Mikel miał okazję już zobaczyć w życiu to i owo. Podróże z Laurą i przyglądanie się jej edukacji owocowało w nowe doświadczenia nie tylko dla niej, ale mimo wszystko nie miał jeszcze sposobności rozmawiać, czy nawet widzieć centaura. Nowopoznany sprawiał dosyć pozytywne wrażenie, co było miłą odmianą w stosunku do dotychczasowych spotkań w lesie. Dzikie zwierzęta i hobgobliny nie należały do najprzyjemniejszych opcji tego, co można spotkać w lesie. Chłopak mimo wszystko postanowił się na razie nie odzywać. O ile w grupie czuł się dosyć swobodnie o tyle obcy nadal go krępowali. Z resztą od razu zauważył uśmiech na twarzy Kharricka i wiedział, że ten zajmie się "gadaniem". Zamiast więc mówić, skinął tylko głową i uśmiechnął się w ramach powitania. Zdjął plecak i zabrał się za przygotowywanie miejsca na obozowisko, zostawiając konwenanse towarzyszom. Przy przeglądaniu plecaka w poszukiwaniu hubki i krzesiwa natrafił na dwie spore butelki pełne złotawego płynu. Odkorkował jedną i zapach mówił sam za siebie. Miód pitny! Młodzieniec nie przypominał sobie, kiedy ostatnio miał okazję raczyć się tym trunkiem, ani tym bardziej, by pakował go do plecaka.
~ Cóż... Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda.~ w jego głowie wybrzmiała radosna myśl ~ Chyba nie czas i miejsce na żarty o koniach. Mam nadzieję, że chociaż ten w myślach nie czyta. ~ Mikelowi nadal doskwierała świadomość, że ktoś może bezczelnie siedzieć sobie w jego głowie.
Wyciągnął butelki z plecaka i kontynuował swoją robotę. Zaczął nawet z przyzwyczajenia szykować miejsce dla siostry.