Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2019, 12:00   #194
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Spokojnie kochasiu. Ja się tym zajmę. - Kharrick był z jakiegoś powodu kąśliwy. - O ile go nie przeorasz tym co masz.
Jace rozłożył ręce pokazując, że nie ma nic ze sobą, nawet zwykłego sztyletu, jednak oboje wiedzieli, że chodziło o coś zupełnie innego.
Hobgoblin szarpnął się, po czym obrzucił obu mężczyzn stekiem wyzwisk w swojej mowie.
Złodziej odwrócił się do niego z szerokim uśmiechem.
- Rób co do ciebie należy, a potem pozwól że porozmawiam z kolegą - powiedział do młodzieńca celowo nie korzystając z goblińskiego.
- Myślisz, że cię nie rozumiem, robaku? - pojmany przemówił w łamanym wspólnym, po czym splunął w stronę Kharricka.
Beleren kopnął z całych sił hobgoblina w szczękę, po czym splunął mu w twarz.
- Jest twój - rzucił do Kharricka ~ Będę się mu przysłuchiwał ~ dodał telepatycznie.
Kharrick zdał sobie sprawę, że jak przyszło co do czego to poczuł się niezręcznie w towarzystwie. Zastraszanie lub tortury uznawał za coś intymnego i prywatnego. Coś, co powinno zostać wykonane w ciemnym pokoju, z dala od reszty świata, aby przesłuchiwany wiedział, że nie może liczyć na żadną pomoc z zewnątrz.
~ Jak nie masz co się lubi…~ westchnął mentalnie. Zamknął oczy, przez moment stawiając swoje mentalne zapory - takie jak odrzucanie wszelkiej empatii do głębokich czeluści umysłu i wyciąganie na wierzch determinacji i bezwzględności w osiąganiu celu. Spojrzał na hobosa, ponownie uśmiechając się przerażająco łagodnie. Podsunął się do niego dłonią i dotknął jego twarz, niemal po przyjacielsku. Usiadł obok tak, że usta znalazły się tuż obok jego ucha i musiał zaraz się odsunąć przed nagłym uderzeniem czołem. Nie zraził się tym, przycisnął głowę hobosa mocno do swojej i zaczął szeptać do niego niczym do kochanki. Goblińskie słowa z początku były zbyt płynne, ale zaraz nabrały ostrości i twardości charakterystycznej dla tego języka.
- Jesteś związany, kochany. Sam, pomiędzy nieprzyjaciółmi. Jeszcze dzisiaj marzyłeś o tych złotych monetach, jakie możecie dostać za nasze głowy. Może marzyłeś, że dostaniesz awans. Kto wie, może jesteś tak śmiały i chciałeś wykazać się przed samą wspaniałą generał. Zaniósłbyś nasze głowy w okrwawionych workach i czekałaby cię chwała. Może nawet udałoby się złapać jakąś kobietę żywcem i byłaby twoją niewolnicą. Uwierz mi, że życzyłbym ci sukcesu, gdyby tylko nie o moją głowę chodziło przyjacielu. Widzisz podobnie jak ty chcę żyć i jestem gotów wiele zrobić, aby to marzenie spełnić. Teraz ty stoisz na mojej drodze do życia. Ty sam jeden i to co wiesz. Nie wiem co zrobić przyjacielu. Chciałbym dać ci szansę w życiu, ale... to niemożliwe, bo stoi ona naprzeciw mojej szansy. Mogę jednak dać ci wybór. Porozmawiamy w spokoju i rozstaniemy się w spokoju, albo spędzimy razem nieco upojnych chwil. Będziesz krzyczał i płakał, ale będziesz żył. Żył wystarczająco długo, abym dowiedział się tego, czego potrzebuję. Ból stanie się twoim przyjacielem, a wierz mi, ja wiem co to ból. Znam jego istotę i wiem co zrobić abyś ty też ją poznał. - kciuk na twarzy kła przesunął się nad oko i zaczął się w nie wbijać.
Hobgoblin próbował być twardy, ale wystarczyło nieco mocniej nacisnąć na oko, a zawył z bólu i zaczął miotać się jeszcze mocniej.
- Przestań, skurwysynu! Przestań! - wywrzeszczał.
-Odpowiesz mi na kilka pytań - zapytał przytrzymując hobosa tak aby mu się nie wyrwał. Nacisk na oko zelżał.
- Taak, tylko puść, kurwaa!
Kharrick spojrzał pytająco na Jace’a. Sam nie mógł określić z takiej pozycji czy hobos faktycznie się boi. Kiedy zobaczył kiwnięcie głową powoli ustąpił z naciskiem. Palec jednak wciąż był obok.
- Skąd szliście?
- Z Phaendar -
Kharrick zadumał się. Nie znał się na kierunkach świata. Nawet jakby chciał on z tą informacją za wiele nie zrobi.
- Jaki jest wasz cel?
- Zwiad -
Złodziej nacisnął ponownie na oko.
