Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2018, 00:48   #91
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- No jak to co? Idziemy na bezkrwawe łowy, chyba że coś zacznie próbować nas zabić, a nie tylko zacznie się zastanawiać czy będziemy dobrym obiadem. - John wyciągnął pistolet z pociskami usypiającymi i załadował już w drodze. Bell był dobrze wytresowany z tego co wiedział, a oznaczało to, że ma też trochę rozumu i raczej nie będzie próbował dać z siebie zrobić mielonki. Tyle, że nie miał pojęcia co mogło ich tutaj czekać. Czy tylko jakiś zwierz, coś tajemniczego, potykacze, pułapki rodem z Indiany Johnesa? Mógł się tylko zastanawiać i domyślać. - Wiecie, przynajmniej o dobre oświetlenie ktoś zadbał, jak na środek jaskini na środku zadupia. - Rzucił Saville z wyszczerzem na twarzy, którego jednak jakoś nie do końca czuł wewnątrz.
- Dobra, idziemy i robimy po twojemu - odparł Wilczewski i skinął na pozostałych. Ruszył przodem, dając jednak przestrzeń Johnowi by działał w razie pojawienia się... czegoś.
Kroczyli korytarzem jaskini, słysząc przed sobą, gdzieś w oddali, szczekanie wyżła.
- Nie wydaj się być zaniepokojony... - skomentował te odgłosy przewodnik Bella.

Panowie w końcu doszli do końca korytarza, który wpadał do obszernej jaskini. Tam kamienne kolumny wytworzone przez działanie natury przesłaniały widok na całość. Przypominała rozmiarem halę supermarketu i gdzieś w oddali słyszeli szum wody oraz szczekanie psa i drapanie pazurami o skałę.
- Ostrożnie, trzeba podejść w miarę niepostrzeżenie - zalecił Adam.
Chodzenie niepostrzeżenie nie było dla Johna aż takim problemem, kolumny dawały osłonę, więc miał jak przemykać od jednej do drugiej, starając się zachować maksimum ciszy. Zastanawiało go drapanie pazurów Bella, zupełnie jakby złapał trop, kończący się w ścianie. Czyżby kolejny kamuflaż korytarza? Mógł tylko poczekać i się przekonać, co tak podekscytowało psisko. Przy okazji, starał się patrzeć pod nogi i rozglądać za jakimiś symbolami. Tutaj wszystko zdawało się być możliwe, nawet to, że jaskinie kiedyś do czegoś służyły, albo nadal służą.

Ostrożnie przemieszczali się pomiędzy kolumnami, uważnie rozglądając na boki, gotowi na atak w każdej chwili. Światło fluorescencyjnych grzybów było na tyle jasne, że widzieli gdzie stawiają kroki, ale wciąż było mnóstwo cieni, które dawały pole do popisu dla wyobraźni.
Dotarli również do miejsca z którego biło źródło podziemnego strumienia. Była to sadzawka, którą zasilał wodospad ściekający ze ściany. Woda w tym miejscu miała silny zapach ozonu.

Po kilku nerwowych minutach w końcu dotarli do ich zguby. Zobaczyli Bella. Wyżeł stał na na tylnych łapach, przednimi oparty o ścianę jaskini. Drapał i szczekał na to co było na półce powyżej, jakieś trzy metry od ziemi.
Istota tam siedząca syczała i prychała na psa. Stworzenie było nad wyraz dziwne - sylwetka kota domowego, błękitne umaszczenie w granatowe prążki i do tego para pierzastych skrzydeł na grzbiecie, którymi w tym momencie zwierz wymachiwał, starając się optycznie zwiększyć swoją sylwetkę i odstraszyć Bella.




-No dobrze panowie, schować broń. To tylko tressym. Tylko tressym. Tylko… Tressym... - Powiedział John w lekkim szoku. -Weźmiesz Bella? Tressymy są równie niebezpieczne co domowe koty, tyle że latające. No chodź tu koteczku. - Powiedział Saville podchodząc bliżej i zakładając rękawiczki, na wypadek, gdyby zwierzak próbował go ugryźć a miał wściekliznę czy cokolwiek podobnego. Wyciągnął rękę do kota i zostawił ją nieruchomą, żeby sam mógł zdecydować czy chce na nią wejść. Przynajmniej póki co.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline