Sybill, Axim i Balkazar rzucili się biegiem do wrót. Udało się im przycisnąć w ostatniej chwili nim potężne drewniane drzwi zatrzasnęły się za plecami z donośnym hukiem.Wokół nich rozległy się westchnienia zdziwienia. Po obu stronach mieli po trzy gobliny kończące siłować się z mechanizmami bramy, wyglądały na zbite z tropu widokiem niespodziewanych gości.
Bohaterowie znaleźli się w dużym kamiennym holu prowadzącym do wielu drzwi. Na środku pomieszczenia walały się liczne kości tworząc duże, ponure wzniesienie. W stosie kości dominowały szkielety koni i psów. Z kolei do prawej ściany przybite wieloma sztyletami były czarne skrzydła ociekające zaschniętą krwią. Będąc przyzwyczajonym do towarzystwa Ryfui, łatwo szło się domyślić, że skrzydła należały do podobnej jej harpi i zostały zdarte siłą.
Jedna z psich czaszek drgnęła i podniosła się do góry odkrywając pokrytego kościami zwierząt goblina.
- Intruzi! Alarm! Bić, wybić! Zaciągnąć łańcuchy!
Gdzieś w głębi po prawej trzasnęły drzwi i dobiegł łoskot wielu nóg biegnących w kierunku holu.
Gobliny przy drzwiach szarpnęły za ogromne metalowe łańcuchy zaciągając je na wielkie stalowe haki.
Mandragora, Kłos, Vylona i Pluszek powoli krok za krokiem poruszali się na klekoczącym na wietrze moście. W końcu bezpiecznie udało się zejść na skałę. Jadnak hałas zdążył zaalarmować strażników patrolujących okolice fortu. Dwóch goblinów na psach zbliżało się od lewej krawędzi, a dwóch zajętych poprzednio ptactwem kończyło dosiadać swoje wierzchowce i wystartowali w kierunku intruzów.
Laerune czujnym okiem spostrzegła galopujących jeźdźców od strony fortu. Jednak po chwili spostrzegła coś więcej. Jakaś ciemna plama odbiła się od dachu fortu i wzniosła w powietrze. Czarna kula rozłożyła skrzydła, zaskrzeczała i zaczęła opadać gwałtownie w kierunku mostu. Rażona przez promienie słońca drowka nie potrafiła zidentyfikować celu, czując zagrożenie wystrzeliła z kuszy. Bełt drasnął cel (1 punkt obrażeń).
- Uciekać! Smok! - ktoś krzyknął z tłumu stojącego przy moście.
Przelatujący nad głowami smok otworzył paszcze i splunął zielonym deszczem.
- Uważaj! - Zadudnił trupi głos Erskina, który z nieludzką siłą odepchnął od siebie Esmonda. Mag przekoziołkował parę metrów, a gdy się zatrzymał zauważył jak Erskine został rozpuszczony w kilka sekund w brudną kałużę żrącą grunt.
Wrzaski wypełniły okolice, kwas trafił również w część sojuszniczych goblinów, w kilka chwil wyżerając większość ich ciał. Jedynie Parg i Erda odskoczyli na czas.
Sesrea Arrol oślepiona wybuchem kwasu prosto w oczy, przewróciła się i spadła z krzykiem prosto w przepaść.
Pozostałym udało się na czas zareagować, odbiec i odskoczyć. Smok po kilku chwilach zawrócił i opadł na ścieżkę, z której przyszła drużyna. Powoli kroczył do przodu, a jedyna droga ucieczki przed nim prowadziła przez most, który skwierczał i zaczynał dymić.