Niziołki spojrzały po sobie słysząc pytająco. Bez zaskoczenia to Mirko znowu się odezwał, najbardziej niepokorny i ogarnięty z nich wszystkich.
- Nie możemy opuszczać wioski. Gdy nas widzą poza nią to zabierają następne niziołki. Nie wiemy co dzieje się z karawanami, ale jakby zniknęła ta od nas to na pewno zabraliby jeszcze więcej niziołków.
- To niedopuszczalne, aby się tak stało! - zaprotestował od razu kudłaty, na tyle głośno, że nawet starzec głośniej chrapnął. - Podpiszcie dokument - nalegał, wciskając pióro każdemu po kolei.
Elvin wstał i nerwowo zaczął przechadzać się po niskiej izbie, praktycznie szorując głową po suficie. Trzymał się blisko okien, gotowy w każdej chwili na odparcie jakiegoś niespodziewanego ataku. Podpisał się, ale nie brał udziału w dyskusji. Mirko chrząknął.
- Ja coś tam widziałem - skrzywił się na widok spojrzenia kudłatego. - Karawany z rzeczami od nas jadą od razu do zamku NIEGO. To niedaleko, pomiędzy nami i górami. A ten drugi za tym pasmem górskim, więc tak dziwnie by było. Co innego jakby te z rudą karawany znikały - zasugerował delikatnie. - No i muszą być inne osady. Skądś dostarczają nam tę marną żywność, tkaniny i inne potrzebne rzeczy.