- Przychodzą dwa razy na dekadzień. Raz przywożą rudę i węgiel - zaczął odpowiadać na te pytania starzec, swoim drżącym, zgrzytliwym głosem. - Wozy ciągną takie małe, zielono-bure. Pilnują ich duże, zielono-bure, z bicza trzaskają i dużo wrzeszczą. Drugi raz biorą co my robimy. Broń, pancerz, wszystko. Czasami rzucą trochę jedzenia…
Mężczyzna przetarł oczy, podpierając głowę na rękach.
- Mówią tylko, że ON każe i ON chce. I jak nie ma wystarczająco tego co robimy to zabiera niziołki. Przychodzą po nie takie duże, bure. Większe niż wy i zielono-bure. Wielkie i mięśniate… - ziewnął, wyraźnie przysypiając.
Wykorzystał to Mirko, wtrącając się do rozmowy i uprzedzając kudłatego, który rzucił mu niezadowolone spojrzenie.
- Jutro wypada dzień odbioru broni, a my mamy mało. Znów zabiorą niziołki, a jak dowiedzą się o was… - rozłożył bezradnie ręce. - To trwa od dawna. Odkąd ON zabrał pobliski zamek poprzedniemu, wcale nie lepszemu - nagle ściszył głos. - Słyszałem, że mówią o NIM Groot.
Pozostałe niziołki, oprócz śpiącego już na blacie starca, przyłożyły do ust dłonie, wydając z siebie przerażony odgłos i gapiąc się na Mirko z trwogą.
- Nie wymawiaj jego imienia! - syknął kudłaty.
- To tylko imię - westchnął skarcony, ale ciągle jakby ciszej. - Nie wiemy kim jest jego rywal i gdzie jest jego twierdza. Nie możemy opuszczać wioski i jej okolic. Wiem tylko gdzie jest zamek NIEGO.
Zanim zdążyli zadać następne pytania, skryba skończył pisać i położył na stole pergamin. Była to umowa, wypisana drukowanymi literami.
"My niżej podpisani w zamian za gościnę będziemy:
1. Pozbywali się NIEGO.
2. Siedzieli cicho.
3. Nie jedli za dużo.
4. Nie chrapali.
5. Czasami dorzucali do ognia."
- U nas wszystko załatwia się takimi papierami odkąd pozostał tylko starszy Jozin - Mirko wskazał na pochrapującego staruszka. - Ma słabą pamięć. Podpiszcie się proszę.
- Nie słabą pamięć, tylko tak trzeba! - oburzył się kudłaty. - To poważna umowa, a tylko poważne niziołki mają szansę przetrwać!