Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2018, 11:00   #319
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Kopalnia Phandelver
15 Marpenoth, popołudnie

Stimy 'Yol' Trzewiczek pomysł miał genialny, a wykonanie jeszcze lepsze. Prawie. Nie wziął bowiem pod uwagę zdania swoich gospodarzy. Gdy bowiem Gundren dowiedział się, że Stimy chce mu podkupić robotników to wpadł w taki szał, że czterech pomagierów musiało go trzymać, bo ruszył na niziołka z toporem. Nawet Turmalina wyglądała na przestraszoną, co się nieczęsto zdarzalo. W zasadzie to nigdy. Młodszy z braci Rockseekerów był spokojniejszy, ale Stimy czuł, że stracił sporo poparcia i sympatii, jaką darzył go Nundro.
- Ja ci tu gościnę, pracę, wikt i opierunek, a ty mi tak odpłacasz? Uczciwych krasnoludów na zatracenie zabierasz?! - pieklił się tymczasem Gundren. - MOICH ludzi podkupujesz?! Ja ci tu zaraz… Fora ze dwora! Zabieraj manatki, te cały czaromagiczny złom i WON! Bo cię zaraz… - ryczał, nie słuchając ani słów niziołka, ani próśb Turmaliny, która sama chętnie by na taką wyprawę ruszyła, z górnikami czy (lepiej) bez.

Gorzej, że starszy Rockseeker ani myślał wyganiać bratanicy z kopalni wraz z niziołkiem. Dość tego, powiedział, szlajania się po lasach i padołach, z takim jak ten - machnął na niziołka - ELEMENTEM jakimś. Będzie jak uczciwa krasnoludzica w kopalni siedzieć, a jak remont kaplicy skończą to tam za mąż pójdzie. Geomantka wzięła się pod boki, a grunt zatrząsł się ostrzegawczo. Zapowiadała się niezła rozróba.

- Lepiej się zbieraj póki Gundren sobie o tobie zapomniał - Nundro położył rękę na ramieniu Stimiego. - Za jakiś czas mu przejdzie, a jakbyś z własnymi ludźmi wrócił to może pogadacie inaczej. Bo na razie… - zacmokał z dezaprobatą dla niziołkowych metod agitacji. - W dolinie poczekaj to cię tam Turmi znajdzie, bo nie wierzę, żeby ją brat pod ziemią utrzymał. Byleby tylko utrzymał się strop… - spojrzał w górę, bardziej zmartwiony tym co się może wydarzyć niż tym, że Stimy miałby im zabrać pracowników. Choć po prawdzie chętnych nie było zbyt wielu i byli to głównie ludzie pracujący na zewątrz. Nie wyglądali zresztą na wojaków, których Trzewiczek chciałby mieć przy sobie w obliczu takiego smoka na przykład. Nawet oślizgłe “coś” w strumieniu mogło stanowić dla nich wyzwanie…

- … nie po to brat mi cię pod opiekę… - uszu Stimiego dobiegł ryk Gundrena, a ze stropu osypało się kilka kamyczków. Czas był udać się w miejsce, gdzie nie dosięgnie go gniew krasnoludzkiej rodzinki. Chociażby była to wiata dla koników, na których tu przyjechali, aczkolwiek gospoda, w której rezydowała Garaele wydawała się bardziej przyjaznym miejscem. I dawała większe perspektywy zarobku, a przynajmniej najmu. Czyż nie tam Joris znalazł “swoich” traperów. Toteż niziołek zabrał kurę, kucyka i wraz z powracającymi do osady drwalami ruszył na zachód.


Phandalin / Góry Miecza
15 Marpenoth

Jak Tori pomyślała tak zrobiła. Nie żeby kilkudniowe ćwiczenia w jeździe (nawet z pomocą Slidara) ujęły wiele z jej lęku przed koniem, ale przynajmniej umiała utrzymać się w siodle i nawet jechać szybciej niż wolniej. Toteż zapakowała zapasy, napitki, czyste bandaże i wymiętolony liścik, i z błogosławieństwem uśmiechającej się pobłażliwie Garaele pojechała w stronę Doliny Poszukiwaczy.

Nawet jeśli Joris jeszcze nie wrócił to przynajmniej może tam na niego poczekać. Ogarnąć co się zmieniło. Powitać pierwszy śnieg. Sprawdzić co u chorych. Zajechać do kopalni, zobaczyć jak Rockseekerowie sobie radzą. W końcu była tak jakby współwłaścicielką. To była dość nieoczekiwana myśl, jako że selunitka nigdy nie miała więcej niż mieściło się w plecaku, a tu proszę. Własny kawałek kopalni. Toż to prawie wiano! I pewnie zysk kiedyś będzie, niewielki ale zawsze.

Zamyślona kapłanka w roztargnieniu skinęła jakiemuś staruszkowi, który zbierał drwa na opał i pojechała dalej. Dobrze, że droga była prosta. Trochę bała się czy będzie potrafiła wsiąść gdy zsiadła na popas, ale zrobiła to bez problemu, a koń wcale nie uciekał, gdy niezdarnie podskakiwała uczepiona siodła z jedną nogą w strzemieniu. Po zydelku było zdecydowanie łatwiej.

Po kolejnych kilku godzinach nagle zrobiło się ciemno i zimno. Zdumiona selunitka spojrzała w niebo. przecież nie jechała tak powoli, żeby zrobiła się już noc! Coś mokrego kapnęło jej do oka, a potem na nos. Tori wzdrygnęła się; jeszcze ulewy brakowało! Dopiero gdy białe płatki zaczęły osiadać na końskiej grzywie uświadomiła sobie co to i uśmiechnęła się szeroko. W końcu! Wielkie płatki padały na nią i wierzchowca, w lesie było zacisznie i spokojnie, tylko gdzieniegdzie pogwizdywały ptaki... Czy mogło być lepsze miejsce na pierwszy śnieg? Tori ostrożnie wystawiła język, na który spadł zimny płatek. Gdyby Joris tu z nią był byłoby idealnie... Mimo nieobecności ukochanego Tori poczuła się szczęśliwa, zwłaszcza gdy wyjechała z lasu, a ostatnie promienie słońca oświetliły Dolinę Poszukiwaczy.

[media]https://www.purepolygons.com/uploads/6/0/5/5/60558851/s520165835758259259_p21_i2_w1920.jpeg[/media]

Gdzieś w oddali dojrzała niewielką grupę zmierzającą do sadyb poniżej. Niska postać wydała jej się znajoma, lecz była zbyt daleko by selunitka mogła powiedzieć kto to. Przynagliła konia i zjechała pomiędzy chaty, pozdrawiając napotkanych prospektorów. Sioło wydawało się zupełnie inne niż kilka dekadni temu, ale może to widać śniegu? W każdym razie na pewno nie było w niej przyklejonej do skały gospody, gdzie skierowały ją życzliwe skinienia napotkanych mężczyzn. Zostawiwszy konia we wskazanym miejscu otrzepała się ze śniegu i weszła do środka. Tam, rzecz jasna, stała się obiektem uwagi wszystkich zebranych, w tym rozdziewającego się z mokrego płaszcza... Stimiego.

 
Sayane jest offline