Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2018, 23:56   #300
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Poranek, 20 Nachgeheima 2522,
Dzień drogi na północ od Auggen


Grupa Gustawa

Problem z brakiem zapasów nie zmartwił Berta tak bardzo. W końcu było lato, byli na odludziu, wierzył, że ustrzeli jakąś kuropatwę czy królika. Znając się jako tako na sztuce przetrwania i będąc wyborowym strzelcem (przynajmniej jeśli chodzi o procę) rzeczywiście nie miał większych problemów z załatwieniem kolacji. Zajęło mu to chwilę, ale jeszcze zanim zapadł zmrok, na ognisku piekły się dwa bażanty.

Oleg także był zajęty. Polował jednak nie na zwierzęta, a na rośliny. Znalazł takie, z których mógł uzyskać wywar zmniejszający gorączkę. W końcu kora wierzby nie jest szczególnie trudno dostępna nad wodą. Podzielił się także maścią, którą znalazł niedawno. Upierał się, że pomoże na zakażenie.

Leonora pracowała nożykiem i dłutem jak oszalała i zrobiła wystarczająco dużo emblematów Myrmydii, by starczyło dla każdego. Bert i Oleg wzięli je, podobnie jak Diuk i Walter.

Loftus obserwował jej Kruka. Ptak zachowywał się dziwnie. I nie tylko on. Wiatry magii szalały teraz zarówno wokół maga, jak i wokół zwierzęcia.

Gustaw siedział i miał wrażenie, że źle postąpił wobec pokutników posyłając ich na pewną śmierć.


Noc upłynęła pod znakiem narastającego smrodu i pisków, syków i warczenia rozmaitych padlinożerców. Lato, ciepła noc, beczka zepsutych ryb... Ognisko trzymało je z daleka, na szczęście też żadne zwierzę nie było tak zdesperowane by zaatakować. Ale "zapach" będzie narastał i kolejnej nocy przy beczce mogą zadziać się dantejskie sceny.

Ostatni nie wyspali się tej nocy. Ale przynajmniej u trójki z zakażonymi ranami nie było śladu infekcji. Maść babki zielarki oraz napary Olega zadziałały. A wszyscy powoli pozbierali się i musieli zdecydować o dalszych działaniach.
Kurzu nie było widać, widocznie karawanie zebranie się zajmowało więcej czasu niż im.


Grupa Detlefa

Krasnoludy rozmawiały. Snuły plany. Zastanawiały się nad ostatnimi wydarzeniami. Oraz nad znaczeniem znaków na kamieniu.

Rozbiły obóz w ustronnym miejscu. I zorientowały się, że żarcia mają na trzy dni, bo żaden z nich nie wziął ani kęsa z zapasów zorganizowanych przez von Grunnenberga. Galeb rozejrzał się po okolicy, ale nie dostrzegł niczego specjalnego. Ot, nieurodzajna dzicz, a kamienie, nie licząc nadzwyczaj wysokiej koncentracji runów, nie zawierały niczego wartego uwagi, żadnych cennych minerałów. Tłumaczyło to, czemu tu tak pusto.

Noc upłynęła spokojnie. Nikt ich nie niepokoił. Rankiem musieli jednak zdecydować co dalej. Kurzu nie było widać, widocznie karawanie zebranie się zajmowało więcej czasu niż im.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 29-12-2018 o 00:48.
hen_cerbin jest offline