Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2019, 12:51   #198
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Awantura Jace’a i Mikela zwarzyła wszystkim humory, dlatego oczekiwanie, aż Sulim ukończy zaklęcie i wyśle posłańca z listem do obozu, minęło w ponurej ciszy. Krasnoludowi udało się znaleźć chętnego puszczyka, który zgodził się dostarczyć list Kharricka prosto w ręce Aubrin. Kiedy odarte zupełnie z ciała kości hobgoblinów zostały już zakopane, a ich ekwipunek zapakowano do zaskakująco pojemnego plecaka Jace’a, drużyna ruszyła w dalszą drogę.

Kilka godzin później, gdy poranna walka i długi marsz zaczynał już wszystkim dawać się we znaki, bohaterowie zobaczyli w oddali jakąś wysoką sylwetkę, częściowo zasłoniętą przez pień ogromnego drzewa, powalonego pewnie całe lata temu. Nie było to z pewnością kolejny ze zwierzęcych mieszkańców Fangwood, których Sulim trzymał w bezpiecznej odległości przez ostatnie dni - wyglądała raczej na człowieka lub innego humanoida, i to wyjątkowo wysokiego. Nieznajomy najwyraźniej także zauważył drużynę, bo pomachał im, po czym ruszył z niesamowitą szybkością, okrążając zwalone drzewo. Gdy wybiegł zza przeszkody, wszelkie wątpliwości co do jego wzrostu i prędkości wyjaśniły się - poniżej okutego w stalowy napierśnik humanoidalnego torsu znajdowało się ciemno umaszczone ciało konia.
Kiedy centaur podkłusował bliżej, wszyscy mogli się mu lepiej przyjrzeć. Jego “ludzka część” należała do młodego, przystojnego mężczyzny o jasnej karnacji, długich czarnych włosach i krótko przystrzyżonej brodzie. Przy pasie nosił miecz i tarczę, a na plecach kilka krótkich włóczni - wyglądał na potrafiącego walczyć, lecz uśmiech na twarzy i puste dłonie nie sugerowały złych zamiarów. Zatrzymał się kilka metrów przed bohaterami i ukłonił uprzejmie.
- Jakże miłym jest zobaczyć jasne lica i owłosione głowy! Witajcie, rana gwaith! - powiedział głębokim, miłym dla ucha głosem, chociaż z dość dziwnym akcentem. Laura i Jace rozpoznali w jego ostatnich słowach zwrot grzecznościowy z sylvańskim, oznaczający “towarzyszy włóczęgi”, używany do pozdrawiania się na traktach - Szukałem właśnie godnego miejsca na spędzenie nocy, może spoczniecie wraz ze mną, choć na chwilę? Wyglądacie na utrudzonych, a mnie nuży samotna wędrówka, złaknionym też konwersacji. W zamian mogę zaoferować skromny, acz nader smaczny poczęstunek. - po tych słowach sięgnął do sakwy na grzbiecie i wyciągnął z niej nieduży płócienny worek i jakąś flaszkę.
 
Sindarin jest offline