Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2018, 18:50   #98
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Wejście smoka :-)


Hana starała się nie płakać przy wypadkach losowych, jak zaginięcie pontonu, zdeptanie namiotu przez wielkiego jaszczura czy dziura w bucie. I z każdym kolejnym zdarzeniem losowym pilotka opanowywała poczucie bezsilności i beznadziei. But był duża niedogodnością, ale i tak tego dnia szła po liście palm żeby spróbować po raz kolejny upleść sobie kapelusz. Po tym jak wyszła jej improwizowana parasolka czuła się pewnie że i z kapeluszem sobie poradzi. Może będzie mogła wykorzystać liście i trochę mchu żeby poradzić sobie z dziurą? Próbowała sobie przypomnieć gdzie rosły te lepkie śmierdzące owoce, może będzie mogła ich użyć jako kleju.
Takie prace może nie były jej specjalnością ale nie narzekała na brak czasu no i robiła się coraz lepsza.

Po trzech miesiącach kobieta wchodziła powoli w stan całkowitego zobojętnienia. Kiedy miesiąc temu miała swój pierwszy kryzys egzystencjalny stwierdziła, że nażre się pierwszych znalezionych grzybów i w najgorszym wypadku umrze. Tutaj, na wyspie. Z daleka od rodziny. Zapomniana przez wszystkich.
Zamiast tego przeżyła bardzo miłe chwile uniesienia z pewnym drzewem.
Jeśli budzisz się z uczuciem ze wychędożyła cię flora dżungli to albo powinnaś zastanowić się na swoim życiem, albo znaleźć więcej grzybów i jeszcze poczekać z kończeniem swojego żywota. W końcu kto nie chciałby zacząć na nowo czuć się świetnie i cieszyć się z tak zwykłych rzeczy jak fantastycznie pomarańczowe niebo, choć zielone też było wspaniałe i fioletowe.
No i można było z kimś porozmawiać na Pana Niedźwiedzia zawsze można było liczyć, zabawny, inteligentny i dobrze wychowany. Nie to co drzewa które zadają się z nią tylko dla jej ciała!
Z jednej strony Azjatka nadal żyła nadzieją że zostanie uratowana z drugiej kiedy parę razy zdarzyło jej się oprzytomnieć w takich miejscach i stanach to cieszyła się, że to się jeszcze nie stało.
- 家に帰る時間 - Powiedziała do drzewa, zaczynają się powoli zbierać. Pociągała swoje rzeczy z gałęzi marudząc że drzewa zawsze ją tak ‘rozbierają’ i zawieszają jej rzeczy tak wysoko. Ubrała się bardziej z przyzwyczajenia i po to by nie gryzły jej owady niż z obawy że ktoś ją tutaj zobaczy.
- いいえ、家ではありません。私は何 る必要がある - Powiedziała po tym jak jej brzuch zaburczał jakby miała tam jakieś warczące zwierze. Po czym ruszyła do domu ale okrężną dróżką.
- 何?- Spytała na głos po usłyszeniu wystrzałów. Minęła godzina od jej ‘odjazdu’ więc nie powinna już słyszeć i widzieć różnych nieprawdziwych rzeczy.
- 保されました!- Wrzasnęła i rzuciła się biegiem w stronę gdzie wydawało jej się, że dochodziły strzały. Nawet nie pomyślała że odgłosy w lesie mogła się różne nieś echem. No i musiała się zatrzymać gdyż bieganie po grzybach było niezdrowe więc obrzygała resztkami zawartości biało-czerwono-żółtej mazi siebie, drzewo, i podłoże.
Usiadła i wybełkotała do swojego ramienia - 私はそれらを見つけなければ、彼ら を残すでしょう - musiała się uspokoić złapać oddech, i chcąc czy nie chcąc zastanowić się. Obejrzała się i stwierdziła że nie wie czy chce by ratownicy widzieli ją w takim stanie. Zarzyganą w połowie strawionych psycho-grzybach. Strzały wyszły z tamtej strony więc jak odbije na lewo to dojdzie do rzeczki...dopiero po chwili dotarło do niej że ekipy ratunkowe chyba nie nosiły broni, z drugiej strony wielkie krwiożercze jaszczury. Z innej strony co jeśli to pan Kim? Przyjechali ją zlikwidować by pozbyć się świadków!
Hana wziął parę głębokich oddechów.
- あなたは私が何をすべき-と思いますか? - spytała Pana niedźwiedzia.
Pan niedźwiedź mruknął, parsknął, warknął i usiadł.
- あなたは-しいです、私はそこに行くべきです 意してく-さい。 ...あなたはこの全体の-で私よりもはるかに優れています。 - Powiedziała z lekką zazdrością.
Po czym powoli wstała i z miną determinacji ruszyła już wolniej w stronie strzałów ale kierując się na rzeczkę.

