
28-12-2018, 16:34 | #297 |
Reputacja: 1 | - Póki co zajmijmy się jednak noclegiem. Trzeba znaleźć osłonięte miejsce i je zabezpieczyć. Działanie mogło chociaż na chwilę oderwać myśli Runiarza od całego zamętu w który byli wplątani. Była ich tylko dwójka, więc najlepiej było poszukać osłoniętego miejsca gdzie ciężko byłoby ich wypatrzyć. Jaskinia byłaby najlepsza. To była ich tylko dwójka była wyzwaniem. Galeb myślał o tym od kiedy ruszyli spod Chatki. Nawet samotny wędrowiec jest w stanie przenocować w dziczy o ile nie jest w okolicy w której coś grasuje. Wystarczy trochę pomyślunku i znajomości przyrody... o zdroworozsądkowej oceny. Mieli zapasy i bukłak wody. Kwestia bliskości źródła wody nie była więc w tym momencie priorytetowa, mogli po prostu następnego dnia uzupełnić to co wypiją i wykorzystają w trakcie obozowania. Galeb rozejrzał się po okolicy, korzystając z ostatnich promieni słońca. |
28-12-2018, 21:06 | #298 |
Reputacja: 1 | Ostrzegawczy krzyk Galvinssona postawił zasypiającego Detlefa na równych nogach. Krasnolud ze zdumieniem spoglądał na akolitkę i na głaz, w którym brakowało złotego ćwieka. - Co robisz, kobieto, chcesz na nas sprowadzić kolejne nieszczęście!? - warknął, rozglądając się wokoło i szukając oznak zbliżających się kłopotów. Ta wydawała się dziwnie nieobecna i oczywiście nie odpowiedziała. "Może to zielsko było trujące?" - pomyślał spoglądając na Estalijkę. - Następnym razem trzeba będzie ją związać, zanim znowu zrobi coś szalonego... - rzucił do Galeba w mowie krasnoludów. - Czy wszystkie człeczyny zachowują się w tak nieodpowiedzialny sposób, czy tylko ci, którzy mieli kontakt z von Grunenbergiem? - dodał, a po upewnieniu się, że nic jednak im (przynajmniej chwilowo) nie grozi, wrócił do przerwanej drzemki. Niedługo później akolitka uznała, że lepiej jej będzie jednak z sierżantem i w asyście Galeba udała się w kierunku drugiego oddziału. Po powrocie Kowala dwójka krasnoludów ruszyła w dalszą drogę. Na nieme pytanie Detlefa Galvinson tylko pokręcił zrezygnowany głową, więc ten nie drążył. Znał Barona dłużej, dlatego doskonale wiedział, jak bardzo ten umgi potrafi być wkurzający. Większą część drogi milczeli, a postronny obserwator słyszałby niemal wyłącznie uderzenia ciężkich butów, brzęk broni i pancerza oraz skrzypnięcia skórzanych części ekwipunku przerywane gniewnymi sapnięciami będącymi liczną wariacją swojskiego "Hmmmpfff". Prawda była taka, że w ten sposób krasnoludowie komunikowali się niemal tak samo skutecznie, jak z pomocą słów czy pisanych znaków. Jeśli dodać do tego bogatą mimikę i intensywną gestykulację to otrzymałoby się jedną z form sekretnego języka górskiego ludu w całej okazałości. Mowa ciała khazadów miała wielkie znaczenie, a doświadczony brodaty dyplomata potrafił niemal idealnie panować nad okazywanymi emocjami tak, by nie zdradzić rzeczywistych odczuć w omawianej właśnie sprawie. - Stąd nie widać. - Odparł na pytanie Galeba dotyczące tumanu kurzu na horyzoncie. - Raczej ich nie dogonimy, zatem wystarczy nie rzucać się w oczy, a nie powinni nas wypatrzyć z tej odległości. Może uda się do nich zbliżyć, jak zatrzymają się na nocleg - w ciemności będziemy mieli przewagę, a do tego oni będą oświetleni własnymi ogniskami. Nie musimy nawet podchodzić blisko - z daleka będzie widać, czy to najemnicy, wojskowi, czy kupcy. - Ocenił sytuację. - Jeśli nie będą podróżować zbyt szybko, to trzymając się ich w odpowiednio dużej odległości możemy zauważyć, czy przyciągną uwagę kogoś, kto w innym wypadku zainteresowałby się nami. - Dodał wpatrując się w obłok kurzu na odległej drodze. - Zastanawia mnie ten głaz. Tamten też, ale na tym wyraźnie ktoś z nami próbuje rozmawiać. - Wrócił do sprawy głazu i napisu w krasnoludzkim. - O jakim klanie mowa? - zapytał. - Pochodzimy z różnych twierdz i klanów, zatem chodzi o jakiś inny klan. Może ten, do którego należy ten, kto wyrył znaki. Napis jest świeży i mówi o Gustawie - to nie może być przypadek. - Detlef przekrzywił głowę spoglądając na runy podejrzliwie i przesuwając palcami po zagłebieniach w głazie. - Mi to wygląda na jakąś sztuczkę tego czaroklety Rittera. Ci igrający z mocami Chaosu umgi niekiedy uczą się naszego języka. - Wyraził wątpliwość co do pochodzenia napisu. - Ale jeśli to Bogowie Przodkowie? - zawiesił pytanie w powietrzu patrząc z nadzieją na Runiarza. Thorvaldsson nie był przesadnie religijny i zwykł swój osąd wyrabiać na podstawie własnych obserwacji. W tej sprawie było jednak coś tajemniczego i wojownik wolałby, żeby interpretacji ich ostatniego odkrycia dokonał ktoś, kto w jego mniemaniu częściej ocierał się o domenę Przodków. - Aye. - Zgpdził się z propozycją Galeba. - Teraz odpocznijmy, a rano ruszymy za tamtymi. - Wskazał głową na odległą kurzawę. - Może uda się ich dogonić przed następnym noclegiem. .
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
28-12-2018, 23:19 | #299 |
Reputacja: 1 | Propozycja Detlefa wydawała się rozsądna. Wystarczy że chociaż policzą ilość ognisk albo większych punktów obozowiska i już będzie to jakaś wskazówka, ale i tak ważniejsze było samemu przygotować się do noclegu. - Ritter nie ma prawa znać takich run. - stwierdził Galeb - Za młody jest, a użyte na kamieniu pismo... hmm... należałoby najprędzej do mędrca czy kogoś kto ma wiele setek lat. Odwołanie do klanu i braterstwa jest trochę dziwne, ale mowa tu raczej o nas jako... krasnoludach po prostu. Wobec reszty świata jesteśmy jednym klanem. - wzruszył ramionami - Jest jeszcze takie fantastyczne wytłumaczenie że pod tamtym kamieniem był grób z którego dusza poprzez ten złoty gwóźdź wlazła do kruka... No i ten duch jakimiś czarami zadziałał na kamieniu... - Galeb machnął ręką - Mam pomysł gdzie możemy to wszystko sprawdzić, ale póki co zajmijmy się noclegiem. - Ale apropo run - rzekł Runiarz rzucając Detlefowi bystre spojrzenie - Nadal nie władasz pismem, a ja kiedyś obiecałem jeszcze pod Azul, że was wszystkich nauczę czytać i pisać. Od jutra zacznę cię uczyć. |
28-12-2018, 23:56 | #300 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 29-12-2018 o 00:48. |