Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2018, 21:58   #193
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace starał się biec zygzakiem zważając, żeby nadal trzymał ich na odpowiednim dystansie. Gdy jedna ze strzał przebiła się przez magiczny pancerz i utkwiła centymetry przed jego ciałem w dodatkowej, magicznej tarczy chłopak zrozumiał, że to nie przelewki. Mógł zginąć, nim na dobre rozpoczęła się przygoda. Ruchem ręki strzepnął strzałę i ruszył w z góry zaplanowanym kierunku. Musiał uważać, żeby nie biec zbyt szybko, bowiem mógł ich niechcący zgubić, lub zniechęcić. Wykorzystując przewagę prędkości kluczył między drzewami unikając ewentualnych kolejnych strzał.

Wreszcie dopadł polanki mijając ukrytego Kharricka i Psotnika. Nie musiał nic mówić, biegł dalej dopóki nie usłyszał za sobą dźwięku przewracających się hobgoblinów zagłuszonych moment później przez rumor spadających z nieba głazów. Zamknął oczy przed kolejnym czarem jaki chwilę później rzuciła Laura.
Brokatowy wybuch oślepił nadbiegających hobgoblinów oblepiając ich błyszczącym pyłem. Jace odwrócił się oceniając sytuację. Całość nie wyglądała zbyt dobrze, głównie dzięki pobojowisku, jaki zostawiły kamienie. Został odcięty wraz z Mikelem - głównym zbrojnym od reszty. Naprędce skupił się sięgając do umysłu jednego ze zwiadowców w brutalny sposób łamiąc jego opór i wyłączając zmysły. Zanim jednak upadł z błogim śnie, jego drugi towarzysz, którego również ominęła zasadzka zamiast wejść w zwarcie z atakującym go niedźwiedziem wycofał się fintą i posłał strzałę w kierunku lewitującej w koronach drzew Laury. Jace zagryzł zęby słysząc syk z góry. Strzała zbita nieco przez niewidzialny pancerz rozorała udo. Dziewczyna nie pozostała dłużna, jej spojrzenie zmroziło hobgoblina wzbudzając w sercu zwątpienie.

Mikel ruszył do walki ostrożnie stąpając między kamieniami. Tak w zasadzie to rumowisko przeszkadzało mu zaledwie przez pierwsze dwa, trzy kroki, później dostrzegł coś jak wzór, instrukcje gdzie stawiać stopy, żeby nie stracić nic ze swojej prędkości i jednocześnie nie stracić równowagi. Zaufał przeczuciu i zaszarżował na stojącego najbliżej hobgoblina, który oblepiony świecącym pyłem stał nieco zdezorientowany. Zbyt późno zauważył zagrożenie, nie zdążył zareagować poprawnie. Ręka wznosząca broń do gardy była zbyt powolna na rozwścieczonego wojownika, którym jednym sprawnym ruchem uderzył z góry ponad gardę wbijając się mocno w brokatowe ciało. Roztrzaskany obojczyk nie pozwalał hobgoblinowi dalej walczyć, ale uderzenie poszło dalej niszcząc żebra, lewe płuco i aortę. Nim Mikel wyciągnął ostrze, przeciwnik nie żył.
Kharrick w tym czasie wybrał bezpieczniejszą opcję dobiegając do uśpionego przez psionika zwiadowcy i sprawnym ruchem podrzynając gardło.

~ Dwóch martwych, czterech w drodze ~ ocenił Jace, szykując się do uśpienia kolejnego. Niestety był zbyt wolny. Podgryzany przez Psotnika drugi zwiadowca ponownie wystrzelił w Laurę tym razem mocno przebijając jej pancerz. Strzała wbiła się w bark aż dziewczyną obruciło. Chwilę później hobgoblin padł pochrapując.
- LAURA! - zawołał ruszając w jej kierunku. Kamienie okazały się być nie lada wyzwaniem dla Jace’a, jednak dzięki magii szybko przeskakiwał w kierunku lewitującej dziewczyny.
- Musisz podlecieć na dół, żeby Sulim mógł cię uleczyć!
- Pomóż reszcie! -
odkrzyknęła wiedźma wznosząc inkantację. Chwilę później magiczna energia spowiła ją zasklepiając rany.
Tymczasem dwójka przewróconych i oślepionych hobgoblinów wstała niepewnie i stając do siebie plecami nasłuchiwała skąd może nadejść atak. Ostatni sprawny piechur padł rozszarpany przez Psotnika, który ryknął triumfalnie.

Walka była niemal wygrana, Jace jeszcze dla własnej satysfakcji dotknął skroni jak zwykł robić jako dziecko i zmącił umysł piechura, który zamiast atakować szarżującego Mikela odwrócił się próbując zdradziecko wbić sztych miecza w plecy towarzysza, jednak tamten wyczuwając zmianę położenia towarzysza wykonał bliźniaczy ruch cudem tylko unikając śmierci.

- Co do kurw… - nie zdołał dokończyć przebity ostrzem Kharricka.
Jace nie patrzył jak niedźwiedź rzuca się na plecy ostatniego stojącego przeciwnika. Nie zwrócił również uwagi na powoli znikający brokat i magicznie przyzwane kamienie, które dosłownie rozpuściły się w nicość. Laura jednym skinienem ręki skierowała się w dół. Jace podbiegł łapiąc ją delikatnie w ramiona. - Wszystko w porządku? - spytał zanim zdał sobie sprawę z tego jak idiotyczne to było pytanie. W ręku trzymał flakonik z leczącym magicznym wywarem, który lekko uniósł się w powietrzu i wylądował w dłoni dziewczyny.
Laura z nadal wbitym w ciało pociskiem skrzywiła się trochę, na sam dotyk ale szybko założyła na nowo maskę obojętności.
- Tak w porządku, zdążyłam się uleczyć, a to już drobnostka nie warto marnować czarów. Choć jakbyś mógł to ze mnie wyciągnąć zanim Mikel zacznie się nade mną trząść byłoby lepiej. - Powiedziała podstawiając mu swój bark.
- Szcęście w nieszczęściu, że wyszło na wylot - powiedział fachowo przyglądając się ranie. Odstawił dziewczynę na ziemię i ułamał strzałę tuż przy grocie.
- Może zaboleć - powiedział i pociągnął strzałę, która z niemiłym pluskiem wyszła z ciała dziewczyny. Fiolka przechyliła się wylewając nieco magicznej substancji na ponownie otwartą ranę, która momentalnie zaczęła się goić.
- Mówiłam, żebyś na mnie mikstur nie marnował, z pomocą Sulima opatrzylibyśmy to opatrunkami które mam w torbie. - ton był bardziej pouczający niż zły. -Dziękuję - powiedziała i przyjrzała mu się jakby rozpatrując coś, ale nic dalej nie zrobiła.
- Choć pomożemy reszcie
Jace kiwnął głową przypominając sobie o pozostałych. Kharrick kończył właśnie wiązać wybudzającego się ze snu hobgoblina. Ten sam, który o mało nie zabił Laury. Nadal pełen złości Beleren podszedł i pomógł przytrzymać więźnia stają nogą na szarej szyi pokonanego. - Mamy sporo do pogadania - wysyczał groźbę w paskudnej mowie goblińskiej.
 
psionik jest offline