Tłumaczenie:
- Czas iść do domu.
- Nie, nie do domu. Potrzebuje coś zjeść
- Co?
- Jestem uratowana!
- Muszę ich znaleźć inaczej mnie zostawią
- Co pana zdaniem powinnam zrobić?
- Masz rację, powinnam tam iść ale zachować ostrożność. … Jesteś w tym całym byciu rozbitkiem tak bardzo lepszy ode mnie.



Hana ruszyła więc w kierunku wystrzałów, a serce w piersi waliło jej coraz mocniej z każdym pokonywanym metrem. W jej głowie gromadziło się tyle myśli, tyle pytań, tyle spraw związanych z ewentualnym pojawieniem się kogoś na wyspie, iż… sama w sumie nie wiedziała, jak zacznie z tym kimś ową rozmowę. Ale wszystko po kolei, i z odpowiednim zachowaniem ostrożności, w końcu nie wiadomo kim byli owi strzelający, a i przy okazji to byłoby niezwykle durne, dać się jakiejś zwierzynie zaskoczyć w finałowych godzinach spędzonych na wyspie…

I na całe dla niej szczęście, posłuchała rady pana niedźwiedzia, nie gnając do swych wybawców niczym ostatnia idiotka na złamanie karku. Gdy bowiem wyminęła jedno z dużych, grubych drzew, jej oczom ukazał się dosyć wielki dinozaur, obżerający się na innym, leżącym już u jego stóp, z rozbebeszonym żołądkiem. Azjatka zamarła w pół ruchu, stojąc niczym sparaliżowana o jakieś 10 metrów od groźnie wyglądającej gadziny z zakrwawionym, pełnym kłów pyskiem, zajętym posiłkiem.


Hana przypomniała sobie jej pierwsze spotkanie z dużymi gadami na wyspie i jak pierwszy raz w życiu doświadczyła ataku histerii. Szczęście głupiego trafiła wtedy na zwierzę które było równie płochliwe jak ona i przeżyło zapewne swój atak histerii.
Od tamtej pory nauczyła się by nie po pierwsze nigdy nie dawać się zauważyć, po drugie trzymać się od nich z daleka. Dwa razy była kiedyś stwierdziła że dla bezpieczeństwa upaskudzi się w odchodach tych większych jaszczurów. Było to jedno z bardziej obrzydliwych doświadczeń jakie przeżyła na tej wyspie i starała się go nie powtarzać o ile nie będzie to naprawdę koniecznie.

Hana zaczęła cofać się w gęste zarośla najciszej jak umiała z zamiarem ominięcia dinozaura bokiem, liczyła że zajęty jedzeniem nie zwróci uwagi na takie chuchro jak ona. Cichutko jak myszka, wykonała powoli jeden kroczek w bok, po chwili drugi i… nic jej nie strzeliło pod butem, nic nie zwróciło uwagi dinozaura. Heo schowała się za grubym drzewem, tym razem z sercem walącym ze strachu. Udało jej się zejść z ewentualnego pola widzenia drapieżnika, i była wystarczająco cicha, by nie zostać zauważoną, ale co teraz?
“Może wrócę do jaskini i dokończę poszukiwania jutro?” pomyślała Azjatka odmawiając wyjrzenie zza drzewa i spojrzenie w stronę posiłkującego się drapieżnika. Paręnaście głębokich uspokajających oddechów później patrzyła na wyjście z sytuacji w akompaniamencie pękających pod naciskiem wielkich szczęk, ścięgien truchła.
Hana skierowała się na południe kojarzyła że powinien być tam wodospad a trasa jest w miarę bezpieczna.

