| Centaurowi trochę zrzedła mina, gdy usłyszał słowa Sulima. Gdy Laura wytłumaczyła podejrzliwość krasnoluda, uśmiechnął się lekko. - Nie ma czego wybaczać, w tym ciężkim czasie ostrożność jest jedynie oznaką rozsądku - odpowiedział jej w leśnym, po czym wrócił do wspólnego, zwracając się do druida - Zaiste, panie krasnoludzie, masz słuszność, zachowanie me wielce nieostrożnym było. Dobrze wiem o napaści hobgoblinów na Fangwood, a skoro wy na takowych nie wyglądacie, uznałem, iż nie macie wobec mnie niecnych zamiarów. Była to zapewne pochopna myśl, lecz czy błędna? - - Zabiliśmy ostatnio bardzo wielu przeciwników. Sulim sądzi, że nierozważnie się z nami przekomarzać. - Sulim spojrzał na swoich towarzyszy zmęczonych po dzisiejszej walce, najdłużej przypatrywał się Jace’owi, jakby czegoś od niego oczekiwał, lekko kiwając w stronę Centaura. Wyciągnął z kieszeni garść magicznych jagód i podał towarzyszom. - Zjedzcie to, jeśli doskwiera wam głód. Są zaczarowane, potrafią nasycić na cały dzień. A ty, wędrowcze, przedstaw się nam i opowiedz nam pierw coś o sobie. Groźba Sulima nie zrobiła na nieznajomym wrażenia, wydał się raczej nią urażony. - Wybaczcie mą początkową nieuprzejmość i zatajenie tożsamości, zwą mnie Yorc. Szacowny Sulimie, jeśli niemiłe Ci me towarzystwo, wystarczy powiedzieć, miast grozić od razu, opuszczę je niezwłocznie. Jesteśmy nieznajomymi na trakcie, wiemy o sobie podobnie niewiele, acz przyznam, iż liczyłem na bardziej przyjazne przywitanie. - Przykro Sulimowi, ale nie możemy ufać nieznajomym na trakcie. Zostaniemy tutaj, SAMI, zgadzacie się? - Ja z chęcią skorzystam z zaproszenia, zawsze miło poznać kogoś z tych stron - Kharrick założył ręce na piersi chyba po raz pierwszy będąc niezadowolonym z zachowania druida. Druid nie odpowiedział słowem, lecz tylko spojrzał na pozostałych towarzyszy, również zakładając ręce na piersi. - Oj nie bądź taki - Kharrick zniżył się do Sulima szturchając go lekko w bok. - Daj szansę Yorcowi i nam spędzić spokojnie wieczór. Zawsze lepiej zawierać nowe znajomości. Może dowiemy się czegoś ciekawego? Yorc jak dobrze znasz okolice? Mikel korzystając z tego, że Kharrick zagadnął centaura, wziął Sulima na bok i cicho powiedział - Możliwe, że masz rację, może to wróg, a nie przyjaciel. Pytanie czy w takim wypadku chcesz go zostawić za plecami, czy lepiej mieć go tu na oku? - Sulim boi się, że nas oszuka - odparł najdyskretniej jak potrafił. - Co jeśli w nocy nas okradnie? Musimy być uważni. - Druid rozłożył bezradnie ręce. - Możesz mieć rację, woju, ale nie częstujcie się jego jedzeniem. Sulim nie ma już sił na czarowanie, ale magiczne jagódki powinny nam wystarczyć na całą drogę. Niech pozostali decydują.- Mikel nie sądził, że ktoś weźmie chociaż pod uwagę jego zdanie, więc wrócił do swojej roboty, przysłuchując się w międzyczasie rozmowie. Laura pokręciła głowa w niedowierzaniu. ~A mówią, że to ja jestem niegościnna, złośliwa i niemiła…~ Pomyślała, była zmęczona, żeby się z nim kłócić. Uważała że dobrze jest być ostrożnym ale Sulim tym razem przesadzał z nieufnością. Zwłaszcza, że ‘leśni’ jako mieszkańcy Fangwood mogli być przydatnymi sprzymierzeńcami. Szturchnęła delikatnie Jace’a i powiedziała cicho. - Dobrze byłoby mieć w nim sprzymierzeńca a nie wroga. - Tak, tak - odpowiedział nieobecnym głosem mężczyzna, ale szturchnięty w bok wyraźnie obudził się. - Zaczekaj! - zawołał druid, widząc zawód towarzyszy. - Możesz z nami spocząć, ale Sulim z Psotnikiem będą mieli na ciebie oko. - Wybacz naszemu przyjacielowi - odezwał się w mowie leśnej. - mieliśmy ostatnio ciężkich parę dni, hobgobliny zbyt mocno uderzyły go w głowę. Jest poczciwym towarzyszem i znakomitym druidem, ale nie doszedł jeszcze do siebie. - Jace miał nadzieję, że takie tłumaczenie wystarczy, by mieszkaniec Fangwood nieco przychylniej na nich spojrzał. - Radzi jesteśmy spotkać Cię w tych ponurych czasach i z chęcią podzielimy się jedzeniem i opowieścią - dodał już w mowie wspólnej. - Sulimie, tak nie wypada, bądź, co bądź, to jego dom. Okaż trochę więcej rozwagi. Nie godzi się obrażać nieznajomych na szlaku. - - Wszechwiedzącym obwołać bym się nie odważył, lecz to i owo mi wiadomo. - odpowiedział Yorc Kharrickowi. Widząc, że pozostali szepczą coś między sobą, centaur zacisnął usta, a na jego twarzy odmalował się zalążek strachu. Słowa Jace’a uspokoiły go trochę, jednak wciąż z niepokojem patrzył na druida - Rad jestem każdemu miłemu słowu, drogi panie, i wdzięcznym za zaproszenie. Jednak nie mym celem jest zakłócenie odpoczynku twych towarzyszy, dlatego też oddalę się niezwłocznie. Chociaż może krótka konwersacja nie wywoła szkody czy waśni? - uśmiechnął się ostrożnie. Wciąż wyglądał, jakby był gotów do szybkiego zwrotu i ucieczki. - Ależ nalegam. Tyle się zmieniło w okolicy i to wcale nie na dobre, warto wymienić się nowinkami. - - Oczywiście, że nie zaszkodzi. Na pewno nie wywoła… waśni - Kharrick dołączył się kiedy na nowo zaczął rozumieć co mówią. Jego spojrzenie padło na druida. Nie miał pojęcia co powiedział Jace, ale wyglądało, że podziałało. - Wybaczcie i zostańcie. Obiecuję, że nie dążymy do zwady, choć mogło się to wydawać inaczej. Kharrick cofnął się gestem zapraszając do rozkładanego już przez Mikela obozu. Poza słowami należało pamiętać też o mowie ciała. -Dobrze, wy ustawiajcie obóz a my z Sulimem się przejdziemy chwilę. - Powiedziała Laura i zwróciła się do druida. - Sulimie mogę na słowo albo i trzydzieści? Sulim spojrzał na Laurę, na Centaura, potem znów na Laurę. - Oczywiście - odparł bez przekonania. Dał się odprowadzić Laurze od budowanego obozu. Za nimi nieświadomy wszelkich waśni Psotniczek wesoło dreptał, jakby to on wyprowadzał tych dwoje na spacer. |