Obawy Lennarta potwierdziły się.
Zebrani w koszarach ludzie nie nadawali się do niczego - nawet do tego, by godnie zginąć.. Ale trudno było im się dziwić, skoro nawet kapitan Hebel nie widział szans na zwycięstwo, a co gorsza, rozgłaszał to wszem i wobec.
Problem na tym polegał, że Lennartowi nie spieszyło się do Ogrodów Morra i wolałby się tam znaleźć jak najpóźniej.
- Albo znajdziemy głównego pielgrzyma i go utłuczemy - powiedział do kompanów - albo pozostaje nam wziąć nogi za pas i uciekać, nie oglądając się na nic i na nikogo - dodał.
Aby dokonać tego pierwszego musieliby mieć kogoś, kto ich doprowadzi w pobliże wspomnianego Pielgrzyma.