Młoda kobieta oddaliła się jak najciszej i najszybciej potrafiła, wśród odgłosów rozrywanego ciała upolowanego gada, wśród mlasków i zgrzytów, a przyprawiało ją to wszystko o dreszcze. Metr po metrze, coraz dalej i dalej, wśród zieleni dżungli, minuta czasu, zdająca się trwać wieczność, kolejna… w końcu była bezpieczna. Nic jej nie goniło, nic za nią nie ryczało, nie pędziło przewalając drzewa, zabójcza jaszczura została za nią, zajęta dalszym pożeraniem zdobyczy. Ufff…

Być może nagły przypływ nadziei sprawił że im dłużej Hana szukała źródła strzałów tym bardziej zastanawiała się dlaczego nie wróciła i nie przebrała się w coś bardziej … reprezentatywnego. Jej dziurawe czarne spodnie, brudna znoszona jeansowa koszula, nie wspominając o jednym im prowizorycznie naprawianym trampku nie nadawały jej wizerunku szanowanej pani pilot. W końcu upał dał jej się we znaki ściągnęła przepoconą koszulę przewiązując ją dookoła pasa. Idąc dalej przez las w spodniach i staniczku wiedząc że kiedy trafi nad wodospad ratunek czy nie ona zalicza zimny prysznic. W końcu i dotarła do małego wodospadu, który już kiedyś odwiedziła w trakcie swoich wędrówek po wyspie, i mimo, iż ten widok nie był dla niej obcy, i tak ponownie zaparł jej dech w piersi.


-はい ! - Westchnęła kiedy już kiedy napatrzyła się na spadającą wodę i jej potrzeba wskoczenia w zimne mokre odmęty stała się już zbyt duża by ignorować. Szybko zeszła na brzeg i zrzucając buty i plecak wkroczyła do wody w ubraniu. Zimna woda otoczyła ją dając uczucie błogiego chłodu. Hana wynurzyła się po chwili na powierzchnię. Trochę pomoczyła się tak ale w końcu wróciła na chwilę na brzeg by zdjąć ubranie do końca. Przepłukać spodnie, koszulkę i bieliznę zostawiając je na rozgrzanym kamieniu i wróciła popływać sobie koło wodospadu i podpłynąć pod mniejszy spad zrobić sobie prysznic.


Z godzinę bawiła się pluskając w zimnej wodzie i korzystając z okazji do dokładnego wyczyszczenia się. Spadająca woda była tak fajna że dziewczyna mogła udawać że nie jest rozbitkiem a klientką jakiegoś SPA. Dłonie wodziły po jej ciele w przyzwyczajeniu ‘namydlania’ się. Ramiona, brzuszek, uda, łydki z powrotem w górę do pośladków i szczecinki między nogami, znowu w górę do piersi i sztywnych pod wpływem zimnej wody sutków. W końcu postanowiła wrócić na brzeg, odświeżenie zadziałało na nią wspaniale ale powinna już się ruszyć. Mimo upału jej ubrania nadal były mokre, ale resztki przyzwoitości i świadomość innych istot ludzkich na wyspie sprawiły że założyła tylko swoją bieliznę i trampki. Całe szczęście że ratują ją teraz jeszcze trochę i dziewczyna musiałaby przestać nosić bieliznę ze względów ekonomicznych. A było by jej szkoda uwielbiała ten komplet dawał jej poczucie pewności, niczym zbroja.