- Wasz cel ogólny - dodał ponuro - Czemu zostaliście? Czemu okupujecie miasto zamiast jak zwykle robić najazd grabić i odchodzić?
- Aaa! Nie wiem, kurwa! Tylko rozkazy wykonuję!
- Jakie rozkazy - spytał Jace. W momencie w którym łotrzyk kontrolował sytuację, wolał się nie wcinać, żeby nie popsuć jego planu, ale wrodzona ciekawość wzięła na moment górę. Poza tym słuchanie strachu było nudne.
- Zbadać las, znaleźć trasy do przemarszu, wyłapać uciekinierów - warknął hobgoblin.
- Gdzie zamierzacie maszerować? I jak znaleźliście się w Phaendar? Skąd ta wieża na środku placu i setki żołnierzy na ulicach? - te pytania nurtowały go od początku.
- Weszliśmy przez wieżę, wchodzi się w jednej, idzie ciemnym tunelem, wychodzi w drugiej. Nie wiem, jak ją stawiają, magia jakaś - jeniec splunął z pogardą potwierdzając przypuszczenia psionika co do natury wieży.
- Co robicie w Phaendar? - teraz przygotowawczy bazę można było przejść do konkretnych pytań, które nurtowały Jace’a od poranka, kiedy to wybudził się z dziwacznego snu - Po co wam niewolnicy z Phaendar? Co z nimi robicie? -
- A wy co robiliście? - prychnął - Teraz ta dziura jest nasza, a wy jesteście tanimi robolami
Beleren uspokoił się w duchu. Oznaczało to, że pracowici niewolnicy mogli liczyć na życie, a może nawet lepsze traktowanie. Jego rodzina a w szczególności ojciec słynął z pracowitości.
Nieco bardziej spokojny, chłopak wyciągnął notes z planami hobgoblinow i pokazał go zwiadowcy - Gdzie jest wasz obóz? Powiedz mi jak on wygląda - drugie pytanie było z gatunku tych, na które nie musiał słyszeć odpowiedzi. Musiał zobaczyć w myślach więźnia.
- W Phaendar - w myślach hobgoblina pojawił się obraz miasteczka przekształcanego w twierdzę.
Jace kiwnął głową i Kharrick docisnął więźnia mocniej. Odczekawszy aż ból i złorzeczenie minie chłopak kontynuował:
- Masz być bardziej precyzyjny - powiedział o dziwo spokojnie - Nie podróżujecie tu sami, jesteście daleko od Phaendar, gadaj, gdzie rozbiliście obozy i ilu was poluje w lesie? Znamy instrukcje!
- Nas wysłali prosto z Phaendar, kręcimy się tu od kilku dni. Nie znam liczebności -
- Jak przeszliście przez rzekę? - zaciekawił się złodziej.
- Most linowy -
- Ilu was jest?
- Tysiące - po raz pierwszy na twarzy hobgoblina pojawił się uśmiech, i to bardzo wredny.
Złodziej wziął głęboki wdech. Kciuk zagłębił się ponownie w oczodole.
- W takim razie tysiące zostaną obalone przez kilku przyjacielu - wywarczał do ucha. - Jak często was wysyłają na zwiad?
Kolejny pełen boleści wrzask poniósł się po lesie.
- Byliśmy jedną z pierwszych grup, wysłali nas pięć dni temu -
Lepperov spojrzał na Jace'a pytająco.
- To ile jeszcze jest grup? Dokąd miały się udać? - zapytał się niebieskooki. - Co z Gristledawn?
- Nie wiem!
- Nie wiesz, nie wiesz. A co wiesz? Lepiej dobrze dobierz swoje słowa. - wyszeptał gniewnie złodziej. To była ostatnia szansa aby coś jeszcze wyciągnąć z jeńca. Po tym będzie można skończyć.
- Wiem, że jesteście tylko robakami, a Legion was zmiażdży, nawet nie zwalniając! Zabij mnie wreszcie, bo nawet słowa nie umiesz dotrzymać! - po wykrzyczeniu tych słów jeniec kolejny raz splunął na Kharricka. Tym razem jego ślina zmieszana była z krwią, która wypływała z oczodołu. Oko hobgoblina było już zmiażdżone i bezużyteczne.
Kharrick zmrużył oczy krzywiąc się.
- Uwierz mi przyjacielu dotrzymałem słowa - powiedział obejmując ciasno jego głowę. Szybkim, krótkim ruchem skręcił kark hobgoblina. Kiedy martwe ciało upadło na ziemię otarł twarz ze śliny. Wydając z siebie niezadowolony pomruk dotarł resztki krwi z twarzy. Rozwiązał truchło i po chwili namysłu zabrał się za zdejmowanie munduru. Pozostałe przedmioty odrzucał na bok do tych, które zostały zebrane przez pozostałych. Kątem oka widział naburmuszoną wiedźmę kopiącą dołek. Zastanawiał się o co dokładnie poszło kiedy oni robili przesłuchanie. Nie miał jednak nastroju teraz tego roztrząsać.
 
Asderuki jest offline