Resztę przywiązała do plecaka i po napełnieniu butelki wodą ruszyła dalej w las, szukać jej ratowników, którzy przybyli na wyspę żeby ją uratować i na pewno zabiorą ją do domu. Przynajmniej tak sobie wmawiała. Ruszyła obierając kierunek by trafić tam gdzie wydawało jej się że powinna no i przyspieszyła kroku bo coś jej mówiło, że być może spędziła nad wodą więcej czasu niż powinna. Maszerując więc tak w samej bieliźnie przez dżunglę, Hana powoli już zaczęła nawet kierować swoje myśli do czynności i spraw, jakich dokona, gdy w końcu zostanie wyratowana z tej cholernej wyspy. Rozmarzyła się powoli już na całego, coraz bardziej i bardziej się ekscytując tym faktem ratunku, iż objawił się u niej iście szampański humor. A właśnie, pro po szampana, też by się napiła, mmm… tak, alkohol…

Nagle coś błysnęło w słońcu, prosto w jej oczy, coś małego, skrywającego się w trawie, błysnęło na żółto, jakiśkawałek metalu?
- Mhm? - Zbliżyła się i pochyliła ostrożnie na tym by wziąć do ręki złotą monetę z oznaczeń pochodziła z Europy zapewne z Hiszpanii, rok wybity na niej był 1777...Azjatka poczuła się dziwnie, wydawało jej się, że pieniądze co jakiś czas się wymienia. Patrzyła i obracała pieniążek w palcach jakiś czas, a potem schowała go do plecaka. W tej chwili miała ważniejsze rzeczy na głowie jak znalezienie ludzi. Moneta mogła być równie dobrze fałszywa albo...Zgubiona przez kogoś od strzałów! Mogli tu być!
- 私はおそらく近づいています!- Powiedziała z radosnym piskiem ekscytacji. A ponieważ zaczynała zapuszczać się w słabo jej znane tereny powiesiła jeden z amuletów jakie czasem z nudów robiła. Były to tradycyjne laleczkowe teru-teru-bozu wieszane normalnie za oknem by zapewniać dobrą pogodę, ale robił też za dobre drogowskazy. No Hana miała zajęcie rozpraszające ją od ponurych myśli.




-Tak!
- Pewnie jestem coraz bliżej!



Gdy tak Hana przemierzała dżunglę, w poszukiwaniu… poszukiwających, nagle coś zagrzmiało. Ale to był dziwny dźwięk, nie jak burza, te odgłosy dochodziły z samej wyspy? Z jej wnętrza?? I wtedy wszystkim zaczęło trząść, całym terenem, całą dżunglą, aż prawie zaczęła w miejscu podskakiwać, a kilka drzew się przewróciło wśród odgłosów odlatujących, spłoszonych ptaków. Trzęsienia ziemi tu jeszcze nie przeżyła!

Hana padła płasko na ziemię, nie mogąc ustać na trzęsącym się podłożu. W Japonii czasami też bywały trzęsienia ziemi, ale ta wyspa już dała jej mocno w kość i nadal miała (wyspa) pełen nowy asortyment katastrof.
- あなたは私があなたが島を横-したことをやりたいと思うもの! - Wydarła się w panice Hana próbując wstać, w ostatniej chwili uskoczyła przed mniejszym drzewem, które wylądowało w miejscu w którym leżała.
- あなたは私に他に何をしたいですか たぶんあなたはすぐに火山爆発で私 殺すでしょう!- Szlochała w niemocy Azjatka czekając, aż wstrząsy ustaną, a wyspa zdawała się z niej drwić, a nawet podejmować i kolejne wyzwania celem ubicia pilotki. Wokół niej przewracały się następne drzewa, wszystko drżało, trzeszczało, aż w końcu chyba oberwała kokosem(?) w głowę i zgasły lampki. I to akurat w takim momencie…




- CO JESZCZE CHCESZ MI ZROBIĆ TY PRZEKLĘTA WYSPO!
- Co jeszcze chcesz mi zrobić?! Może od razu zabijesz mnie wybuchem wulkanu!

 

Ostatnio edytowane przez Obca : 01-01-2019 o 11:49.
Obca jest offline